22.09.2019 niedziela
Pokonaj Focha VII edycja - 10km rolki, 10km rower, 5km bieg
Miałam trochę tremy przed startem, bo nie trenowałam tak, jakbym chciała.
Założenie pozostało takie, że jadę się bawić. No i postarać się zejść ze wszystkim poniżej 30 minut
ROLKI
Ostatni raz jeździłam na sierpniowym. Więc delikatna obawa jak to będzie. Nowe buty. Od razu po założeniu ból w śródstopiu i delikatny
Po treningowym kółeczku poluzowałam wiązania i stwierdziłam, że co ma być to będzie. Chciałam się utrzymać za znajomymi twarzami, ale narzucili takie
tempo, że cały czas jechałam sama. Trasa za to bardzo fajna
6 kółeczek po dobrym asfalcie, tylko kilka studzienek i jeden ostrzejszy zakręt. Asekuracyjnie moc zostawiłam na końcowe okrążenie.
Czas: 29:12.64 (brutto)
29:03.39 (netto)
Założenie spełnione
ŁOWEŁ
Mój pierwszy ever start na rowerze. Trochę był stres jak sobie poradzę w tłumie i na nawrotce na trasie. Wiadomo - mocni zajęli miejsca z przodu, ja gdzieś przy końcu tłumu. Na szczęście okazało się, że puszczali partiami, więc nie było przepychanek na starcie. Jechałam asekuracyjnie, ale ciągle pilnowałam, żeby pedałować
Nawrotka pierwsza wolno, reszta jakoś już poszła. Fajnie było, jazda w grupie na rowerze daje taką samą nutkę rywalizacji i nie pozwala odpuścić
Czas: 21:11.11 (brutto)
20:44.07 (netto)
Założenie spełnione
UMIERANIE... znaczy się BIEGANIE
Nie lubię, nie umiem, nie biegam. Ale czego się nie robi dla medalu
To był mój 3 "bieg" z pomiarem czasu w życiu (pierwszy to Parkrun w 2016 roku z czasem 00:39:29). 30 sekund przed startem schyliłam się dowiązać buta i od pasa cała się uwaliłam żelem energetycznym (sierota
). Biegłam z resztką żelu w ręku i cała klejąca się. Punkt z wodą był zaraz przy mecie, więc obmyć się miałam szansę na drugim okrążeniu. Choć tyle, żeby mi się ręce nie kleiły. Ogólnie to była walka o życie. O ile płuca dały radę i nie było efektu przepalenia, to nogi siadły - achillesy i łydy ciągnęły. Jakoś tak nogi mi się nie chciały podnosić nad ziemię, więc to na bieg nawet nie wyglądało. Starałam się nie zatrzymywać, jak już szłam, to żwawym tempem i jakoś logicznie to na interwały rozkładałam (nie więcej niż 200 m chodem i nie częściej niż po 1000 m). Sądzę, że gdyby nie te krótkie przerwy, ucięłabym do 30 minut.
Czas: 32:07.86 (brutto)
31:58.13 (netto)
Nie zmieściłam się w założeniach, ale to była moja życiówka
Impreza super - za rok obowiązkowo jadę
Zdjęcia po każdym starcie:
Zdjęcia w trakcie:
Zmieniony przez - PaniMaaj w dniu 9/26/2019 3:26:01 PM