Wykaszlalam sie i wracam powoli.
Mialam jechac rano, koszulka jest na grzbiecie, ale za pozno wyszlam (ranna kawa) i korki juz byly takie, ze do roboty bym trafila za pozno. Stad uciekam wczesniej i ide sie posilowac przed przedszkolem.
Miska mniej lub bardziej trzymana, ciut spuchal ostanie dni, ale juz wiem dlaczego sie czasem sama sabotuje - bo kurde balans w sumie (w ubraniach) to mi sie juz prawie podoba tak jak jest
(bez ubran to inna bajka, ale odziana nawet daje rade
)
Plan taki, oby dalej robic swoj plan, trzymac czysta miske i poprawiac widok bez odzienia
Sem ja z ranca w pracowniczej ubikacji + chyba tricek - wyglada jak walek tluszczowy, ale to twardy miesien