DT
Trening: pierwszy raz nowy trening, podoba się, muszę popracować nad organizacją, by nie zajmował, tak jak dzisiaj 2h. Czuję, że jutro będzie mnie boleć tu i ówdzie:)
1. przysiad tylni 3x 10 50/55/57,5 (liczyłam, że z racji mniejszej ilości powtórzeń dobije do 65kg, no cóż będzie trza poczekać, bo technika przed wszystkim)
2a. wejście na ławkę ze sztanga lub sztangielkami 3 x 10 (każda noga) sztanga 20/15/15 (muszę znaleźć odpowiednią wysokość stepa, 6 podkładek to chyba jednak za dużo i obciążenie, mocno tu czułam czwórki)
2b.
wiosłowanie sztangielka w oparciu o ławkę 3x10 (dwie ręce) 15/15/15 ( fajnie wchodzi w plecy, lepiej niż wiosłowanie sztangą, bo brzuch nie haczy
! super!, w tym ćwiczeniu czułam też skośne brzucha
to normalne, czy coś nie tak robię?
3a. wypady 3x10 (każda noga) sztanga 15/15/15 (mocno już czułam uda i tyłek)
3b. pompki jak dajesz rade 3x10 (robię męskie, ale z nogami tak szeroko jak do szpagatu)
4a. plank 3x max 27/29/26 sekund (nie jest to moje ulubione ćwiczenie, ale brzuch u mnie słaby, więc popracuje)
4b. woodchoper 3x 10 20/20/20 ( to robiłam pierwszy raz i nie jestem pewna techniki, a trener gdzieś uciekł, ale ja już go znajdę)
+ 5 minut na orbim i nie wytrzymałam, po całym dniu w klimatyzowanych pomieszczeniach, przy takiej pięknej pogodzie, musiałam wyjść na dwór, a że miałam buty do biegania w samochodzie to 20 minut biegu w terenie, tempem emeryckim, po polach, więc w miarę bezpiecznie dla stawów.
Miska: przegięłam dzisiaj z tłuszczami i białkiem, nigdy więcej własnoręcznie pieczonego schabu jako wędliny. Mało tego do jedzenia, a zabrało mi połowę bilansu na tłuszcze. Po treningu zamiast gotowanych jajek, poszłam w jajecznicę, bo mi lepiej wchodzi niż gotowane i tłuszcze poleciały