Jest cięzko. sądziłam, że bedzie łatwiej - mówię tu o zyciu priv. Nie szukam wymówek, nie chce się użalać. Po prostu, po babsku troszkę jednak ból - niefizyczny - jest.
Wczoraj mimo to joga zaliczona, miałam wieczór zwątpienia... poszłam kupic spodnie i w żadnych nie wyglądałam dobrze. Jakoś tak zaczęło mi sie wydawac, ze to nie sensu, że nic sie we mnie nie zmienia... że na chyj cały ten wysiłek. Że rok temu wyglądalam lepiej i ze juz nie wrócę do tego... takie tam bes sęsu przemyslenia.
Ale rano wstałam, przeczytłam wasze wpisy (głowny motywator Krewetka) i wrzuciłam tryb pt. weź się ogarnij dziewczyno
Nie ma srania po gałęziach.
Dzisiaj trening do zaliczenia i micha na jutro
niskie ww - D3, 110 B/60T/105 W
O dziwo wczoraj nie byłam bardzo głodna - osttani posiłek wcisnełam ok 21,00. Mimo, że w miedzyczasie była joga i z 1,5 h łażenia po sklepach... Zobaczymy jak bedzie dziś kiedy mam trening.