4-6.11.2016r.
4 i 5 to spacering pracowy i rozciąganie tylnej taśmy, czyli tak bardziej nietreningowo.
Dziś, 6-go, bieganie.
City Trail bieg nr 2
Rano razem z budzikiem usłyszałam krople dudniące o parapet, co nie nastrajało optymistycznie, ale na szczęście godzinę później było już po deszczu. Na Młocinach też nie padało, temperatura do biegania fajna - 8-10 stopni, brak wiatru. Trasa częściowo zasypana liśćmi (hint na przyszłość dla potencjalnych uczestników - spod liści słabo widać cegły wprasowane w drogę w okolicy mety, kilka osób zaliczyło tam glebę), trochę błota (niektórzy kręcili na nim niezłe piruety), chwilami trochę zbyt miękko od deszczu, ale generalnie ok - dało się pobiec bez uświnienia i ochlapania po kolana.
Za to nogi przez rozgrzewkę i pierwsze 2 kilometry miałam jak z drewna, przez cały bieg wydawało mi się, że jest kiepsko, zanim dobiegłam do 2 km chciałam zejść z trasy (nie żeby potem mi się poprawiło, chęć na zejście minęła jakieś 800 metrów przed metą) i w bonusie pod koniec łapała mnie kolka. W związki z tym oficjalny czas netto na poziomie
33:00 uważam za przyzwoity. Poprawiłam się symbolicznie o 3 sekundy w porównaniu do biegu październikowego, ale czas z lipca nadal mam do pobicia. Znaczy ciągle biegam stabilnie na poziomie około 6:30 na kilometr. I na razie celem jest zejście do 6:00 i pobiegnięcie 5 km poniżej 30 minut na którymś z kolejnych biegów City Trail. A przy okazji dycha poniżej godziny też by się przydała.
Endo jak zwykle na Młocinach wydłużyło sobie trasę, co widać poniżej:
Zmieniony przez - Ghorta w dniu 2016-11-06 21:12:35