Zapowiedz: Tomasz Adamek vs Chris Arreola
W tę sobotę, na kalifornijskim ringu, dojdzie do konfrontacji niezwykle interesującej dla polskiego kibica. W ringu zmierzą się były mistrza świata wagi półciężkiej oraz cruiser, Tomasz Adamek (40-1-0, 27 KO) oraz meksykańsko-amerykański buldożer Chris Arreola (28-1-0, 25 KO). HBO, najpotężniejsza bokserska telewizja świata, zapowiedziała, że zwycięzca tej konfrontacji otrzyma szanse walki o mistrzostwo świata.
Cristobal „The Nightmare” Arreola to bardzo specyficzny bokser zawodowy. Właściwie jest to Meksykanin z amerykańskim obywatelstwem, co w wadze ciężkiej na tym poziomie jest po prostu unikatowe. Meksyk słynie z bardzo dobrych zawodników walczących jednak w dużo lżejszych kategoriach wagowych. Ich najcięższy mistrz świata prestiżowej federacji, to Julio Cesar Gonzales (41-6-0, 25 KO), który to w październiku 2003 roku, przez niejednoglosną, kontrowersyjną decyzję sędziów pokonał doskonale nam znanego Dariusza Michalczewskiego. Gonzales został tym samym mistrzem świata organizacji WBO w wadze półciężkiej. Jedynym dotychczas Meksykaninem, który walczył o znaczący pas wagi ciężkiej był Manuel Ramos, który w 1968 roku po ringowej wojnie na śmierć i życie uległ już w drugim starciu panującemu wówczas championowi Joe Frazierowi (w pierwszej rundzie mistrz był przez chwilę w opałach). Oprócz oryginalnego w jego sytuacji pochodzenia, Chris Arreola również bardzo lubi niezdrowo się odżywiać, do treningu zdecydowanie zbyt często podchodzi jak entuzjasta boksu nie zaś jak profesjonalista, zbiera bardzo dużo ciosów na głowę oraz lubi się w ringu bić. Zawodnik ten ma bardzo wysoki procent wygranych przez KO mimo braku pojedynczego, nokautującego uderzenia, całości zaś dopełnia fakt, że wielokrotnie wychodził do ringu bardzo otłuszczony, jak na mężczyznę jest wyjątkowo brzydki (jest z tego dumny) i na ciele ma całą masę nieestetycznych tatuaży. Jednym słowem „Koszmar”.
Chris Arreola przypomina mi Riddicka Bowe. „The Nightmare” podobnie jak pogromca Evandera Holyfielda odżywia się wyjątkowo w sporcie nie wskazanym jedzeniem typu fast-food. Podobnie jak on mocno tyje przez to miedzy walkami i potem w szybkim tempie stara się zbijać kilogramy. Taka powtarzająca się huśtawka wagi powoli ale systematycznie wyczerpuje organizm i w pewnym momencie powie on „dosyć”. Chris, podobnie jak Riddick , zbiera tez bardzo dużo ciosów. Każda głowa ma jakiś limit uderzeń do przyjęcia, zarówno w pojedynczej walce, jak i w całej karierze. „The Nightmare” systematycznie zbierając w swoich pojedynkach około 50% tzw. ciosów silnych, dosyć szybkim krokiem zbliża się do momentu, gdy pod względem odporności na ciosy będzie on już zawodnikiem rozbitym. Ostatnie chyba podobieństwo to pracowitość, Arreola nie lubi się przemęczać, podobnie jak kiedyś Riddick Bowe. Takie właśnie obrzydliwe jak na sportowca profesjonalnego naleciałości powodują nie tylko to, że zawodnik taki nie zrealizuje swojego bokserskiego potencjału, ale i skracają mu one karierę. Bokserzy tacy szybko się wypalają i tak właśnie było z Riddickiem Bowe, który w wieku zaledwie 29 lat był już cieniem samego siebie. Żywot sportowy Chrisa Arreoli najpewniej również nie będzie długi, póki co jednak jest on jeszcze groźny ponieważ jeszcze chyba nie zdarzył dostatecznie podeptać swojego organizmu.
Jeśli chodzi o niuanse techniczne i taktyczne, to Chris Arreola jest bokserem prostym. Nie dość, że jest zawodnikiem o szczątkowej defensywie, to na dodatek potrafi walczyć tylko w jeden sposób. Ta metoda to parcie do przodu za wszelką cenę, dążenie do półdystansu by tam wyprowadzać jak największą ilość ciosów, głownie sierpowych. Ciosy jakie wyprowadza w dużej mierze nie są poprawne technicznie, można powiedzieć, że wyprowadza je po swojemu. Na dodatek w czasie ataku bardzo się odkrywa i zostawia nogi z tyłu. Lewy prosty w jego wykonaniu jest ciosem niezbyt szybkim, nie jest to uderzenie mocne i ogólnie jest ono nieprzekonujące. Chris ma też jednak swoje zalety, bije sporo ciosów, łączy je w kombinacje, bije na tułów i potrafi bardzo niebezpiecznie uderzyć ciosem podbródkowym. Jest wiec pod tym względem wyjątkowy w wadze ciężkiej, gdzie bije się raczej pojedynczymi ciosami, na korpus mało który zawodnik uderza z odpowiednia częstotliwością a ciosy podbródkowe nie są obecne w arsenale większości profesjonalistów najcięższej kategorii..
Arreola, zwłaszcza mając sporą nadwagę, zdecydowanie nie jest szybki na nogach, nie jest też zwrotny. Wszystko to powoduje, że jest podatny na zawodników ruchliwych i szybkich, dobrze operujących lewym prostym i myślących o obronie. Ponieważ Tomasz Adamek jest właśnie takim zawodnikiem, to można śmiało powiedzieć, że Polak ma styl walki predysponujący go do ogrywania Chrisa Arreoli. Pojawia się jednak pytanie, czy „Góral” ma odpowiednia do tego kondycję i odporność na ciosy? Vitali Kliczko zdeklasował Cristobala dzięki temu, że jest aż dwumetrowym, naturalnym zawodnikiem wagi ciężkiej, który w tej walce sprawnie poruszał się na nogach i wyprowadzał aż 80 ciosów na rundę. Inną z kolei kwestią jest możliwe rozbicie Arreoli, za względu na szczątkową obronę przyjął on już w swojej karierze bardzo dużo mocnych ciosów, zwłaszcza od trafiającego go raz za razem Vitalija Kliczki będącego swoistą maszyną do robienia krzywdy zawodnikom wagi ciężkiej. Może się więc okazać, że szczeka Cristobala nie jest już taka jak dawniej. To oczywiście zwiększałoby szanse Adamka na wygraną.
W ostatnich latach, ile Tomasz Adamek by nie ważył, to zawsze powtarzał, że jest to jego naturalna waga. Prawda jest jednak taka, że naturalnie jest on zawodnikiem wagi półciężkiej, który dzięki nabraniu dużej masy mięśniowej występuje w najcięższej kategorii. To właśnie świadomie i gwałtownie zwiększona ilość masy mięśniowej spowodowała, że „Góral” przestał mieścić się w wadze półciężkiej. Polak przed rewanżem z Paulem Briggsem miał aż rok przerwy w startach. Jak sam przyznał, w tym czasie pracował nad
masą mięśniową. Poniżej, dla zobrazowania sprawy, przedstawiam zdjęcia Tomasza Adamka z pierwszej i drugiej potyczki z Paulem Briggsem. W efekcie tych gwałtownych zmian już po następnej walce (Chad Dawson) całkowicie zrezygnował z występów w wadze półciężkiej i na stałe przeniósł się do kategorii cruiser. Wagę cruiser z kolei opuścił na własne życzenie by moc występować w lepiej opłacanej wadze ciężkiej. W tym celu również zbudował dodatkowy gorset mięśniowy. W pojedynku z Jasonem Estradą wyglądał jednak nienaturalnie, jakby z całych sił walczył z własną genetyką, która miała dla niego zupełnie inne plany. Chris Arreola z kolei to naturalny zawodnik kategorii ciężkiej. Polak na realia tej kategorii ważąc naprawdę niewiele, bo tylko 99,8 kg (Jason Estrada) wyglądał nienaturalnie, jakby był nadmuchany, z kolei Chris ważąc 103,9 kg (Damian Willis) sprawiał wrażenie, że jest to dla niego naturalna waga.
W jednym z poprzednich akapitów zadałem pytanie, czy Tomasz dysponuje odpowiednią kondycją. Jest to bardzo ważne pytanie gdyż w walce z Jasonem Estrada sprawiał wrażenie, że nie. Statystyk z tej walki nie ma, jednak obejrzałem całość i własnoręcznie policzyłem wszystkie ciosy wyprowadzone przez „Górala”. Konkluzja nie była optymistyczna, Tomasz zaprezentował jedynie przeciętną jak na wagę ciężką ilość ciosów i był przy tym zmęczony. Było to tylko 47 ciosów na rundę, podczas gdy dwumetrowy Kliczko wyprowadzał z Arreolą 80 w trakcie pojedynczego starcia. Od tego czasu zmienił się jednak sztab trenerski Polaka. Do pojedynku z Chrisem był przygotowaywany już nie przez swojego wieloletniego trenera Andrzeja Gmitruka, tylko przez bardzo doświadczonych Rogera Bloodwortha oraz Ronnie Shieldsa, którzy uparcie twierdzą, że poprawili u niego obronę oraz zauważalnie zwiększyli siłę nóg i poprawili kondycję. Chris Arreola również nie próżnował, odbył on wielotygodniowy, ciężki obóz przygotowawczy w miejscowości Big Bear w Kalifornii, słynącej wśród bokserów ze szczątkowej obecności człowieka oraz z wielkich niedźwiedzi w okolicznych lasach. Twierdzi, że wyjątkowo w trakcie tych przygotowań zdrowo się odżywiał, trenował na 100%, nie pił... piwa, oraz że schudł i nabrał dodatkowej siły dzięki specjalistycznemu treningowi Daryla Hudsona.
Odporność na ciosy Amerykanina meksykańskiego pochodzenia jest bardzo duża, natomiast kwestia ta w przypadku Tomasza Adamka jest w tej wadze zagadką. Odporności Polaka w najcięższej kategorii nie mógł przetestować ani boksersko już stary, niedołężny, wyeksploatowany Andrzej Gołota nie reprezentujący już sobą realnej wartości sportowej (o zgrozo zrobiono z pojedynku Adamek-Golota "polską walkę stulecia"...), ani bijący stosunkowo lekko Jason Estrada. Trudno więc przewidzieć co się stanie jeśli Arreola trafi Polaka. Wbrew pozorom Cristobal nie dysponuje jednak pojedynczym nokautującym ciosem, on zamęcza przeciwników presingiem i kombinacjami. Mimo odporności rywala, Polak może przewrócić go na deski. Adamek jest szybki i celny, dysponuje tez bardzo dobrym tzw. timingiem, tymczasem w boksie największe spustoszenia przynoszą ciosy na punkt, oraz trafienia których uderzony bokser nie zdążył zauważyć. Ponieważ Arreola ma bardzo słabą obronę, to będzie on dla Tomasza swoistą chodząca tarczą strzelniczą, przyjmującą ciosy bez amortyzacji, na sztywno. Dodatkowo „Koszmar” prąc nieustannie do przodu będzie wchodził na te ciosy, zwiększając tym samym ich wymowę.
Poniżej przedstawiam dwa najbardziej prawdopodobne scenariusze na pojedynek Adamek-Arreola.
W pierwszym Polak w ringu dużo się rusza, chodzi na boki, bardzo sprawnie operuje lewym prostym. Wyczekuje chwili by skontrować i dzięki olbrzymim brakom defensywnym przeciwnika z łatwością lokuje kontry na jego twarzy. Ogólnie rzecz biorąc jest nietykalny dzięki swojej przewadze w technice i szybkości. Arreola za nim nie nadąża, jest zbyt mało mobilny, za mało zwrotny, zanadto jednowymiarowy. Po prostu zbyt prosty. Tomasz Adamek wygrywa na punkty. W tym miejscu należy jednak wspomnieć, że Chris Arreola jest ulubieńcem HBO, telewizji która będzie transmitować ten pojedynek, telewizji która ma wielkie wpływy w świecie zawodowego boksu i tylko całkiem przypadkowo punktacja tej walki może być dla „Koszmarnego” Chrisa bardziej sprzyjająca niż być powinna.
W drugim scenariuszu Adamek również radzi sobie z Chrisem Arreolą. Do czasu jednak. Przeciwnik szarżujący non-stop zmusza Polaka do ciągłego ruchu, do bardzo dużej aktywności, większej niż ten by chciał. To powoduje zmęczenie, które wraz z kolejnymi rundami narasta, a przeciwnik bezrefleksyjnie przyjmując kolejne ciosy ani myśli odpuścić, dać chwili na wytchnienie. Siłą rzeczy „Góral” w końcu zwalnia, to powoduje, że ciosy przeciwnika, bite nie tylko po głowie i tułowiu, ale również świadomie i brutalnie uderzane po rękach, po barkach coraz częściej dochodzą do celu. Polak się jednak nie poddaje, zaciska zęby i robi wszystko co w tych okolicznościach jest możliwe by wygrać. W efekcie zmęczony, w obliczu nieubłaganie szarżującego rywala, nie mogąc zrobić sobie rundy „odpoczynkowej”, zostaje brutalnie spacyfikowany. Chris Arreola wygrywa przez nokaut.
Cristobal „The Nightmare” Arreola jest nie tylko pięściarzem twardym i destrukcyjnym, ale ma również ogromne serce do walki. On chce zostać pierwszym w historii meksykańskim mistrzem świata wagi ciężkiej i Tomasz Adamek wydaje się być dla niego ostatnim stopniem do pokonania przed kolejną walką mistrzowską. Arreola mówi, że bycie pierwszym meksykańskim championem królewskiej dywizji uczyni go w pamięci ludzkiej nieśmiertelnym, to daje mu ogromną motywacje. Bardzo motywuje go również fakt, że w swojej rodzinnej Kalifornii walczył będzie na oczach swoich meksykańskich ziomków. W związku z tym wszystkim spodziewać się można, że naprzeciw „Górala” wyjdzie prosty, ale wściekły i nieprawdopodobnie zmotywowany buhaj z rządzą mordu w oczach. On bity i ośmieszany będzie nieubłaganie parł do przodu, do samego końca. Swojego albo Adamka. Czy wiec Tomasz „Góral” Adamek okaże się być dostatecznie sprawnym i dobrym kondycyjnie matadorem? Odpowiedz na to pytanie poznany już w te sobotę.
Tomasz Chomirski
boxing.pl