WODYN: skoro ja jestem małpiszonem, to Ty gorylem. Hardly

.
Gosteczek, ramboszcza: plecom najwyraźniej służy różnorodność treningów, jakiej im nie skąpię.
Knife: Jak bedzie okazja to coś pstryknę/nagram, ale nic na siłę. Ja chodzę w te dni co zwykle. Co do piątku, to obawiam się że możemy się rozminąc, ja wyparuję, zanim Ty wparujesz. Wodynowe treningi nie zajmują mi za wiele czasu. Z klatą jestem w stosunku do Ciebie do tyłu, ale ja bloku nie mam i ciągle dorzucam. W kwestii skoksowanego kolegi to nie zdziwiłoby mnie, gdyby cisnął 150kg, w końcu sam niewiele mniej waży

. Tego Jarka nie kojarzę...
Z wioseł zrób jakis filmik i wrzuć.
WODYNA chcesz gonić czy co?

. Aha, 40cm w bicu już zrobiłeś?
Tak na marginesie – jak każdy ćwiczący wie – plecy za duże być nie mogą, więc niech tam sobie spokojnie rosną, chodź mi osobiście zależy też na tym, by pokazały bezwstydnie jak najwięcej detali

.
Padło tu wcześniej pytanie o porównanie efektów działania standardowej l-glutaminy oraz glutaminy NAG ze stosowanego przeze mnie Glucetylu. Otóż empiryczne porównanie skutków ich działania do prostych nie należy. Nie zaobserwowałem przykładowo żadnych zmian, jeżeli chodzi o poziom zakwaszenia mięśni, bo w ostatnich tygodniach jest bardzo niski, co najzwyczajniej w świecie dowodzi, iż jestem w dobrej formie, a w diecie nie ma znaczących niedoborów. Jedyną zaobserwowaną różnicą jest fakt, iż w ubiegłym tygodniu – na Glucetylu – byłem bardziej wyspany/wypoczęty, natomiast teraz trudniej mi się rozkręcić w ciągu dnia.
Kluczową zaletą NAG jest – najprościej mówiąc – to, że jest nieporównywalnie bardziej wydajna od zwykłej l-glutaminy. Pokusiłbym się nawet o nazwanie jej swoistym koncentratem, gdyż KILKUNASTOKROTNIE więcej jej procent dociera do mięśni. L-glutamina, podczas jej starań o przeniknięcie do docelowej tkanki mięśniowej, jest łatwo i bezwzględnie rozgrabiana przez inne tkanki na własne potrzeby, natomiast NAG, przedziera się do celu niczym ferrari, tracąc po drodze nieporównywalnie mniej ze swej zawartości. Reasumując: chcąc dostarczyć DO CELU (czyli tkanki mięśniowej) podobną ilość glutaminy za pośrednictwem standardowych kapsułek – powinniśmy ich wsuwać kilkunastokrotnie więcej niż w przypadku
N-acetyl-L-glutaminy... Oto cała tajemnica skuteczności NAG.
Niezależnie od wpływu glutaminy na rozbudowę tkanki mięśniowej, osobiście niesamowicie pozytywnie oceniam wpływ jej suplementacji, w połączeniu z 2g witaminy C dziennie, na odporność organizmu. Od czasu rozpoczęcia takiej „kuracji” (co miało miejsce jesienią), ani razu nie zachorowałem, co regularnie zdarzało mi się we wcześniejszych latach i skutecznie burzyło moje plany treningowe. Tym samym nie muszę co jakiś czas odrabiać chorobowych strat i mogę spokojnie iść cały czas do przodu, a to jest po prostu bezcenne. Oszczędziłem na szczepionce przeciw grypie, oszczędzam na lekach i nie potrzebuję megacyklonów, by odbudowywać potracone w chorobie kilogramy. Moim zdaniem kasa wydana na Glutaminę i dobrą witaminę C (bo jedna drugiej nie jest równa, z uwagi na poziom wchłanialności oraz tempo uwalniana się do organizmu) to moja najlepsza kulturystyczna inwestycja, zaraz po kasie wydanej na porządne żarcie z konkretną zawartością białka. Ja wiem, że ciekawiej jest poczytać sobie o „efektownych skutkach” działania boosterów testosteronu, hormonu wzrostu, itp., ale rzeczy, które naprawdę efektywnie działają jest niewiele. To tak samo, jak w przypadku początkujących adeptów kulturystyki: siedzą na siłowni 2 razy dłużej, gadają przy tym i wypoczywają 4 razy dłużej i robią ćwiczenia 8 razy bardziej wymyślne od weteranów, osiągając wyniki kilkunastokrotnie gorsze

. Get it?
Zmieniony przez - Hardened w dniu 2007-03-29 10:02:25