Co do stresu.
Mam teraz taki trening ze mam planowane progresje. Tj. z treningu na trening w conajmniej jednym cwiczeniu na dana partie staram sie cos zwiekszyc. Tabelki, te sprawy. A ze jestem na Cell Pumpie sila idzie dobrze i daje rade. No i mam sobie trening barkow, idzie mi ledwo co. Tydzien pozniej robie a przegapilem przepisujac ciezary ze mam tu progres. No i robie i mi nie idzie. I dolina bo mysle "kurna szlo mi jeszcze gorzej niz tydzien temu, co do chu!". No i rozkmina ze moze cos zmienic, ze zmniejszyc ciezary, ze liczbe serii, ze pokombinowac z progresja z serii na serie. Mieszam.
No ale w koncu wracam do domu i patrze w tabelke i co sie okazuje? Mialem wiekszy ciezar.
Biceps odrazu mi o 1cm urosl
Nastawienie jest strasznie wazne. Podejrzewam ze na tym polega sukces "za malej progresji". Nauczylem sie tego dzieki radom Wodyna i teraz stosuje. Poki co nie wiem czy przyczyna dramatycznych wzrostow sily jest CP czy metoda ale nie wazne, wazne ze idzie. Nawet nie calkiem chodzi o to czy idzie faktycznie tylko o to czy jest wrazenie ze idzie. Progres buduje.
(I tu wszyscy grzecznie idziemy czytac artykul Krzycha666 "strach przed wynikami")
Generalnie nie jestem pewien czy rozne
metody treningowe, rowniez te wypracowywane osobiscie, nie sa lepsze TYLKO DLATEGO ze mamy do nich pozytywne nastawienie a do innych nie. Ze wydaje sie nam ze sa lepsze i wlasnie dlatego faktycznie sa lepsze.