Ponieważ bardzo smakują mi koktajle, ryby od długiego czasu goszczą w mojej misce, myślę, że pozostanę przy takim sposobie odżywiania, dodając może gotowane/smażone jajka. Byłoby miło, gdyby ktoś mógł podpowiedzieć jaki przyjąć rozkład, ale skoro muszę sama zadecydować będzie jak będzie. Zweryfikuję jak to wychodzi w tygodniu, jeśli jem to co lubię i w takich ilościach jakie dyktuje mi organizm. Jedyna obawa, że będzie tego drastycznie mało- podliczyłam kiedyś z ciekawości jeden taki dzień (kobiety w akcji czterdziestkowej nie liczyły) i wyszło mi niewiele ponad 1200 kcal B/W/T na oko ok. 100/20/85... a nażarta byłam po uszy cały dzień.
Im dłużej czytam, coraz bardziej przekonują mnie również słowa Pana Cordaina i sądzę, że może warto wypróbować dietę. Tym bardziej, że dieta wyklucza to do czego zawsze musiałam się zmuszać lub co powodowało różnego rodzaju problemy gastryczne czyli, w szczególności chleb na zakwasie (zgaga), ryż, makaron (j.w + zaparcia), strąki (wzdęcia). Tyle tylko, że takie żarcie oznacza z całą pewnością LC, a to Marta swego czasu odradzała.
Co do treningu - pojadę tym planem jeszcze z 3-4 tygodnie, tak aby maksymalnie trwał 12 tygodni. Nie wiem co potem. Próbowałam coś ułożyć, ale marnie mi to idzie.Najwyżej wrócę do jakiejś staroci, trudno, albo ściągnę od kogoś.
Takie tam dywagacje, głównie ku mojej pamięci.