PaatikNorth... a jak tak już piszesz o tej wadze - to znasz swój set point? To znaczy wiesz jak nisko możesz zejść i utrzymać? U mnie zawsze to były okolice 58 kg. Teraz po roku ćwiczeń widzę, ze pewnie bym jeszcze z kg dała radę zejść i nie zamordowała wszystkich dookoła. Ale pamiętam jak w Liceum marzyłam o 55kg - musiałam zjechać dosłownie 1k - za żadne skarby tego świata organizm nie chciał!
Dzisiaj rano widziała w dziale dziennik dziewczyny z bikini z Londynu (gdzieś go przenieśli?) - ona ważyła jakieś 56 kg przy wzroście grubo ponad 170. Ciekawa jestem jak ta waga zmieni się po starcie, bo nie chce mi się wierzyć, ze łatwo bedzie tak nisko utrzymać.
U mnie kiedy pracowałam to było w okolicach 55-56. Najmniej 54, ale to już wychudzona byłam. Dużo wtedy na nogach około 7 godzin aktywnie, często ciężki towar do noszenia, kawa goniła kawę, jedzenie trzy razy dziennie, do tego niestety były papierosy (szczęśliwa jestem że z tym skończyłam) także wszystko na skraju było.
Nie wiem jak przy siłowym wysiłku będzie u mnie, możliwe że to właśnie 60. Jednak tak jak pisałam już wcześniej jeszcze spróbuje trochę pozbyć się fatu tu i tam, po woli no stress. Uda się to dobrze, nie to nie, będę ćwiczyć z tym co jest. Głodówek nie zamierzam robić co najwyżej zastanawiam się jeszcze nad cardio dwa razy dziennie po 30 min, tyle że siłki w pobliżu otwarte tylko do 22 jedna do 22.30. Nie wiem czy wyrobię czasowo z tym.
Take your dreams seriously.