Opowiastki o niskiej jakosci miecha w uk i irl to brednie wasatych marianow, ktorzy stoluja sie w lidlu
Znajomych w IRL wyprowadzilem z bledu jak im podalem stek ktory dojrzewal 10 tyg od mojego lokalnego rzeznika w Dublinie, piekna sprawa - zawsze ktostam & Sons, biznes z tradycja od pokolen, ktorego wlasciciel sam zjada wlasne wyroby, wiec wie co dobre i nie sprzedaje lipy
Ceny 2 razy wyzsze niz w supermarkecie, ale za jakos sie placi
Jak znowu zalecialem do polski to bylem przerazowny, sklepy kvrwa "miesne" gdzies cyc z kury, watrobka, jakas wieprzowina (za ktora nie przepadam) i wolowina "extra", czyli kawalek holewy
W Polsce nie ma czegos takiego butcher, sa komunistyczne miesne gdzie oprocz tego co wymienilem jest nieco nabitych woda wedlin, "dobra pani ta szyneczka" "ludzie biora" - autentyczny dialog ze sklepu
Wiec okazalo sie ze jedyne mieso lepszej jakosci w polsce paradoksalnie mozna dostac w supermarketach, ale dalej nigdzie nie dorwalem dobrej wolowiny, a placilem do 40zl/kg, jedynie jak cielecina byla to bylo spoko (chyba 60zl/kg), ale i tak na gulasz, bo steka z tego nie zrobisz
Szynka hiszpanska czyli jamon iberico, sztuka sama w sobie, takie zwykle kosztuja pewnie ze 30 ojro / kg (przynajmniej w hiszpanii), ale najlepsze dochodzic potrafiac do 200 i wiecej
Poczytaj sobie - specjalna sztuka przyrzadzania takich szynek
Wegierskie kielbasy sa tak pikatne az wysrywasz flaki na drugi dzien, ale uwielbiam je - w Uk pewnie powinny byc w jakims deli, ja je jadlem tylko na Wegrzech
Z polskiej kuchni to lubie tylko ta hlabiowska
Czyli cos unikalnego, jakas dziczyna itd. - tak jak krolowie jedli, a nie komunistyczne chlopstwo za PRLu
Miesa i miody pitne, to jest uczta
Poza tym wszystko naprawde jadlem lepsze z innych krajow...
a co do klusek to wlosi byli pierwszy i sie to gnocchi nazywa
czasem sobie zrobie z krewetkami, albo skalopy ala carbonara (z boczkiem i cebula), ale ze kvrwa ciagla
redukcja od pol roku, ktorej skonczyc nie moge to wegli malo jadam
tak w ogole to jak mam czas to gotuje restauracyjne dania i nie raz juz lepsze wyszly niz w restauracji, ale gotowac to trzeba umic
a jak nie mam czasu to niesmiertelne bbq na balkonie, kawal dobrej wolowiny, albo ta nieszczesna kure (bo trzeba czasem dac flakom odpoczac) na grilka, salatka z awokado, pomidorkow, swiezej bazylii i miety i odrobine octu jablkowego na miodzie i orzechy nerkowca, no i oczywiscie oliwa z oliwek (z ekstraktem z cytryny) - ostatnio w takiej salatce zasmakowalem, czas przyrzadzenia wszystkiego - 15 min
ps. sprobuj kuchni japonskiej (nie po prostu sushi) to jedna z moich ulubionych i jedyna chyba ktorej nie potrafie samemu przyrzadzic, jej esencja jest prostota i swiezosc skladnikow, za chvja nie kupie nigdzie tego tak swiezego jak oni maja, poza tym to doswiadczenie same w sobie...
zazwyczja kosztuje w chvja, np niemal 200 baksow zaplacilismy za kolacje - najwiecej ile w zyciu wydalem w restauracji, ale doswiadczenie zayebiste - jak tylko skonczylem jesc kelnerki w kimonie biegly z kolejnym daniem i klaniajac sie mowily "thank you for waiting"
No i musi to byc rzecz jasna restauracja ktorej wlasciciel jest japoncem, obsluga to same japonki i stoluja sie tam japnczycy
Inaczej to podroba, w Bangkoku jadlem niezle japonskie zarcie, ale z leniwa tajska obsluga (tajowie sa w chvj leniwi jako narod) to juz nie bylo to odczucie, juz nie czulem sie jak samuraj
Zmieniony przez - Scorpio93 w dniu 2010-07-11 04:14:34