Wniosek jest taki, że jednak rosnąca popularność i dostępność SW kontaktowych paradoksalnie wyszła i aikido na dobre.
Kontakt ze światem zewnętrznym robi dobrze w każdej sytuacji- wymiana doświadczeń w dowolnej dziedzinie rozwija obie strony. Bronią się przed nią tylko grupy, które mają coś do ukrycia, bo wyznawcy ich ideologii, boleśnie skonfrontowani z rzeczywistością, mogą zostawić swoich guru, prezesów i patriarchów, a tym ostatnim nie wpływa to dobrze na zawartość portfela. Stąd takie podejrzane organizacje wbijają do głów swoim "wiernym", że świat "na zewnątrz" pełen jest chorych psychicznie zazdrośników, złoczyńców i dewiantów, z którymi nie należy się zadawać...
Mnie na karate uczyli czegoś w rodzaju shomena ale na obojczyk (była też wersja z zaciśniętą pięścią),
Dostałem kiedyś czymś podobnym. Tyle, że uderzająca ręka nie była sztywna i prosta jak miecz, ale raczej rozluźniona (choć dłoń były zaciśnięta)-to było bardziej jak "smagnięcie" niż "cięcie" a powierzchnią uderzeniową były kostki (
knykcie) palców wskazującego i środkowego. Czy to był yokomen czy nie-kwestia nazwy ("men" to głowa, "yoko-men" to atak w bok głowy) ale przy precyzyjnym trafieniu bolało jak cholera
A teraz bez 6 kyu się nie pokazuj na treningu dla zawansowanych,chociażbyś nie wiem co potrafił. Kasa i jeszcze raz kasa!!!
Wszystko zależy od klubu. Najzdrowsze jest podejście, że jeśli ktoś czuje się na tyle pewnie, żeby trenować w grupie zaawansowanej i jesli wedlug prowadzącego da sobie radę (głownie chodzi o znajomosc padow), to moze cwiczyc niezaleznie od stopnia.
Zmieniony przez - Cavior w dniu 2009-09-18 17:23:47