Melduję się!
Jakoś mi dzisiaj humor nie dopisywał, to wszytko wina Marcineckiego, który napisał cos o dwóch tygodniach diety
Wczoraj było 34 ww i 1238 kcal, dzisiaj jest 31,53 ww, kalorii 970, kieliszkiem czystej wódki nadgoniłam ilość samych kalorii(na złość Marcineckiemu). Świętowaliśmy popłacone rachunki
Ja wiem, że gorszę Was i wywołuję złośliwe mysli i komentarze. Ale znam siebie, lat mam sporo i całe życie walczę z nadwagą. Wiem, że nie byłabym w stanie prowadzić takiej diety non stop, bez tego jednego dnia luzu, czy bez zamienników. Może inaczej, byłabym w stanie, ale przez tydzień - dwa, a nie kilka miesięcy. Poza tym wkracza tu już mój wiek. Kilkanaście lat temu to przy takiej diecie i rowerze to w miesiąc chudłam 13 kg, nie 6,5 jak teraz. Widzę, jak teraz jest trudniej.
Teraz widzę jednak też inną róznicę, na plus: nie muszę się wspierać lekami hamującymi psychiczny głód i łakomstwo, nie bywam głodna, mieszczę dużo mniej żarcia bez żadnego wspomagania. Łykam tylko, jak sobie przypomnę, jakieś witaminy. Mam nawet problem, aby doskoczyć do 1200 kcal dziennie! Bo jak to osiągnąć na fuj-sałacie?
Nie jestem alkoholikiem (chyba
), ale lubiłam wieczorem, w dni, gdy nie musiałam jeszcze późno pracować, wypić sobie piwo czy drinka czy większą lampkę wina. I raz w tygodniu na działce 1-
2 piwa wypić po pracy fizycznej.
Wiecie, że od 25 maja wypiłam tylko 2 razy piwo? W niedziele będę pic wino, nie piwo, pod te sałatki
A sałatki będa pyyycha, własnie jestem na etapie gromadzenia i przerabiania przepisów na sałatkę grecką z serem feta
Kto zna BTW szynki konserwowej?