Szacuny
601
Napisanych postów
1849
Wiek
35 lat
Na forum
17 lat
Przeczytanych tematów
208656
Ale z siadem też coś w końcu ruszyło i tu mogę jeszcze progresować najbliższe tygodnie. Na początku mikrocyklu testowałem nowe ustawienia stóp i siadam nieco szerzej niż standardowo i to się u mnie sprawdza. Dodatkowo po latach zacząłem znowu używać pasa treningowego do jednej najcięższej serii roboczej i mam wrażenie, że dopiero teraz umiem go używać(w sensie trzeba odpowiednio przy nim oddychać). Dzięki temu nie wygina mi pleców przy większych ciężarach.
Szacuny
14751
Napisanych postów
53558
Wiek
35 lat
Na forum
18 lat
Przeczytanych tematów
402482
arturl1986
pas zazwyczaj nie powinno sie zapinac zbyt mocno przy siadach i wypuchac brzuch przy oddychaniu
Byłem kilka razy na zawodach TS, fakt że akademickich, ale jednak i raczej pasy zapinane były ile się dało i to często z pomocą partnera.
Skąd u Ciebie inne podejście do tematu Arturze?
Szacuny
14751
Napisanych postów
53558
Wiek
35 lat
Na forum
18 lat
Przeczytanych tematów
402482
Ogólnie, to próbowałem na wiele sposobów i najkorzystniej jest mocno spięty samemu. Jak próbowałem z pomocą, to pas wbił się między żebra, a miednicę i ogólnie to mogłem sobie więcej szkody zrobić niż pomóc
Szacuny
601
Napisanych postów
1849
Wiek
35 lat
Na forum
17 lat
Przeczytanych tematów
208656
Dawno nic nie pisałem, ale w zasadzie nie było o czym. Taka nicość. Niby cały czas trenuję, zdechłbym bez tego. Makro od pewnego czasu nie liczyłem. Dobijał mnie fakt codziennych bóli brzucha i dolegliwości trawiennych. Kolejna konsultacja z lekarzem, który po przejrzeniu wszystkich badań stwierdził, że nie przychodzi mu do głowy nic, co można by było jeszcze sprawdzić. Za namową mojej kobiety i rodziny dałem się namówić, żebym udał się do psychiatry. Wiem jak to brzmi. Tym bardziej, że nie jestem człowiekiem ze skłonnością do depresji czy lęków i mimo na prawdę momentami chvjowego samopoczucia nie było ze mną mentalnie nigdy tak źle. Nie zamknąłem się w domu. Chodzę do pracy, nawet mam dobre wyniki i coraz lepszy $. Jednak ok, wiercą mi tak od roku, że stresy, że to, że tamto, to postanowiłem - ok, spróbuję. Od lekarza dowiedziałem się, że są metody psychiatryczne leczenia jelita drażliwego. Po pierwszej wizycie dostałem na 2 miesiące tabletki uspokajające. Pierwsze dni byłem po nich cholernie senny i wzmogło mi to zaparcia, z czym i tak mam na co dzień problem. Minął tak miesiąc - poprawy ze strony układu pokarmowego brak i obczytując się w kolejnym źródle wpadłem na ciekawą informację odnośnie SIBO. Temat tej choroby przewijał się u mnie kilkukrotnie. Robiłem wodorowe testy oddechowe w dwóch placówkach. Oba badania z wynikiem negatywnym. Dwokrotnie wdrażałem standardowe leczenie rifaksyminą- też bez choćby chwilowej poprawy. Tutaj jednak natknąłem się na informację, że ta choroba ma kilka "typów". Jeden z nich, w którym dominują właśnie zaparcia, wzdęcia i permanentne bóle brzucha charakteryzuje oprócz przerostu bakteryjnego, także przerost archeonów. Mikroorganizmy te żywią się wodorem, także w tym typie SIBO wodorowy test oddechowy daje wynik negatywny. Standardowe antybiotyki stosowane w tej chorobie nie działają na archeony, więc takie leczenie też nie zdaje egzaminu. Od razu sprawdziłem, gdzie mogę wykonać metanowy test oddechowy. Placówek nawet w miastach wojewódzkich jest bardzo niewiele. W Łodzi - nic. Ok, jest w Warszawie, trochę drogo, ale cóż i tak wydałem już majątek, a poprawy nie ma wcale. Po kilkudniowym przygotowaniu wziąłem wolne i przyszła pora badania. Diagnoza nie pozostawiła wątpliwości. SIBO typ metanowy. Tak jak przypuszczałem stężenie wydychanego wodoru było zerowe. Metan za to w kosmosie. Z jednej strony dla mnie przełom i historia jak z dr. House'a. Po ponad 2 latach znalazłem przyczynę - sam. Żaden gastrolog nawet nie wspomniał, że SIBO może mieć inną formę, niewykrywalną na standardowych testach i leczoną w inny sposób, a przerobiłem ich już kilku. W przyszłym tygodniu mam konsultacje. Trzeba będzie dobrze dobrać leki - antybiotyki, prokinetyki, leki pomocnicze, probiotyki, protokół żywieniowy. Zdaję sobie sprawę, że leczenie tego jest cholernie trudne, czasochłonne i bardzo kosztowne. Dla mnie to jednak światło w tunelu dla powrotu do normalnego życia, jak dawniej. Leczenie będę mógł zacząć dopiero w połowie maja, bo po majówce zabukowałem już dawno temu tydzień w Szczawnicy z dziewczyną i tam nie byłbym w stanie trzymać się odpowiedniego protokołu żywieniowego. Jednak czym jest te kilka tygodni, przy prawie 2,5 roku jak się z tym męczę. Się rozpisałem, ale może ktoś z podobnymi problemami coś z tego wyciągnie, może ma podobny problem, bo spotykam coraz więcej ludzi co narzeka na kichy.