Sforcia
witam Cię w mych skromnych progach
Co do Twojego pytania, to..cóż. Kobieta ćwicząca w ciąży jest tu całkowitą egzotyką. Mieszkam w małym miasteczku na południu PL i tutaj kult Matki Polki, a raczej dziecka jest bardzo silny. Momentami czuję się jak inkubator, nie jak osoba.
Pan prowadzący siłownię był zaskoczony, ale udzieliłam mu wyjaśnień, że mam swój plan, jego się trzymam i koniec i nie, nie potrzebuję pomocy. Poza tym on chyba myślał, że ja chcę schudnąć w ciąży
.
Kobiety natomiast zastanawiają się, czy ja jestem taka gruba, czy w ciąży (słyszałam w szatni
) i jeśli to ostatnie, to czy mam równo pod kopułą.
Jednocześnie to samo społeczeństwo bezpardonowo przyglądało się dzisiaj, jak zapieprzam z łopatą do śniegu i nikomu nie przyszło do głowy mi pomóc.
Gorsze atrakcje mam w pracy. Są takie 2 nawiedzone mamy, siostry i dziś mnie ochrzaniały, że piję w ciąży wodę mineralną! Że to syf, że CO2 przechodzi do krwioobiegu dziecka, że potem będzie miało kolki, blablabla...Nie wiem, nigdzie nie znalazłam potwierdzenia tych rewelacji. A wodę piję z uzdrowiska rzut beretem stąd.
Z wyżej wymienionych powodów również nie informuję rodziny (zwłaszcza rodziny męża, choć moi nie lepsi) o mych poczynaniach. Mąż wie, patrzy się krzywo, ale powiedziałam mu, że w ten sposób podważa moje kompetencje i czuję się jak potencjalna morderczyni.
Ja stoję na stanowisku, że skoro dobrze się czuję, mam ochotę i słucham swojego ciała, to nie ma powodów do obaw. Jeśli będę czuła, że nie chcę ćwiczyć, to się nie będę zmuszać.
A teraz miska for today:
1. gulasz z indora zaprawiany mąką ryżową, kasza jęczmienna
2. kanapka z chleba żytniego z domową wędliną
3. kanapka z chleba żytniego z domową kiełbasą
4. gulasz i chleb gryczany
do tego: cebula, pomidory, śliwki, bukiet warzyw
5. jeszcze nie mam pomysłu co...
o 19.00 - siłka
, będę więc edytować.