1. Wiosłowanie półsztangą oburącz rampa 10
10x30/10x45/10x60/10x70/10x80/10x90/5x100/5x80/5x60
Strasznie dużo z tym przysłowiowego pyerdolenia się – niewygoda w dokładaniu ciężaru, konieczność uważania na bezwładność sztangi i wreszcie niemożność wstania w pozycji technicznej z obciążonym końcem sztangi (bo drugi frunie w górę), w związku z którą muszę zgarniać go po łuku/na garbie skutecznie zniechęcają mnie do wrzucenia tego ćwiczenia na tym miejscu. Przez to wszystko za mocno się na grzbiecie skupić nie mogłem – czucie było bardzo słabe, a prostowniki dostały na tyle mocno, że ich pompa przeszkadzała we wiośle jednorącz.
2. Wiosłowanie sztangielką w opadzie w oparciu o ławce rampa 12
12x13/12x25/12x38/11x48/18x38/20x30
12x25/12x38/15x55/15x30/30x22
12x16/12x32/12x48/10x60/10x48/10x32/10x22
60 kg w końcu pękło na redukcji, większych sztangielek brak. Jedyne co wadziło przy ćwiczeniu to pompa dolnego odcinka grzbietu skutecznie utrudniająca regresję.
3. Pullover rampa 10
10x2 szt./10x3 szt./10x4 szt./6x5 szt.+4x4 szt.
10x2 szt./10x3 szt./10x4 szt./x5 szt.+x4 szt.
10x2 szt./10x3 szt./10x4 szt./(5x5+5x4+5x3+10x2) szt.
Czułem jak należy, ale mogłem te najszersze mocniej skopać, bo ekscentryki robiłem zdecydowanie za krótkie.
4. Wiosłowanie na wyc. dolnym rampa 8 i regresja
8x4 szt./8x6 szt./8x7 szt./8x8 szt./8x9 szt./5x10 szt./10x8 szt./(10 jednorącz+10 oburącz)x6 szt./10x7 szt.
Serie leciały jedna za drugą i pięknie orały grzbiet. Niestety nie udało się nagrać filmu obrazującego pracę grzbietu.
Trening zajął całe 45 minut, z czego pewnie ze 20 minut zajęła mi zabawa z tą cholerną półsztangą (jak następnym razem będę się w to bawić – to po prostu skorzystam z maszyny do wiosła T-Bar’em stojąc).
Po treningu się zapędziłem i zrobiłem 50 minut cardio ( jedna piosenka za daleko :).
Zrzut: