Na wstępie- dieta mi się rozpitoliła w drobny mak i jestem zła na siebie, że mam słabą silną wolę, która się tak łajdaczy strasznie, a na widok lodów dostaję małpiego rozumu
Do tego brak możliwości wrzucenia w dziennik.
Dalej upały mnie wykańczają, nic tylko leżeć na plaży, a tu trzeba w bunkrach
Treningowo jestem nieudolna przedostatnio tak wygrzmociłam głową o sztangę, że już podejrzewałam wstrząśnienie mózgu- do tego zbierało mi się na wymioty i bolała strasznie głowa, masakra Ale co dziwne po treningu mi przeszło..
Jak się żalę to się żalę jagody mają za dużo węglowodanów myślałam, że podobnie jak truskawki i maliny,a tu 2 x więcej przez to się nie najadłam
Wołowina mi się odbija pół dnia
Mąż mnie cały czas wku....
No i trening:
Rozgrzewka: bieżnia + kompleks
1. MC - słaby chwyt mam
2. Przysiad - po MC w takiej ilości powtórzeń łączony z suwnicą - powinien się nazywać KILER.
2b. Suwnica - zaczęłam od 70 i pociągnęłam całą serię. Pali do tej pory.
3. Wiosło - jak wyżej jestem dumna
4. Klata - jak zwykle najgorzej
Wcześniejszy trening -
1. PP - poszło wreszczie więcej i była radość
2. Przedni - pogubiłam się z techniką - chyba kręcenie filmu tak na mnie wpłynęło, że miałam konflikt umysłu z organzimem. Obawiam się, że może być źle.
3. Bułgar - Ciężar ciała był za ciężki
4. Drążek i jeżyk - ok
Stop boring me and think. It's the new sexy...