Wklejam michę. Wiem nie jest idealnie, ale jakoś ciężko wycyrklować równo 130g białka. O 16.30 mam zamiar potrenować pierwszy raz na siłowni (o ile mnie nie pogonią). Ogólnie to te 1600kcal jakoś tak dużo jest jak na dietę redukcyjną dla kogoś komu proces odchudzania kojarzy się z wyłacznie z chodzeniem na nieustającym głodzie.
Poza tym mam wrażenie, że strasznie dużo jem w pracy - dotąd były tylko 2 kawy + ewentualnie bułka z masłem i wkładką koło południa, co wystarczało na 10 godzin. Oczywiście wieczorem rzucałam się na lodówkę.
Teraz widzę, że odchudzanie to przede wszystkim zmiana starych, nieprawidłowych nawyków żywieniowych.
To, czego jeszcze nie ogarniam to treningi. Co prawda biegam (ostatnio czwartek, sobota, niedziela), ale jakoś tak wydaje mi się to trenowanie dosyć haotyczne. Staram się łączyć aeroby z interwałami i elementami siłowymi (skipy) żeby miało to ręce i nogi ale jakoś nie wydaje mi się, żeby to było to.
Po dzisiajszej wizycie w siłowni i rozmowie z trenerem postaram się ułożyć to wszystko w jakiś normalny harmonogram, żeby nie przegiąć.
Ogólnie widziałabym to tak:
poniedziałek, środa, piątek lub sobota: siłka (
trening obwodowy + ew. aeroby) Pozostałe dni (bez siłowni) treningi biegowe.
Założenia dla treningów biegowych: bieg ciągły nie dłużej niż 20 minut + interwały. Przez interwały rozumie się 30-60s intensywnego biegu w tempie ok 85% tętna max przeplatane z 60s truchciku lub marszu jeśli nie dam rady biec. Ilośc interwałów zależna od możliwości fizycznych.
Pytanie: czy do treningów biegowych wplatać elementy siłowe: np. skipy lub przeskoki przez coś itd czy dac sobie już siana bo w pozostałe dnie mam trening obwodowy?