Witam po tygodniowej przerwie spowodowanej przedświątecznym szałem w pracy. Raportuję, co następuje: miski tygodniowe czyste (załącznik poniżej) oprócz dzisiejszej. Przyznaję się bez bicia do snickersa. Nie wiem, co mnie napadło..byłam w terenie, weszłam na chwilę do Biedronki po wodę mineralną i w ostatniej chwili złapałam to dziadostwo. Zwalam na okres, bo dziś się zaczął. A zresztą..nic mnie nie usprawiedliwia i zdaję sobie z tego sprawę.
Jeśli już jestem przy babskich sprawach to strasznie się cieszę, że wszystko utrzymuje się w normie - ta ilość tłuszczu bardzo mi służy.
Treningi: załącznik poniżej. Mam kłopoty z wersją A - wszystko to takie płynne strasznie. Będę starała się jak najszybciej wracać na siłownię, bo moje hantle to tylko 40 kg. Pewnie za jakiś czas zabraknie do MC i przysiadu (pomijam kwestię gigantycznych krążków, które utrudniają mi utrzymanie równowagi). W zasadzie do wznosów łydek już mi brakuje i nie wiem, jak sobie sprawę utrudnić. Aero nadal nie robię tzn. staram się wykonywać króciutkie mini-treningi GPP, ale średnio mi to wychodzi. Nigdzie mi się narazie nie spieszy, chcę się skupić na siłowym. Wczoraj próbowałam 2 crossfitowych ćwiczeń z artykułu dla początkujących na
potreningu.pl (swing+sprawl) - przyznam, że kondycję mam lichą. Nie wiem, czy w ogóle się za to zabierać, bo gdzieś czytałam wypowiedź Martucci, że świeżynki niech nawet nie marzą o crossficie. W każdym razie nie świeżynki z dużym bagażem tłuszczowym.
Dziękuję za fatygę, jeśli ktoś dobrnie do końca tego przynudzania..