Święta, święta - a ja mam więcej pracy niż kiedykolwiek - nie ma to po prostu jak odpoczynek w domu. Po treningu (po którym oczywiście myślałam że ktoś mnie przejechał jakąś koparka - a nie wiadomo jaka siła nie pozwala mi dojść do domu - i wejść pod upragniony prysznic) okazało się ze czeka mnie co ... układanie krawężnika w ogródku i przerzucenie tony mokrego piasku - hip hip hurra Ale zaliczam to mimo obolałych nóg na + zawsze jakieś spalone kalorie. Tylko obawiam się o moje strzałki - które tak cudownie czuję jak chodzę. Ah dość marudzenia - ale to takie optymistyczne marudzenie - lubię się zmęczyć.
Czyli wygląda na to że nawet dobrze, że wypada mi ta praca na wakacje - zawsze to "odpoczynek" od treningu. Dziękuję obliques bo już miałam myśli w stylu - po co się męczyć jak i tak za trochę ponad 2 miesiące nie będę miała jak skorzystać choćby z siłowni. Ruszać i tak bym się ruszała - bo to już taki nawyk - ale po co męczyć tą dietę. A swoją drogą dalej dla mnie jest męką jeść i ćwiczyć - ale daję sobie czas na przyzwyczajenie. Jestem tak zmobilizowana, że po prostu musi mi się udać - i jak wypadnie mi niedziela wolna na wakacjach - to przejadę się rowerkiem nad morze te 15 km i nie będzie mi głupio się rozebrać Poza tym to chcę sobie udowodnić że potrafię i po prostu lepiej się czuć.
Nadszedł czas regeneracji po ciężkim dniu, idę leżakować przed telewizor
Życzę wszystkim miłych przygotowań do świąt.