Van Bronckhorst, Belletti i...
Davids. Sprawa tego ostatniego pana kończy się. Wszystkie karty zostały odkryte i najprawdopodobniej to Joan Laporta po raz n'ty zatryumfuje.
Ta umowa jest wielką niespodzianką, a zarazem potwierdzeniem, że w piłce wszystko jest możliwe. Jeszcze pare dni temu gazety spekulowały, jakoby Edgar Davids miał podpisane umowy z kilkoma klubami. Z Anglii i z Włoszech. Jednak 'Pitbul' powinien zostać na Camp Nou i w chwili obecnej wszystko na to wskazuje.
Jeszcze w tym tygodniu, przed rozpoczęciem Mistrzostw Europy w Portugalii Edgar Davids podpisze kontrakt z Barceloną. Ta transakcja jest bardzo ważna dla klubu ze stolicy Katalonii. Nikt z fanów Barcelony nie kwestionuje przydatności Davidsa, a im szybciej ta sprawa się skończy tym lepiej.
Reprezentant Holandii przyleciał wczoraj do Faro (Portugalia), aby tam wraz z holenderską ekipą przygotować się do wielkiego święta piłkarskiego jakim bez wątpienia są Mistrzostwa Europy. Do Barcelony wysłał swojego agenta, Roberta Geerlinga, który już zapoznał się z propozycją Barcelony. Ta oferta została przedstawiona Geerlingowi przez Ferrana Soriano vice-prezydenta Barcelony ds. ekonomii.
Ekonomiczne aspekty kontraktu zostały zaakceptowane. Teraz wystarczy jeden (ale jakże ważny) podpis zawodnika i wszystko gotowe. Teraz Barcelona musi się zdecydować na kolejny krok. Ma do wyboru dwie możliwości:
1. Spotkanie z Holendrem w ekskluzywnym hotelu przy plaży Falesia w portugalskim Algarve.
2. Przesłanie dokumentów Davidsowi poprzez Geerlinga.
Mimo wszystko ta decyzja może również wywrzeć wpływ na Holendrze (piłka nożna to bardzo skomplikowany sport - dop. red.).
Barcelona nie straci na tej transakcji nawet 0,5 Euro, a jak wiadomo jest to bardzo ważny transfer.
Prawdę mówiąc Barcelona zmieniła kontrakt Davidsa tylko w kwestii jego długości (przedłużony z 2 na 3 lata). W ostateczności to oferta Barcy najbardziej spodobała się Davidsowi. Najprawdopodobniej Holender zaprzestanie zaprzątać sobie głowy ofertami z Premiership i Serie A.
Dla Franka Rijkaarda transfer jego kolegi, z którym w 1995 zdobył Puchar Europy to prawdziwa ulga. Po złożeniu ostatecznych podpisów na dokumentach Frank będzie wesoło podskakiwał.