SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

[BLOG] Gacio, dziennik treningowy

temat działu:

Trening dla początkujących

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 47738

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
26.01.2019 r. ciężki, piękny, sportowy dzień ;)
Bieżnia: 20 min tempem 5:05 i później interwały 2x (200 w tempie 3:20, 200 w t. 7:30, 200 w t. 3:20, 400 w t. 7:30, 400 w t. 3:20, 200 w t.7:30) i na koniec 10 min w tempie 5:05. Ciężko, ale z racji, że muszę się z tych treningów "spowiadać" to musiałem dać radę ! ;)
Potem był drążek: 7,10,7,7,10 (3 ost. z zarzutem),
Brzuch: 20,25,25,20,20,25
Bardzo dużo rozciągania pleców i czwórek w nogach.
Pojechałem też na basen i przepłynąłem 1 km :) Dziś zjem wszystko co tylko napotkam ;)
Pozdro !
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
28.01.2019
Rozbieganie + 8x przebieżka. Nie znałem dotychczas ani jednego, ani drugiego terminu. Założenie? 60 min przy tempie 5:05 (przy tym tempie powinienem swobodnie rozmawiać-nie jest tak). Wyszedłem na dwór. Ślisko, mokro, ciężko. Pierwsze dwa km walczyłem o życie.. Potem szukałem w miarę nie śliskiej trasy i mądry człowiek wbiegł do lasu. Nie było ślisko, ale dużo nierównego terenu i nawet pół bałwana w ciemnym lesie bez światła napotkałem. Trochę się wystraszyłem, było ciemno, ja bez czołówki, a że biegłem niedaleko szpitala psychiatrycznego, to chciałem sprzedać mu 'buta' jednak w porę zauważyłem, że nie powinien zrobić mi krzywdy ;)
Pokonałem 13 nieprzyjemnych km, w tempie 5:10-5:30 mniej więcej, poniżej wrzucę zdjęcia. GPS chyba w pewnym momencie się stracił, ale trasa też była dość dziwna i pokazał oszukane 3:49. Za to ostatnie 4:12 jest już z przebieżkami (krótkie interwały w moim rozumowaniu) i myślę, że tak właśnie było :) potem wpadłem na Street wo i zrobiłem drążek. Ledwo żyłem, ręce się ślizgały i szukam wymówek, żeby tego nie robić. Jednak był tam chłopak, bez jednej nogi. Z uśmiechem na twarzy robił ciężkie pozy, a jego kolega robił mi zdjęcia. Szacun! Never give up bro!
Zrobiłem szybkie 8,7,5,8 pogratulowałem zaparcia i pobiegłem wolno do domu. Tam zrobiłem brzuch : 20,25,20,18,18,20,25 dziwnie prawda? Nie ja to wymyśliłem, tylko jedna strona internetowa. Ta dzięki której teraz robię tyle na drążku, więc wierzę że to działa. Z resztą dwa miesiące temu tyle brzuszków nie było dla mnie realne do zrobienia. Dziś odhaczam. Tak jak odhaczam kolejny dobry dzień. Trochę mnie boli, że te 5:05 nawet w jednym km nie zostało osiągnięte (nie liczę przebieżki), ale jest co poprawić. Będzie dobrze dzieciak! Eeeloo :)




...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
30 pizgający dzień pierwszego miesiąca nowego roku, z ciężkim powietrzem unoszącym się niewiele ponad ziemią.

Dokładnie tak, biegałem! Choć wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że do tego nie dojdzie. Ból za kolanem (ścięgno, wiązadło - nie wiem, nie znam się), późna pora związana z ograniczonym czasem wolnym, ziiiiimno i te cholerne ciężkie powietrze. Trasę wybrałem idealną. Chodnikiem wzdłuż drogi, bardzo ruchliwej z resztą, na której końcu widziałem znak MC'Donalds. Czyli spaliny poprzez ciężki - wynikający z pracy interwałowej - oddech, przerabiałem na świeży dwutlenek węgla. Ot ekologiczny Majk ze mnie ;) W pośpiechu zapomniałem rękawiczek, więc zdwojone zimno nie motywowało mnie do podwójnego wysiłku. Choć z czasem myśl o przetrwaniu zwyciężyła ostatecznie nad tą o zimnie. Przejdźmy do treningu:
Legenda:
BS - bieg spokojny w tempie 5:05
R - bieg w tempie 3:55 - 4:00
T - trucht
Miało być: 20 min BS, potem 200 R / 200 T + 2x (400 R / 400 T+200 R / 200 T+200 R / 200 T) i 10 min BS
Było: BS w tempie 4:50 - 5:20 - za cholerę nie umiem go ustabilizować.
R - wahało się tak 3:20 - 4:15 a trucht w granicach 7:30 - 8:30.

Całość wyszła 9 km w 49 min. Przy biegu noga nie bolała, dziś za to czuję jak targa i ciężko mi się chodzi (tak samo było przedwczoraj). Jak wszystko dobrze pójdzie to dziś zamiast basenu pojadę na saunę i się wygrzeję na luzaku :) Wieczorem może wrzucę jakiegoś screena z biegu. Pozdro :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
31.01.2019 r.
Miała być sauna i trochę basenu. Nie wyszło i szybko skoczyłem na siłownię.
Drążek: 8, 12, 8, 8, 8 - wszystkie siłowe ! :)
Brzuch: 20, 25, 20, 20, 25, 20
lekkie uginanie nóg, jako ćwiczenie na moje obolałe coś w kolanie.
Podciąganie na biceps: 4,5,4,4
Uginanie ramion gryfem prostym: 15*15, 15*20, 12*25, 15*20
modlitewnik z dipami w super serii: 15*15, 15*12,5 12*15, 15*15 i 12x 15x 20x 12x
triceps na linkach 4 serie
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
01.02.2019 r.
udało mi się opanować funkcję interwał w moim zegarku! Ha! Wychodzę z prehistorii i zaczynam stawać się future manem ;)
Pobiegłem betonem przemieszanym z lodem i śniegiem na stadion miejski gdzie 3\4 były w miarę przygotowane do biegania, natomiast pozostała część była lekko śliska. Mimo wszystko prawie zgodnie z planem pierwsze 20 min BS potem 4x300m R / 300m trucht + 400 R + kolejne 10 min BS w stronę domu, choć tu już biegłem przez las i nie dało się utrzymać tego 5:05 :/ Trening był dość łatwy w porównaniu do tych poprzednich, co nie da się ukryć trochę mnie cieszy ;)
Może powoli wchodzę na właściwy tor? :) Wynik końcowy: 8,38 km w równe 45 min, średnie tempo 5:22, średnie tętno 160 BPM.

03.02.2019 r.
Dziś miał być bardzo sportowy dzień, ale był tylko sportowy. Trochę energii brakuje.. :P
Noc wcześniej upłynęła mi wprawdzie bez alkoholu ale na pokerowej konfrontacji, z której wyszedłem przegrany ale ubawiony :) Z rana biegałem. Pobiegłem do rodziców, wziąłem w biegu ich psa (Plamka - to imię szczeniaka znalezionego przez mojego chrześniaka na osiedlowym śmietniku, jest mała, wygląda jak sarenka ale zawsze biegnie szybciej ode mnie i jest niesamowicie wytrzymała! W listopadzie przebiegła ze mną 24 km) i razem pobiegliśmy w teren gdzie założeniem było 60 min w tempie 5:05 co prawie mi się udało, bo zakończyłem całość w średnim tempie 5:08. Wyszło 11,69 km, średnie tętno 148 BPM.
Potem obiad, chill poobiedni i siłownia nastawiona oczywiście na brzuch i drążek + rozciąganie i rolowanie czwórek.
Drążek: 8,12,8,8 siłowo i 12 techniczne zarzucanie.
Brzuch: 25,25,20 z 10 sekundowymi przerwami między seriami i potem jeszcze 20,20,25
lekkie rozciąganie, rolowanie i do domu na skoki. O basenie nie było mowy, bo nie było z kim jechać. Część w pracy, część dogorywała po pokerze i nie było motywacji, żeby samemu jechać jeszcze dalej walczyć.
W nocy dopadł mnie głód na słodycze :( zjadłem całą czekoladę.. całą. Mleczną. Nie gorzką. Nawet smakowało :P
Wczoraj (przed czekoladą się też ważyłem i wynik waha się cały czas między 84-85 kg. Myślę, że z tego już nie będę zbijał bo za dużo mocy stracę, a jak już kilkukrotnie wspomniałem - czuję się zmęczony. Dużo wysiłku, czysta (w miarę możliwości) miska i jednak efekty tego muszą być. Treningi do lekkich też nie należą ;) Ale jeszcze z dwa tygodnie i wracam do typowej siłowni! :)
Słodkiego, miłego życia!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
05.02.2019 r.
Czas, czas, czas.. goni mnie czas. Ciężko jest pogodzić siłownię, bieganie i jeszcze basen, a szkoda! Wszystko mnie bardzo wkręciło (najbardziej sauna na basenie), jednak jeszcze przez jakiś czas muszę się skupić na biegach i drążku. Z tym drugim większy problem, bo na siłownię wpadam raz, max dwa razy w tygodniu.. Pogoda trochę komplikuje sprawę, ale w końcu mamy zimę. Nie narzekamy :) Jak wkrętka na biegi się utrzyma do wiosny, to będę biegał przed pracą, a po koksował. Ambitnie Majk, ambitnie. My tu gadu - gadu, a wczoraj odbył się kolejny mój trening biegowy.
Założenie? 20 min BS + 4x (400R\400 trucht) +10 min BS.
Zaczęło się od problemów ze złapaniem sygnału GPS, co (jak się okazało po treningu) dość mocno mnie oszukało na 1 km. Także pierwszy kilometr obfitował w start z zupełnie innego miejsca niż te, w którym faktycznie się znajdowałem. Potem było już ok. W ogólnym rozrachunku zmieniło to tylko średnie tempo, bo przecież na start było 20 min BS i tak też się stało. Biegłem w tempie ok 5 min z zachowaniem ostrożności, bo nie da się ukryć, że jest bardzo ślisko :(
Potem interwały: miały być cztery, ale znów nie rozkminiłem chyba chińskiego myślenia i zrobiłem pięć.. Dlaczego? Bo ustawienie w zegarku dystansu 400 m R potem 400 m truchtu i opcja REPEAT x4 zadziałała, że powtórzyło to moje ustawienie JESZCZE cztery razy, nie łącznie. Zawile mówię, Wy nie zrozumiecie (jeśli ktokolwiek jeszcze czyta mój blog o WYCISKANIU SZTANGI), ale ja za parę lat jak będę wydawał książkę pt "rób cokolwiek, bylebyś był w tym szczęśliwy" będę rozumiał co autor tego wpisu miał na myśli. Reasumując wyszło 20 min w tempie ok 5 min + 5x interwał 400m\400m 4:10 na 6:20 (tu fajna poprawa i trucht jest szybszy niż wcześniejszy - agonalny), następnie 10 min w tempie ok 5 min + dobieg do domu okrężną drogą i łącznie wyszło 10 km z średnim tempem 5:22.
Dziś ma być basen, brzuch i chyba na tym skończę. Plecy przez ten drążek, który de facto co drugi dzień robiłem są lekko dojechane, ale to mnie nie martwi. Za to ten ból w lewym kolanie.. Wczoraj na domiar tego wszystkiego jeszcze coś strzeliło w prawym kolanie i dziś ledwo po schodach schodziłem. WTF?! Jak będę za parę lat wydawał książkę pt "rób cokolwiek, bylebyś unikał sportu" to wtedy na tym blogu o dźwięcznej nazwie "Gacio, wpływ siły na wielokrotne wyciskanie" nie będę miał na myśli wyciskanie sztangi, tylko wyciskanie soku z cytryny lub pomarańczy. O będzie to blog kulinarny.
Trening udany, ból w nogach już bardzo nie. Martwi mnie to, bo 18.02.2019 r. muszę być przygotowany na 100 % !!!!!!!!! Będę.
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 77 Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 301
Michał, nie będę się rozpisywał bo za leniwy jestem i zwiększyłbym szanse na pobicie niechlubnego rekordu w błędach ortograficznych i nie tylko. Do sedna. Wielki szacun za Twoje osiągnięcia, to całe bieganie w moro SW to sport extremalny, już w sportowym stroju to wyczyn a w nim.... Mistrzostwo świata.Zastanawiam się czasem czy oprócz tego, że lubisz sportowe wyzwania i ruch jako taki nie ma w Twoich zmaganiach drugiego dna.... ;) ale to nie na forum, ha ha. Wytrwałości raczej Ci nie brakuje więc ZROWIA ŻYCZĘ. Niech moc będzie z Tobą.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
Mistrzostwem Świata bym tego nie nazwał, bo jakby nie patrzeć to wyniki miałem średnie lub czasem dobre. Nic więcej.
Masz rację, ponieważ ta lżejsza część była dla samego siebie, natomiast te ekstremalne elementy miały na celu wzmocnienie psychiki. Chyba się to chociaż w małym stopniu udało ;)
Drugie dno było, ale o tym niebawem jak pozbieram myśli :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
Mistrzostwem Świata bym tego nie nazwał, bo jakby nie patrzeć to wyniki miałem średnie lub czasem dobre. Nic więcej.
Masz rację, ponieważ ta lżejsza część była dla samego siebie, natomiast te ekstremalne elementy miały na celu wzmocnienie psychiki. Chyba się to chociaż w małym stopniu udało ;)
Drugie dno było, ale o tym niebawem jak pozbieram myśli :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 576 Wiek 37 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3665
Teraz pora na krótkie wyjaśnienie. Dokładnie tydzień temu, w poprzedni poniedziałek miałem testy sprawnościowe do służby zawodowej w wojsku. Tak, dokładnie. Chcę być żołnierzĘ. Nie będę. Przynajmniej nie w tym roku ;)
Wymagania stawiane kandydatom prezentują się następująco (będę pisał pospolicie):
1. Brzuszki - min. 65 x
2. Podciąganie na drążku - min. 16 x
3. Bieg wahadłowy 10 x 10 metrów - poniżej 29,2 sek.
4. Dipy - min. 16 x
5. Bieg na dystansie 3 km w czasie poniżej 13:00
6. Pływanie na dystansie 50 m (2x25 m) w czasie poniżej 50 sek.
7. Pływanie pod wodą na odległość 20 m.

Poniekąd mój trening zmieniłem bodajże już w kwietniu zeszłego roku. Pisząc zmieniłem, mam na myśli dołączenie do planu treningowego drążka i brzuszków, bo te dwa elementy ewidentnie u mnie kulały. Jeśli dobrze pamiętam to zrobienie 20 brzuszków było dla mnie wtedy bardzo dużym wysiłkiem i często łapał mnie tam dziwny skurcz, ból.. sam nie wiem jak to nazwać, ale skutecznie eliminowało mnie to z dalszej części treningu w danym dniu. Drążek również był mega męczarnią i zrobienie 4 serii siłowych po 5 repów było niemożliwe. Może i takie się zdarzały, ale na bank nie były tak rzetelne i techniczne jak dziś jestem w stanie zrobić! Ego +10 % i +25 % do zaj**istości mi teraz urosło ;) Przejdźmy może do wyników.
Brzuszki: 67 x zaliczone. Kilka niezaliczonych za niedotykanie łokciami kolan, lub brak akcentu na dotknięcie splecionymi rękami materaca. Mimo wszystko zaliczone. Kilka osób na tym poległo. Myślę, że to nie wina ich kompletnego nieprzygotowania tylko faktu INNEGO przygotowania. Mieli tam swoje zasady i nie było co komentować, tylko trza się było dostosować. Kto nie dał rady, odpadał - proste.
Drążek - zrobiłem 16 x. Nie, nie poszło na styk. W głowie miałem włączoną lampkę, że przecież im więcej tym NIE lepiej. Minimum trzeba zrobić i zrobiłem, więc dlaczego mam tracić energię na drążku, skoro jeszcze tyle konkurencji przede mną? Niektórzy robili do odcięcia, jednak nic tym nie zyskali. Inni odpadali nawet przy 15 powtórzeniu.. Nie było taryfy ulgowej, drugiego podejścia, czy jakiegoś współczucia. "Żegnamy, proszę się następnym razem lepiej przygotować, a nie tracić naszego czasu." Koniec, kropka.
10 x 10 m w biegu wahadłowym to element, którego kompletnie nie ćwiczyłem. Gram przecież w piłkę już 104 rok więc po co? No i co? Pykło. Cufaltem, ale jednak! Czas jaki wykręciłem, to 29,00 sek czyli 0,3 sek później i byłbym out. JestĘ królĘ farta :) Tu też kilka osobników odpadło i zostałem tam chyba jako najcięższy człowiek. Reszta wybiegana, że aż po twarzy było widać ich setki km przebiegnięte nie tylko w maratonach.
Dipy. Tu dla mnie sprawa prosta. Zawsze byłem w tym mocny, także nie było się czego obawiać. Jednak życie trzeba było utrudnić i przez brak akcentu do prostowania rąk nie zaliczono mi chyba z 5-6 powtórzeń. Mimo wszystko z uśmiechem na twarzy dobiłem do 16 akcentując każdy kolejny rep. Done!
Teraz 3 km i walka z samym sobą. Wiem jak mało biegałem, wiem że prawie cały bieg muszę lecieć tempem, które jeszcze tydzień z hakiem wcześniej biegałem w interwale i te 400 metrów było bardzo ciężkie. Wiem, że kontuzje mnie nie omijały w ostatnim czasie. Wiem, że muszę dać radę, gryźć trawę i udowodnić coś nie tylko sobie. Grupa 12 osób na start, okrążenie ok 350 metrów, o bardzo ostrym zwrocie, na którym wytracało się cenne sekundy. Start. Ruszyli. Ustawiłem się w tyle peletonu, bo wiedziałem, że będę jako myśliwy, nie jak uciekająca zwierzyna. Nie myliłem się ani trochę. Nie można było mieć zegarka, żeby kontrolować sobie tempo, więc biegłem i w zasięgu wzroku miałem przedostatniego kandydata. od ok 20 sekundy zacząłem ciężko oddychać. od 40 sekundy zacząłem bardzo ciężko oddychać i już pojawiły się pierwsze wątpliwości czy dam radę. Na szczęście gość przede mną zaczął puchnąć i zrównałem się z nim. Inaczej bardzo prawdopodobne, że świadomość ostatniej pozycji by mnie pogrążyła i odpuściłbym te zmagania. Po 1 km podano nam głośno czas. 3:50. Wow.. Tak szybko jeszcze nigdy nie biegłem. Nawet w szkole podstawowej. Kompan walczący również o życie w tym momencie mówi do mnie "czy.. czyli może...możemy tro.. trochę zwo... zwo..zwolnić". Nie miałem zbyt wiele sił, żeby z nim podjąć rozmowę, dlatego lekko spuściłem nogę z pedału gazu i staraliśmy się złapać oddech. Cały czas walczyłem w głowie, w płucach i na nogach jednak na szczęście adrenalina uśpiła nieco mą kontuzję. 2 km i informacja 8:20. Tu się człowiek już lekko uspokoił, bo wiedziałem, że jeszcze tylko ok 4 min i cel zostanie osiągnięty. Utrzymaliśmy w miarę tempo, ostatnie 100 metrów bieg do odcięcia i finisz z czasem 12:40. REKORD ŻYCIOWY! Oczywiście nie wśród kandydatów :P Pierwszy gość miał czas 11:15 ale..

..nie zdublował mnie! Ta dam! Jestem gość :) Zmieściłem się!! To jest najważniejsze. Później leżałem na ziemi przez jakieś 15 min i starałem się wyrównać oddech. Kolejna grupa w tym czasie zmagała się z tym niecodziennym torem. Swoją drogą ciekaw jestem jaki czas bym wykręcił, gdybym biegł tylko i wyłącznie w linii prostej? Nogi po 10 x 10 były bardzo spompowane, po 3 km były już do wyrzucenia. Nadszedł czas na basen.
40 km samochodem i to jedyny czas jaki miałem na odpoczynek. Obawiałem się tego pływania na czas, bo pomimo treningów to zawsze pływałem na odległość, nie na szybkość. Przyszła moja kolej, skok do wody i dzida w przód, paląc przy tym pozostałe kcal, których poza porannym śniadaniem dostarczyłem tylko w drodze kupując batona (nie miałem pojęcia, że to wszystko zajmie prawie cały roboczy dzień). Wróćmy jednak do wody. Płynąłem na maxa te pierwsze 25 m, potem się jakoś zakręciłem i nie odwróciłem pozycji. Nie było czasu na korektę i zacząłem płynąć na plecach. Oh yeah.. Taki też był plan, który miałem na tę sytuację. Dałem radę! Dopłynąłem w czasie 47 sekund i już tyko 20 metrów pod wodą dzieliło mnie od sukcesu. Próba wyrównania oddechu skończyła się fiaskiem. Było to niemożliwe. Nie miałem już siły, trzęsło mnie z zimna, ale przecież to tylko 20 metrów. Komenda do wody, wentylować się! Wszedłem, zanurzyłem głowę, powoli wypuszczam powietrze i zaczyna rozrywać mi płuca. Wkradła się lekka panika, bo organizm niestety odmawia mi posłuszeństwa. Staram się wyrównać oddech. Nic to nie daje. Musiałem już ruszać.. Schodzę pod wodę, odpycham się, wykonuję pierwszy ruch rękami i ..
..zaczynam pić wodę, bo brakło mi oddechu. Fatal error wypływam i kończę moją przygodę na 8 metrze. Było mi przykro, nie da się ukryć. Jednak trzeba się podnieść po porażce i z głową podniesioną wrócić do domu. Jest tylko jeden minus całej tej sytuacji - to, że się nie udało. Całą pozostałość zaliczam do pozytywów. Po pierwsze rok temu nie zrobiłbym tego testu nawet 60 %. Po drugie zobaczyłem jak to wygląda i na co trzeba zwracać uwagę. Po trzecie widziałem jednostkę od środka i już wiem, że bardzo chciałbym tam służyć. Teraz powrót na siłownię, na której nie będę już unikał drążka i brzuszków, do tego więcej będę biegał krótkich dystansów i na jesień kolejna próba. Będzie dobrze dzieciak! ;)
1
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Plan treningowy na mase do sprawdzenia

Następny temat

Jaki trening dla 14-latka?

WHEY premium