weekend stosunkowo słaby pod wzgledem treningwym. W sobotę czułem się jak dętka. Zero mocy,nie dosc ze spalem do 11,to jeszcze w ciągu dnia śpiączka mnie łapała a spać poszedłem o 22 dramat dosłownie...
w niedzielę wiele lepiej nie było. Może i wstałem nieco wcześniej ale jakiś taki obolały.Tez bez większych chęci do czegokolwiek...
w efekcie zrobine tylko:
podciąganie na drążku podchwyt
CC x 6
+5kg x 5
+10kg x 5
+20kg x 5+10kg x 1
+20kg x 4+10kg x 2
+20kg x 4+10kg x 2
+10kg x 6
+10kg x 8(nachwyt)
w zasadzie jak ostatnio. Aczkolwiek słabe samopoczucie skutecznie odebrało checi walki...
wpadło też bieganie dla uspokojenia sumienia. Choć to co zaprezentowałem to raczej trucht połączony z przestojami na marsze...a jak wróciłem to myślałem że mi nogi odpadną. Nogi bolały od samego leżenia...
"Będąc na diecie najważniejsze jest, by wieczorem zasnąć, zanim się zechce żreć"