Jeżeli polscy komandosi z GRO-M-u uważnie śledzili losy Rambo, powinni wiedzieć, że najtrudniejszy przeciwnik to nie wróg na wojnie, ale zwierzchnik w domu. Brawurowy szturm polskich komandosów na irackie platformy naftowe docenił nawet prezydent George Bush, ale w kraju nie było entuzjazmu. Szef GROM-u, pułkownik Roman Polko, który tuż przed wojną myślał o odejściu z wojska w proteście przeciw próbie rozbicia jednostki, na razie pozostaje w armii. Ale już dowódca 1. Pułku Specjalnego Komandosów z Lublińca, płk Bogdan Kołtuński, odszedł do rezerwy. Uznał, że lepiej będzie czuł się jako zastępca wójta w Koszęcinie.
Komandosi nie cieszą się popularnością w polskiej armii, w której prym wiodą wojska pancerne i piechota. Te pierwsze mają dziś swojego szefa Sztabu Generalnego gen. Czesława Piątasa, od trzech lat forsującego plan osłabienia jednostek specjalnych. Padają propozycje: obniżanie pensji, dzielenie jednostek, włączanie ich do większych formacji, a nawet likwidacja GROM-u. Wszystko przez zawiść: o prestiż, wysokie zarobki, lepsze wyposażenie.
- Ale i z lęku, że Sztab Generalny nie podoła dowodzeniu elitarnymi oddziałami - dodaje twórca GROM-u generał Sławomir Petelicki.
Z ust ministra obrony już w 2001 r. padła propozycja, by oddziały specjalne uczynić naszą specjalnością w NATO, ale niewiele się robi, by tak się stało. Sztab Generalny nie planuje nawet, by zatrzymywać wyszkolonych już ludzi. Po obniżce pensji o 40 proc. w 2001 r. z armii odeszło ponad 80 spośród blisko 400 żołnierzy GROM-u. Ostatni żegnali się z jednostką w styczniu, tuż przed rozpoczęciem operacji irackiej.
Właśnie wtedy dowódca, płk Roman Polko, napisał wniosek o zwolnienie ze służby. Sztab Generalny nie zaplanował jego wyjazdu na wojnę do Iraku i dopiero po interwencji ministra Jerzego Szmajdzińskiego dostał zaledwie "delegację służbową" na trzy tygodnie. Najbardziej jednak Polkę zirytował przygotowany przez Sztab Generalny w styczniu plan przeniesienia połowy żołnierzy GROM-u do Formozy, także elitarnego, lecz gorzej wyszkolonego i liczącego zaledwie 40 osób pododdziału nurków z Marynarki Wojennej. Gdyby nie sprzeciw szefa MON-u, pewnie już dziś Takie plany rodzą się w Sztabie co kilka miesięcy. Jeszcze na rok przed zamachem na WTC nieoficjalnie mówiono o rozwiązaniu GROM-u. Gdy okazało się, że jednostka ta może być niezbędna do walki z terrorystami, w Sztabie Generalnym powołano Oddział Operacji Specjalnych (OOS). 7-osobowe gremium oficerów, którym kieruje ppłk Zenon Popko, ma koordynować współdziałanie jednostek specjalnych. Ale już w 2001 r. OOS, zamiast wzmacniać GROM, opracował kolejną koncepcję jego osłabienia - wcielenie go do liczącego ponad 1000 żołnierzy, gorzej wyposażonego i wyszkolonego 1. Pułku Komandosów z Lublińca. Tych planów nie zrealizowano, ale w 2002 r. powstał plan połączenia GROM-u z jeszcze liczniejszą (2,6 tys. żołnierzy) 25. Brygadą Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego. Jej atutem miały być śmigłowce, które dziś GROM musi pożyczać od wojsk lądowych.
Oba pomysły zakładały, że GROM będzie podlegał dowódcy wojsk lądowych, a nie jak do tej pory szefowi MON. Dziś to minister osobiście określa, ile pieniędzy przypadnie GROM-owi, decyduje o jego użyciu. - Do dziś Sztab Generalny rozważa możliwość, by GROM podporządkować dowódcy wojsk lądowych - przyznaje gen. Mieczysław Cieniuch, szef Generalnego Zarządu Planowania Strategicznego w Sztabie Generalnym.
Sztab Generalny wyklucza pomysł poprzednich ministrów obrony, by na wzór amerykański powołać dowództwo operacji specjalnych. Dziś mamy trzy dowództwa wojsk: lądowych, lotnictwa i marynarki wojennej. Powstanie czwartego dowództwa - operacji specjalnych - podniosłoby rangę tych jednostek. - Amerykanie od lat wytykają nam, że nie ma u nas dowództwa, a w nim ludzi, którzy znaliby zachodnie procedury dowodzenia i potrafili pokierować akcją bojową jednostek specjalnych - narzeka gen. Petelicki. W dodatku Sztab pozbywa się nielicznych specjalistów. 54-letni płk Jan Świeboda, który działaniami specjalnymi zajmował się przez 28 lat, w czerwcu musi odejść, ponieważ nie dostał żadnej nowej propozycji. - Żałuję, że moja wiedza na nic już się nie przyda - mówi Świeboda.
,,Jesteście bowiem żołnierzami z wyboru, jako najlepsi z najlepszych."