...
Napisał(a)
Udzial dowodcy jednostki w akcji to jakis chory pomysl i nie wiem skad wam do glowy przyszedl. Kazdy w jednostce ma swoje zadanie i zadaniem dowodcy nie jest bezposredni udzial w akcji. Bardzo czesto nawet nie biorą udziału w jej planowaniu, od tego sa dowodzcy wydzialow, sekcji ...itd. To tak jak by trener albo wlasciciel druzyny pilkarskiej gral w meczu.
...
Napisał(a)
Panowie "TYLKO" nie mailo umiejszac roli dowodcy pozatym nie napisalem ze mial by on brac udzial w akcji .jest on zbyt cenny ,jest tez wyraznie zaznaczone ze zdjecia traktuje jako pamiatke .dzieki za odpowiedzi ,odskocze od tematu to chyba wtedy w afganistanie rosjanie stwierdzili ze dowodc patrolu nie powinien miec granatnika podwieszonego pod bron poniewaz zbyt mocno angazuje go w walke i nie dokonca skupia sie na dowodzeniu pozdrawiam.
...
Napisał(a)
Jesli chodzi o dowodce patrolu lub druzyny w terenie to nie powinien sie zbytnio odrozniac od reszty zespolu, chyba wiadomo dlaczego.
...
Napisał(a)
commodore mysle ze brak granatnika nie spowoduje zdziwienia u panow bandytow czy terrorystow.i nie beda wnikac czemu ten gosc niema granatnika
:)
:)
...
Napisał(a)
"Komandos płci żeńskiej", Krzysztof Chrapek, MMS Komandos, luty 2005 r.
W zespołach bojowych GROM-u służą kobiety. Ich historia pokazuje, jak łatwo moż¬na zaprzepaścić wysiłek i entuzjazm ludzi, l jak łatwo pozbywamy się bardzo sku¬tecznego narzędzia do zaskoczenia przeciwnika. Wszak panie budzą mniejsze po¬dejrzenia, niż mężczyźni...
Pomysł gen. Sławomira Petelickiego. twórcy i pierwszego dowódcy GROM-u. który chciał utworzyć taki oddział, jest godzien pochwały. Ale jako zbyt odważny został utrącony, gdy specjednostka z MSWiA została przeniesiona do MON. Dziewczyny z GROM-u przeszły cier¬nistą drogę. Także z powodu kolegów z podod¬działów szturmowych. Stosunek, jaki do nas miała spora część mężczyzn najdelikatniej moż¬na określić jako ..niechęć" mówi Agata, która służyła tam między 1999 a 2003 rokiem. Ko¬ledzy niekiedy bardzo niechętnie patrzyli na ko¬biety, szczególnie, jeśli okazały się w czymś lepsze.
Górę brała męska duma.
• No bo jak to możliwe, żeby twardego koman¬dosa pokonała jakaś baba? dodaje kpt. rez. Majka Palewska. w formacji przez dziewięć lat.
Początki specjednostki były bardzo skrom¬ne. Funkcjonowanie najsłynniejszej polskiej formacji specjalnej zaczęto od jednego poko¬iku w Departamencie Kadr MSW. Zespół liczył kilku ludzi. Był dowódca, szef sztabu, logistyk.
/ najważniejsza: Monika Kupczyk, która zajęła się całą biurokracją. Doskonale znała angielski, więc szybko i poprawnie tłumaczyła stosy do¬kumentów, instrukcji i licznej korespondencji - wspomina gen. Petelicki.
Po jakimś czasie do formacji doszła druga kobieta Majka Palewska. W 1991 r. skończyła pedagogikę. Studiowała jednocześnie resocja¬lizację. Od kilku lat trenowała karate. Na macie zauważył ją Leszek Drewniak. Zaproponował, zęby przeszła do nowej formacji specjalnej. Poszukiwano wtedy dziewczyn dobrych w sztukach walki, jednocześnie biegle znają¬cych język angielski.
Z pierwszą ekipą kilkunastu ludzi poleciała na szkolenie do USA Byłam tłumaczem. Ale chciałam uczestniczyć w normalnym treningu. Trafiłam więc do grupy snajperów. Jednak Amerykanie nie pozwolili mi pójść na górski etap szkolenia. Myślę, że bym sobie poradziła. Byłam wtedy w naprawdę dobrej formie
Potem zaczęły się wizyty sojuszniczych szkoleniowców. Mnóstwo czasu pochłaniało tłumaczenie. Na początku łat 90. znajomość ję¬zyka angielskiego nie była najmocniejszą stro¬ną szturmanów. Zwykle pozwalano mi jednak normalnie trenować z facetami
W drugiej połowie lat 90. Petelicki opraco¬wał założenia niewielkiego oddziału kobiece¬go. Generał nie mówił zbyt wiele o swojej kon¬cepcji. Chciał bowiem przygotować zespół negocjatorów i osób do zadań typowo wywia¬dowczych. Kobiety zwykle budzą mniej podej¬rzeń, łatwiej więc im rozpoznać teren. Możli¬wości wykorzystania były spore. Ale napisać można tylko tyle, ze panie miały zajmować się rozpoznaniem „pod przykryciem'. To znaczy
iść do wroga często bez broni Dlatego ko¬niecznością była znajomość sztuk walki • mó¬wi Majka Palewska, która miała się zająć nabo¬rem chętnych
Ochotniczki z założenia miały przejść pod¬stawowe przeszkolenie szturmanów, ze szcze¬gólnym naciskiem na samoobronę oraz techni¬ki wywiadowcze. Dziewczyny musiały znać angielski, być wysportowane i dobre w sztu¬kach walki. Ppłk Drewniak miał dobre kontakty z akademią wychowania fizycznego oraz roze¬znanie w stowarzyszeniach sztuk walki, więc wiedzieliśmy,
gdzie i kogo można znaleźć
kontynuuje pani kapitan.
W czasie studiów na AWF we Wrocławiu wysłałam prośbę o informację, jak dostać się do specjednostki. Trenowałam kick-boxing, myślałam o pracy w policji, ukończyłam więc kurs ochrony osób i mienia opowiada Agata. Po dwóch latach przyszła odpowiedź. W liście była informacja, że jeśli nadal zainteresowana jest służbą, to powinna wypełnić ankietę. Po następnych kilku miesiącach dotarło zawiado¬mienie o dacie i miejscu egzaminu z wycho¬wania fizycznego. To przypominało zawody sportowe. Przyjechało ok. 50 kobiet. Oczywi¬ście nie podano nam minimalnych wymagań, więc wszystko robiłyśmy na maksa. Była roz¬mowa kwalifikacyjna, basen, podciąganie na drążku, brzuszki. Dla mnie najtrudniejszy oka¬zał się bieg na 3 tyś. m. Pogoda była paskud¬na, więc trasę pokrywał śnieg wymieszany z błotem. Bardziej niż o szybkość trzeba było dbać o utrzymanie się w pionie Agata opo¬wiada, że to był dopiero początek. Potem kan¬dydatki musiały przejść badania lekarskie, rozmowę z psychologiem i typową wojskową komisję lekarską.
Z 50 chętnych, do jednostki dostały się trzy kobiety. Po pewnym czasie zakwalifikowano jeszcze trzy. Wcale nie były to ..babo-chłopy Jedna wyglądała nawet filigranowo, uprawiała gimnastykę artystyczną. Inne tez przyciągały męskie spojrzenia.
Do takich należy X. Śliczna brunetka o drob¬nych rysach. Ma 32 lata. ale wygląda na dwa¬dzieścia parę. Wzrost 167 cm. wymiary 90-74-94. Przez prawie dwie dekady trenowała sztuki walki. Właśnie na macie została zauważona przez jednego ze szkoleniowców.
X ma chłopaka, który długo nie miał poję¬cia, gdzie służy wybranka jego serca. Narzeczeni widzą się tylko w weekendy, gdy X z Warszawy wraca w rodzinne strony. Nato¬miast rodzina i znajomi nadal są przekonani, że kobieta jest wojskowym instruktorem wy¬chowania fizycznego. To taka „przykrywka , którą tworzy wokół siebie każdy komandos.
Niekiedy z „legendą" są spore problemy. Tak było w czasie przygotowań do misji w Afganistanie. Początkowo miało lecieć po¬nad sto osób. Więc wśród znajomych ogłosi¬łam, ze w ostatniej chwili udało mi się wsko¬czyć na zwolnione miejsce na półrocznym kursie angielskiego w Kanadzie. Potem w Sztabie Generalnym decyzje o misji zmie¬niano jak w kalejdoskopie wspomina jedna z kobiet. Jej bliscy dziwili się, gdyż termin od¬dalał się, kurs odwoływano, potem znowu pojawiało się wolne miejsce. Aż ostatecznie „poleciał ktoś inny.
Panie nie musiały przechodzić typowej se¬lekcji w górach. Ale jedna ją pokonała. Prawo do udziału w tej weryfikacji wywalczyła sobie tez Kasia. Szła bardzo dobrze, ale ją zdyskwa¬lifikowano kpt. Palewska uważa, że wtedy da¬ła znać o sobie męska zawiść. Miałyśmy świadomość, ze każda z nas zajęła miejsce ja¬kiegoś faceta. To stale można było odczuć
dodaje Agata.
Miały się szkolić w sposób skryty nawet przed żołnierzami GROM-u. Dlatego pojawiły się problemy z zakwaterowaniem. Mieszkały w innym internacie. Spały w śpiworach na pod¬łodze przypomina Palewska. To dlatego, że pokoik był niewielki. Więc z łóżek zrobiłyśmy półki uzupełnia jej dawna podwładna.
Wcielonym po studiach nadano stopnie młodszych chorążych.
Szkolenie zaczynały od podstaw.
Tydzień zajęło uczenie się chodzenia z bronią i w pełnym wyposażeniu. To tak, jakby poru¬szać się, mając na sobie stale kilkanaście spo¬rych przedmiotów ważących w sumie kilka¬dziesiąt kilogramów. We wspomnieniach kobiet stale powraca wą¬tek niechęci ze strony sporej części GROM--owców. Ale do dziś wolę pracować z mężczy¬znami. Łatwiej się z nimi dogadać mówi pani kapitan. Kiedyś instruktor pochwalił mnie w czasie dynamicznego strzelania. Potem po¬prosiłam go, że jeśli jeszcze kiedyś zechce to zrobić, to lepiej na osobności. Tylko nie przy chłopakach! A przecież miałyśmy być dla nich wsparciem w czasie akcji. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wielu z nich nie chciało nas za¬akceptować wspomina jedna z pań. Agata dodaje jeszcze, ze mimo odejścia z GROM-u, nadal utrzymuje dobre znajomości z dawnymi towarzyszami broni. Jednym z jej przyjaciół był poległy w Bagdadzie por. ..Kask
Dziewczyny w jednym bardzo przypominały mężczyzn. W GROM-ie wielką wagę przy kła da się do godności i honoru. Gdyby człowieko¬wi maszerującemu z ciężkim plecakiem dać al¬ternatywę: „poproś, to cię podwieziemy, albo będziesz maszerował 30 kilometrów", to on bę¬dzie maszerował.
W tym czasie ze Sztabu Generalnego przy¬szły tez „ogólnowojskowe" wymagania dla ko¬biet. Były jednak tak żenujące, że dziewczyny same prosiły, aby obowiązywały ich ..męskie' normy. Przecież w akcji nie będzie podziału na płeć
Gdy w 2000 r. przyszedłem do jednostki obowiązywał już nowy etat. Zniknął z niego ze¬spół kobiet, negocjatorów oraz lotniczy. A do Formozy próbowano wysłać oddział wodny. Dla mnie priorytetem było ratowanie „wody" i pilotów. Tego ostatniego nie udało się ocalić. Ko¬biety trafiły do sekcji szturmowych. Nadal miały drugą specjalność. Tę, w której wcześniej się szkoliły opowiada płk rez. Roman Polko, były dowódca GROM-u.
Chwali też samozaparcie i poświęcenie ko¬biet. Np. ..Nikita" prowadziła w Mrągowie kursy przetrwania dla pilotów naszych sił powietrznych. Wspominam o niej. bo gdy zaczęty się problemy z cięciami pensji, ona powiedziała coś, co mnie ujęło. Zgodziła się na gorsze wa¬runki finansowe pod warunkiem, że nie zmieni się program szkolenia i nadal będzie mogła ro¬bić wszystko na dotychczasowych zasadach
kontynuuje Polko.
Radziły sobie w najbardziej nietypowych sytuacjach. Kiedyś jednej z pań żołnierze służby zasadniczej z ochrony poligonu w nie¬wyszukany sposób proponowali randkę w pobliskich krzakach. Zaczepiana podeszła do nich. przyjęła pozycję bojową i w prostych wojskowych słowach zapytała, czy ktoś ma ochotę na dalszy flirt Adoratorom błyska¬wicznie zrzedły miny.
Ale najtrudniejsza była świadomość, że
nie ma koncepcji
na wykorzystanie potencjału, który w nas tkwił. Przed przyjęciem do służby mówiono nam0 ciężkich i odpowiedzialnych zadaniach, jakie będziemy miały do wykonywania. A skończyły¬śmy na jakiejś papierkowej robocie. Dlatego po czterech latach służby zdecydowałam się na przejście do innej formacji mundurowej
mówi Agata, która odeszła w 2003 r. W tym czasie napisała pracę magisterską o jednost¬kach antyterrorystycznych na świecie. Intere¬sowała się w niej m.in. sposobem wykorzysta¬nia przez państwo odchodzących z elitarnych jednostek specjalnych. Wyszło jej. ze w po¬równaniu z USA. Wielką Brytanią, Francją, Izraelem, a nawet Rosją. Polska wypada żenu¬jąco... U nas komandosi odchodzący do cywi¬la znikają bez śladu.
Majka jest w cywilu od 2000 r. Gdy zdejmo¬wała mundur zgodnie z amerykańskimi stan¬dardami przez ambasadę USA w Warszawie potężny koncern zza oceanu poszukiwał spe¬cjalistów zajmujących się bezpieczeństwem. W czasie kwalifikacji pani kapitan pokonała m.in. kilku kolegów z GROM-u. Dziś odpowia¬da za ochronę filii koncernu w Europie Środkowowschodniej. Na studiach podyplomowych napisała pracę ..Kultura organizacyjna jako źró¬dło uzyskiwania przewagi konkurencyjnej na przykładzie formacji wojskowej GROM
Kobiety, które zostały w formacji poleciały na misje do Iraku Ciężko na to zapracowały
1 sprawdziły się w tych ekstremalnie trudnych wa¬runkach. Brały udział w operacjach bólowych. Wykonywały naprawdę dobrą robotę ocenia płk Polko, który je wysłał na Bliski Wschód. Jed¬nak pomysł gen. Petelickiego był nowatorski na¬wet dla Amerykanów Ci bowiem zatrudniają ko¬biety we wsparciu, a nie w pododdziałach szturmowych. Wielu komandosów z najbar¬dziej elitarnych jednostek specjalnych z USA nie potrafiło zrozumieć, ze kobieta może być dla nich równorzędnym partnerem. To było kolejne źródło kłopotów naszych dziewczyn opowiada oficer GROM-u. który służył w Iraku.
Kobiety GROM-ówki podkreślają, ze nie chcą jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Chcą robić to sa¬mo, co ich koledzy i być tak samo traktowane. Przypominają, ze w siłach zbrojnych USA nie ma podziałów na kobiety i mężczyzn. Dlatego o paniach służących w armii mówi się ..żołnierz płci żeńskiej". No ale historia GROM-u oraz misja w Iraku pokazały, ze wielu nie tylko pol¬skich dowódców nie dojrzało do pomysłu wy¬korzystania potencjału tkwiącego w kobietach. Nadal funkcjonuje stereotyp: wojownika doko¬nującego czynów bohaterskich oraz kobiety, która winna go podziwiać, rodzić dzieci i gotować obiady.
No właśnie, a gdzie w całej historii pań
z GROM-u są typowe obowiązki żony i matki?
To sprawa indywidualnego wyboru. Nie
wszystkim z nas spieszy się do macierzyństwa.
1 to wcale nie zależy od tego. czy służy się w wojsku uważa kobieta komandos. Ale ta służba wcale nie wyklucza rodzenia dzieci. Co przynajmniej jedna z pań już udowodniła.
W zespołach bojowych GROM-u służą kobiety. Ich historia pokazuje, jak łatwo moż¬na zaprzepaścić wysiłek i entuzjazm ludzi, l jak łatwo pozbywamy się bardzo sku¬tecznego narzędzia do zaskoczenia przeciwnika. Wszak panie budzą mniejsze po¬dejrzenia, niż mężczyźni...
Pomysł gen. Sławomira Petelickiego. twórcy i pierwszego dowódcy GROM-u. który chciał utworzyć taki oddział, jest godzien pochwały. Ale jako zbyt odważny został utrącony, gdy specjednostka z MSWiA została przeniesiona do MON. Dziewczyny z GROM-u przeszły cier¬nistą drogę. Także z powodu kolegów z podod¬działów szturmowych. Stosunek, jaki do nas miała spora część mężczyzn najdelikatniej moż¬na określić jako ..niechęć" mówi Agata, która służyła tam między 1999 a 2003 rokiem. Ko¬ledzy niekiedy bardzo niechętnie patrzyli na ko¬biety, szczególnie, jeśli okazały się w czymś lepsze.
Górę brała męska duma.
• No bo jak to możliwe, żeby twardego koman¬dosa pokonała jakaś baba? dodaje kpt. rez. Majka Palewska. w formacji przez dziewięć lat.
Początki specjednostki były bardzo skrom¬ne. Funkcjonowanie najsłynniejszej polskiej formacji specjalnej zaczęto od jednego poko¬iku w Departamencie Kadr MSW. Zespół liczył kilku ludzi. Był dowódca, szef sztabu, logistyk.
/ najważniejsza: Monika Kupczyk, która zajęła się całą biurokracją. Doskonale znała angielski, więc szybko i poprawnie tłumaczyła stosy do¬kumentów, instrukcji i licznej korespondencji - wspomina gen. Petelicki.
Po jakimś czasie do formacji doszła druga kobieta Majka Palewska. W 1991 r. skończyła pedagogikę. Studiowała jednocześnie resocja¬lizację. Od kilku lat trenowała karate. Na macie zauważył ją Leszek Drewniak. Zaproponował, zęby przeszła do nowej formacji specjalnej. Poszukiwano wtedy dziewczyn dobrych w sztukach walki, jednocześnie biegle znają¬cych język angielski.
Z pierwszą ekipą kilkunastu ludzi poleciała na szkolenie do USA Byłam tłumaczem. Ale chciałam uczestniczyć w normalnym treningu. Trafiłam więc do grupy snajperów. Jednak Amerykanie nie pozwolili mi pójść na górski etap szkolenia. Myślę, że bym sobie poradziła. Byłam wtedy w naprawdę dobrej formie
Potem zaczęły się wizyty sojuszniczych szkoleniowców. Mnóstwo czasu pochłaniało tłumaczenie. Na początku łat 90. znajomość ję¬zyka angielskiego nie była najmocniejszą stro¬ną szturmanów. Zwykle pozwalano mi jednak normalnie trenować z facetami
W drugiej połowie lat 90. Petelicki opraco¬wał założenia niewielkiego oddziału kobiece¬go. Generał nie mówił zbyt wiele o swojej kon¬cepcji. Chciał bowiem przygotować zespół negocjatorów i osób do zadań typowo wywia¬dowczych. Kobiety zwykle budzą mniej podej¬rzeń, łatwiej więc im rozpoznać teren. Możli¬wości wykorzystania były spore. Ale napisać można tylko tyle, ze panie miały zajmować się rozpoznaniem „pod przykryciem'. To znaczy
iść do wroga często bez broni Dlatego ko¬niecznością była znajomość sztuk walki • mó¬wi Majka Palewska, która miała się zająć nabo¬rem chętnych
Ochotniczki z założenia miały przejść pod¬stawowe przeszkolenie szturmanów, ze szcze¬gólnym naciskiem na samoobronę oraz techni¬ki wywiadowcze. Dziewczyny musiały znać angielski, być wysportowane i dobre w sztu¬kach walki. Ppłk Drewniak miał dobre kontakty z akademią wychowania fizycznego oraz roze¬znanie w stowarzyszeniach sztuk walki, więc wiedzieliśmy,
gdzie i kogo można znaleźć
kontynuuje pani kapitan.
W czasie studiów na AWF we Wrocławiu wysłałam prośbę o informację, jak dostać się do specjednostki. Trenowałam kick-boxing, myślałam o pracy w policji, ukończyłam więc kurs ochrony osób i mienia opowiada Agata. Po dwóch latach przyszła odpowiedź. W liście była informacja, że jeśli nadal zainteresowana jest służbą, to powinna wypełnić ankietę. Po następnych kilku miesiącach dotarło zawiado¬mienie o dacie i miejscu egzaminu z wycho¬wania fizycznego. To przypominało zawody sportowe. Przyjechało ok. 50 kobiet. Oczywi¬ście nie podano nam minimalnych wymagań, więc wszystko robiłyśmy na maksa. Była roz¬mowa kwalifikacyjna, basen, podciąganie na drążku, brzuszki. Dla mnie najtrudniejszy oka¬zał się bieg na 3 tyś. m. Pogoda była paskud¬na, więc trasę pokrywał śnieg wymieszany z błotem. Bardziej niż o szybkość trzeba było dbać o utrzymanie się w pionie Agata opo¬wiada, że to był dopiero początek. Potem kan¬dydatki musiały przejść badania lekarskie, rozmowę z psychologiem i typową wojskową komisję lekarską.
Z 50 chętnych, do jednostki dostały się trzy kobiety. Po pewnym czasie zakwalifikowano jeszcze trzy. Wcale nie były to ..babo-chłopy Jedna wyglądała nawet filigranowo, uprawiała gimnastykę artystyczną. Inne tez przyciągały męskie spojrzenia.
Do takich należy X. Śliczna brunetka o drob¬nych rysach. Ma 32 lata. ale wygląda na dwa¬dzieścia parę. Wzrost 167 cm. wymiary 90-74-94. Przez prawie dwie dekady trenowała sztuki walki. Właśnie na macie została zauważona przez jednego ze szkoleniowców.
X ma chłopaka, który długo nie miał poję¬cia, gdzie służy wybranka jego serca. Narzeczeni widzą się tylko w weekendy, gdy X z Warszawy wraca w rodzinne strony. Nato¬miast rodzina i znajomi nadal są przekonani, że kobieta jest wojskowym instruktorem wy¬chowania fizycznego. To taka „przykrywka , którą tworzy wokół siebie każdy komandos.
Niekiedy z „legendą" są spore problemy. Tak było w czasie przygotowań do misji w Afganistanie. Początkowo miało lecieć po¬nad sto osób. Więc wśród znajomych ogłosi¬łam, ze w ostatniej chwili udało mi się wsko¬czyć na zwolnione miejsce na półrocznym kursie angielskiego w Kanadzie. Potem w Sztabie Generalnym decyzje o misji zmie¬niano jak w kalejdoskopie wspomina jedna z kobiet. Jej bliscy dziwili się, gdyż termin od¬dalał się, kurs odwoływano, potem znowu pojawiało się wolne miejsce. Aż ostatecznie „poleciał ktoś inny.
Panie nie musiały przechodzić typowej se¬lekcji w górach. Ale jedna ją pokonała. Prawo do udziału w tej weryfikacji wywalczyła sobie tez Kasia. Szła bardzo dobrze, ale ją zdyskwa¬lifikowano kpt. Palewska uważa, że wtedy da¬ła znać o sobie męska zawiść. Miałyśmy świadomość, ze każda z nas zajęła miejsce ja¬kiegoś faceta. To stale można było odczuć
dodaje Agata.
Miały się szkolić w sposób skryty nawet przed żołnierzami GROM-u. Dlatego pojawiły się problemy z zakwaterowaniem. Mieszkały w innym internacie. Spały w śpiworach na pod¬łodze przypomina Palewska. To dlatego, że pokoik był niewielki. Więc z łóżek zrobiłyśmy półki uzupełnia jej dawna podwładna.
Wcielonym po studiach nadano stopnie młodszych chorążych.
Szkolenie zaczynały od podstaw.
Tydzień zajęło uczenie się chodzenia z bronią i w pełnym wyposażeniu. To tak, jakby poru¬szać się, mając na sobie stale kilkanaście spo¬rych przedmiotów ważących w sumie kilka¬dziesiąt kilogramów. We wspomnieniach kobiet stale powraca wą¬tek niechęci ze strony sporej części GROM--owców. Ale do dziś wolę pracować z mężczy¬znami. Łatwiej się z nimi dogadać mówi pani kapitan. Kiedyś instruktor pochwalił mnie w czasie dynamicznego strzelania. Potem po¬prosiłam go, że jeśli jeszcze kiedyś zechce to zrobić, to lepiej na osobności. Tylko nie przy chłopakach! A przecież miałyśmy być dla nich wsparciem w czasie akcji. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wielu z nich nie chciało nas za¬akceptować wspomina jedna z pań. Agata dodaje jeszcze, ze mimo odejścia z GROM-u, nadal utrzymuje dobre znajomości z dawnymi towarzyszami broni. Jednym z jej przyjaciół był poległy w Bagdadzie por. ..Kask
Dziewczyny w jednym bardzo przypominały mężczyzn. W GROM-ie wielką wagę przy kła da się do godności i honoru. Gdyby człowieko¬wi maszerującemu z ciężkim plecakiem dać al¬ternatywę: „poproś, to cię podwieziemy, albo będziesz maszerował 30 kilometrów", to on bę¬dzie maszerował.
W tym czasie ze Sztabu Generalnego przy¬szły tez „ogólnowojskowe" wymagania dla ko¬biet. Były jednak tak żenujące, że dziewczyny same prosiły, aby obowiązywały ich ..męskie' normy. Przecież w akcji nie będzie podziału na płeć
Gdy w 2000 r. przyszedłem do jednostki obowiązywał już nowy etat. Zniknął z niego ze¬spół kobiet, negocjatorów oraz lotniczy. A do Formozy próbowano wysłać oddział wodny. Dla mnie priorytetem było ratowanie „wody" i pilotów. Tego ostatniego nie udało się ocalić. Ko¬biety trafiły do sekcji szturmowych. Nadal miały drugą specjalność. Tę, w której wcześniej się szkoliły opowiada płk rez. Roman Polko, były dowódca GROM-u.
Chwali też samozaparcie i poświęcenie ko¬biet. Np. ..Nikita" prowadziła w Mrągowie kursy przetrwania dla pilotów naszych sił powietrznych. Wspominam o niej. bo gdy zaczęty się problemy z cięciami pensji, ona powiedziała coś, co mnie ujęło. Zgodziła się na gorsze wa¬runki finansowe pod warunkiem, że nie zmieni się program szkolenia i nadal będzie mogła ro¬bić wszystko na dotychczasowych zasadach
kontynuuje Polko.
Radziły sobie w najbardziej nietypowych sytuacjach. Kiedyś jednej z pań żołnierze służby zasadniczej z ochrony poligonu w nie¬wyszukany sposób proponowali randkę w pobliskich krzakach. Zaczepiana podeszła do nich. przyjęła pozycję bojową i w prostych wojskowych słowach zapytała, czy ktoś ma ochotę na dalszy flirt Adoratorom błyska¬wicznie zrzedły miny.
Ale najtrudniejsza była świadomość, że
nie ma koncepcji
na wykorzystanie potencjału, który w nas tkwił. Przed przyjęciem do służby mówiono nam0 ciężkich i odpowiedzialnych zadaniach, jakie będziemy miały do wykonywania. A skończyły¬śmy na jakiejś papierkowej robocie. Dlatego po czterech latach służby zdecydowałam się na przejście do innej formacji mundurowej
mówi Agata, która odeszła w 2003 r. W tym czasie napisała pracę magisterską o jednost¬kach antyterrorystycznych na świecie. Intere¬sowała się w niej m.in. sposobem wykorzysta¬nia przez państwo odchodzących z elitarnych jednostek specjalnych. Wyszło jej. ze w po¬równaniu z USA. Wielką Brytanią, Francją, Izraelem, a nawet Rosją. Polska wypada żenu¬jąco... U nas komandosi odchodzący do cywi¬la znikają bez śladu.
Majka jest w cywilu od 2000 r. Gdy zdejmo¬wała mundur zgodnie z amerykańskimi stan¬dardami przez ambasadę USA w Warszawie potężny koncern zza oceanu poszukiwał spe¬cjalistów zajmujących się bezpieczeństwem. W czasie kwalifikacji pani kapitan pokonała m.in. kilku kolegów z GROM-u. Dziś odpowia¬da za ochronę filii koncernu w Europie Środkowowschodniej. Na studiach podyplomowych napisała pracę ..Kultura organizacyjna jako źró¬dło uzyskiwania przewagi konkurencyjnej na przykładzie formacji wojskowej GROM
Kobiety, które zostały w formacji poleciały na misje do Iraku Ciężko na to zapracowały
1 sprawdziły się w tych ekstremalnie trudnych wa¬runkach. Brały udział w operacjach bólowych. Wykonywały naprawdę dobrą robotę ocenia płk Polko, który je wysłał na Bliski Wschód. Jed¬nak pomysł gen. Petelickiego był nowatorski na¬wet dla Amerykanów Ci bowiem zatrudniają ko¬biety we wsparciu, a nie w pododdziałach szturmowych. Wielu komandosów z najbar¬dziej elitarnych jednostek specjalnych z USA nie potrafiło zrozumieć, ze kobieta może być dla nich równorzędnym partnerem. To było kolejne źródło kłopotów naszych dziewczyn opowiada oficer GROM-u. który służył w Iraku.
Kobiety GROM-ówki podkreślają, ze nie chcą jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Chcą robić to sa¬mo, co ich koledzy i być tak samo traktowane. Przypominają, ze w siłach zbrojnych USA nie ma podziałów na kobiety i mężczyzn. Dlatego o paniach służących w armii mówi się ..żołnierz płci żeńskiej". No ale historia GROM-u oraz misja w Iraku pokazały, ze wielu nie tylko pol¬skich dowódców nie dojrzało do pomysłu wy¬korzystania potencjału tkwiącego w kobietach. Nadal funkcjonuje stereotyp: wojownika doko¬nującego czynów bohaterskich oraz kobiety, która winna go podziwiać, rodzić dzieci i gotować obiady.
No właśnie, a gdzie w całej historii pań
z GROM-u są typowe obowiązki żony i matki?
To sprawa indywidualnego wyboru. Nie
wszystkim z nas spieszy się do macierzyństwa.
1 to wcale nie zależy od tego. czy służy się w wojsku uważa kobieta komandos. Ale ta służba wcale nie wyklucza rodzenia dzieci. Co przynajmniej jedna z pań już udowodniła.
1
...
Napisał(a)
jak chcecie mogę wrzucić więcej. jeśli chcecie nowe fotki, są na stronie http://grom.mil.pl w dziale galeria - Irak i Afganistan. jej autor podobno przeprowadził też wywiad z Sapierzyńskim. to dla tych co chcieli kogoś kto miał z nim styczność.
ps. dzięki za sog'a
ps. dzięki za sog'a
...
Napisał(a)
dla stret'a: kurs podstawowy trwa nie 9 miesięcy ale dokładnie 12. jak sama nazwa mówi uczą się podstaw. bardziej zaawansowane rzeczy poznają jak już zaadoptują się w oddziale bojowym, oczywiście nie biorą udziału w akcjach bojowych ale cały czas się uczą. okres ten trwa wg. różnych źródeł od 2 do 3 lat.
wg. nowej ustawy o służbie w oddziale bojowym mogą służyć żołnierze tylko po selekcji i kursie podstawowym. to są fakty powszechnie znane. o reszcie się nie wypowiadam bo nie mam styczności z GROM-em i ludźmi związanymi z nim, więc nie wiem czy jest prawdą, to co niektórzy piszą, że cyt. street'a: "niestety prawda jest taka że nie trzeba już mieć "eSki" by dostać się do jednostki.Nawet (niestety)w szturmie już sa panowie bez selekcji-nielubiani,ale sa.Gorzka prawda :((("
wg. nowej ustawy o służbie w oddziale bojowym mogą służyć żołnierze tylko po selekcji i kursie podstawowym. to są fakty powszechnie znane. o reszcie się nie wypowiadam bo nie mam styczności z GROM-em i ludźmi związanymi z nim, więc nie wiem czy jest prawdą, to co niektórzy piszą, że cyt. street'a: "niestety prawda jest taka że nie trzeba już mieć "eSki" by dostać się do jednostki.Nawet (niestety)w szturmie już sa panowie bez selekcji-nielubiani,ale sa.Gorzka prawda :((("
...
Napisał(a)
Tam się wtrące do tych Afganistanów i granatników z poprzedniej strony.
1. Charakter działań w ww. kraju i inne czynniki spowodowały ogromny wzrost roli granatników podwieszanych, rgppanc i RPO.
Nawet ukuto nazwę "karmannaja artileria" - czyli artyleria kieszonkowa.
Operator takiej broni automatycznie stawał się kluczowym członkiem zespołu i miał inne problemy niż dowodzenie. Wyróznianie się akurat specjalnie wielkiego znaczenia nie miało. Tym bardziej, że wszelkie przekazy wskazują na to, że w "operacjach specjalnych" uczestnicy mieli sporą dowolność w doborze uzbrojenia - ustalenie reguły więc byłoby dla przeciwnika trudne.
Lepszym celem od dowódcy był np. radiotelegrafista (W Czeczenii kombinowano z chowaniem anteny w rękaw itp. - bo gościa z daleka widać, że inny). Nie przypominam sobie gdzie to słyszałem/czytałem - ale np. w Wietnamie, największy ujemny efekt na morale drżyny miała śmierć gościa z granatnikiem albo sanitariusza.
Zmieniony przez - Kicius w dniu 2005-04-14 18:39:45
1. Charakter działań w ww. kraju i inne czynniki spowodowały ogromny wzrost roli granatników podwieszanych, rgppanc i RPO.
Nawet ukuto nazwę "karmannaja artileria" - czyli artyleria kieszonkowa.
Operator takiej broni automatycznie stawał się kluczowym członkiem zespołu i miał inne problemy niż dowodzenie. Wyróznianie się akurat specjalnie wielkiego znaczenia nie miało. Tym bardziej, że wszelkie przekazy wskazują na to, że w "operacjach specjalnych" uczestnicy mieli sporą dowolność w doborze uzbrojenia - ustalenie reguły więc byłoby dla przeciwnika trudne.
Lepszym celem od dowódcy był np. radiotelegrafista (W Czeczenii kombinowano z chowaniem anteny w rękaw itp. - bo gościa z daleka widać, że inny). Nie przypominam sobie gdzie to słyszałem/czytałem - ale np. w Wietnamie, największy ujemny efekt na morale drżyny miała śmierć gościa z granatnikiem albo sanitariusza.
Zmieniony przez - Kicius w dniu 2005-04-14 18:39:45
So give it up you bloody sods you'll not be getting laid
And the sooner that you're out the door the sooner we'll be paid
Poprzedni temat
Saleta z Gołotą w maju
- 1
- 2
- ...
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- 92
- 93
- 94
- 95
- 96
- 97
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
- 104
- 105
- 106
- 107
- 108
- 109
- 110
- 111
- 112
- 113
- 114
- 115
- 116
- 117
- 118
- 119
- 120
- 121
- 122
- 123
- 124
- 125
- 126
- 127
- 128
- 129
- 130
- 131
- 132
- 133
- 134
- 135
- 136
- 137
- 138
- 139
- 140
- 141
- 142
- 143
- 144
- 145
- 146
- 147
- 148
- 149
- 150
- 151
- 152
- 153
- 154
- 155
- 156
- 157
- 158
- 159
- 160
- 161
- 162
- 163
- 164
- 165
- 166
- 167
- 168
- 169
- 170
- 171
- 172
- 173
- 174
- 175
- 176
- 177
- 178
- 179
- 180
- 181
- 182
- 183
- 184
- 185
- 186
- 187
- 188
- 189
- 190
- 191
- 192
- 193
- 194
- 195
- 196
- 197
- 198
- 199
- 200
- 201
- 202
- 203
- 204
- 205
- 206
- 207
- 208
- 209
- 210
- 211
- 212
- 213
- 214
- 215
- 216
- 217
- 218
- 219
- 220
- 221
- 222
- 223
- 224
- 225
- 226
- 227
- 228
- 229
- 230
- 231
- 232
- 233
- 234
- 235
- 236
- 237
- 238
- 239
- 240
- 241
- 242
- 243
- 244
- 245
- 246
- 247
- 248
- 249
- 250
- 251
- 252
- 253
- 254
- 255
- 256
- 257
- 258
- 259
- 260
- 261
- 262
- 263
- 264
- 265
- 266
- 267
- 268
- 269
- 270
- ...
- 271
Następny temat
Gotujcie się do zawodów!!
Polecane artykuły