ROZGRZEWKA
10 minut rower
SIŁOWANIE
klatka (sztanga leżąc) 10x20 / 10x22 / 6x24x5 / 5x26,5
plecy (drążek górny do klatki w wychyleniu w tył) 10x15 / 10x20 / 10x25 / 10x25
barki (sztangielki bokiem) 10x2+2 / 10x3+3 / 10x3+3 / 7x4+4
triceps (obciąganie drążka z łokciami przy sobie) 10x15 / 10x17 / 10x17 / 8x20
biceps (sztangielki) 10x3+3 / 10x4+4 / 10x4+4 / 10x4+4
4głowy+poślady (przysiad) 10x20 / 10x22,5 / 10x25 / 10x27,5
dwugłowy (maszyna leżąc) 10x15 / 10x20 / 10x25 / 8x27
przywodziciel (maszyna siedząc) 10x70 / 10x73 / 10x76 / 10x80
łydka (wspięcia na palcach) 21/24/27
brzuch (unoszenie nóg leżąc) 15/17/20
AEROBY
20 minut rower
UWAGI
klata +1 powtórzenie w ostatniej serii = progress
barki +1 powtórzenie w ostatniej serii= progress
triceps - po powrocie na "obciągarkę" słabiej mi poszło, ale ćwiczę tam gdzie wolne... Ogólnie preferuję teraz francuskie.
biceps - bez tragedii
przysiad - skupiam się na "siadaniu w tył" i nie składaniu w pół, już 2 trening z tej racji bolały mnie plery, to znak że robię coś dobrze, czy źle?
dwugłowy - pomyliłam się i serię rozgrzewkową zrobiłam lżejszą niż zawsze, mimo to w ostatniej mało się nie zabiłam - jak zwykle
MISKA
Zalatany dzień. Po treningu zjadłam ostatni posiłek, padam na twarz, nie ma sensu obżerać się teraz... idę spać. Z jednej strony mogłabym dojeść, ale naprawdę i tak po zjedzeniu makaronu trochę posiedziałam by nie kłaść się nawęglowana do łóżka. Przepraszam za wulgaryzm w zrzucie dziennika żywieniowego, ale już nie mam sił edytować.
CHOROBA
Pokończyły mi się proszki, ale wygrzebię jeszcze przed snem aspirynę. Czosnek był dziś. Nie czuję się najlepiej, ale lepiej.
BLABLANIE
Z racji, że chodzę na mordownię i stanowię tam przykład wymierającego gatunku damskiego, zaczął się już kreować mój fanklub. Jakiś typ dzisiaj stał nade mną gdy sobie bez skrupułów "przywodziłam" i patrząc na moje ramiona mówił, że "widać, że ćwiczę, rzeźba jest". Chyba go porąbało. Owszem, ja sama widzę efekty, ale to dlatego, że znam własne ciało i mam przyjemność podziwiać je dużo bardziej odsłonięte. Chyba myślał, że mnie wyrwie. Whatever
P.S.: Martucco, pomijając fakt, że dzisiaj się nie dożywiłam... Jest lepiej? Czy gdzieś w oddali na horyzoncie maluję się ewentualna szansa na potencjalne zaistnienie teoretycznej możliwości przyzwolenia mi zakupu odżywki białkowej?
Zmieniony przez - Majli w dniu 2011-11-26 00:18:19
Żeby do czegoś dojść, trzeba zapier**lać.