Ale bardzo się cieszę, że to "powiedziałam" na głos! Bo samemu sobie wmawiać "zdarza się, bądź twarda i tak idzie co raz lepiej" to trochę też mało obiektywne. However dziękuje Margot za kopa w doopę (jak napisze 'dupa' to też będą gwiazdki?:D)
Psycholog. Ach. Żeby to było takie proste. Szkoda, że nie ma tutaj działu 'terapii grupowej'. Masz rację, moja psychika nie jest w najlepszej formie i każdy to wie. Muszę wszystko robić na 300% ;/ Jak o siebie dbam, to na 300, a jak się obżeram to też na 300 ;/ Jak sprzątam w domu to jest na maxa, a jam mam bałagan to też maksymalnie... No dosyć tej prywaty!
Masz rację z tymi węglami. Odkąd zaczęłam normalnie jeść ciemne pieczywo (nie pokolorowane, tylko razowe mam na myśli i pełnoziarniste), to nawet nie reagowałam na leżącą w kuchni czekoladę.
A tutaj wczoraj porażka.
Chciałabym podzielić się z Wami pewnym linkiem, ale nie wiem czy można tutaj wrzucać coś z takich a nie innych portali. Pomijam całą filozofię tego gościa, bo to zupełnie niezwiązane, ani z siłownią, ani z niczym mądrym co wyczytałam na forum SFD, ale facet bardzo ładnie opisał jak sobie radzić z porachą,
a znalazłam to kilkanaście tygodni temu http://www.odchudzamsie.pl/moje-ochudzanie/co-zrobic-gdy-dales-plame-w-odchudzaniu .
youlca dziękuję, wiesz dawniej rzucałam się stopniowo w pochłaniający mnie wir i przeginałam na całe tygodnie, jak psychol opychałam się, aż się nie mieściło. Na zapas... A wczoraj powiedziałam sobie. STOP.
Obudziłam się rano i schowałam ten cały miód (z dwojga złego lepiej niż czekoladę...) wyrzuciłam miliard łupin po orzechach (dobrze, ze to nie były chipsy) i odkurzaczem wciągnęłam okruszki.
Dajmy na to, że wciągnęłam nim wczorajszy dzień.
Żeby do czegoś dojść, trzeba zapier**lać.