jako że wczoraj troszkę pokrzyżowały mi się plany na dzień jabłkowy przeszłam dopiero dziś. W związku z czym wczoraj był dzień treningowy: interwały: 6 x 30/30 bieżnia; no i popołudniu powód mojej zmiany: wycieczka rowerowa po mojej pięknej mazurskiej krainie + 1h kajaki, pikne słońce pozostawiło mi pamiątkę w postaci czerwonego nosa
Dziś: dzień oczyszczający na jabłkach (ledwo mi już włażą szczerze mówiąc) a co jeszcze mówić o następnych dwóch dniach , zaczęłam za radą Lejjli popijać je już ciepłą wodą hehe i idzie. Bojfrend siedzi sobie z talerzykiem bigosiku i sie podśmiewuje ze mnie, że cuś znowu wymyślam....ale co on tam wie mam jakieś takie dziwne dreszczyki, jakby drgania... chyba z braku mięcha hehe
impossible is nothing