DT- Headlong pt.2

Nudy, nudy, nudy... Ale trening zrobiony i to się liczy

Dzisiaj pierwszy raz od prawie 2 tygodni wynurzyłem się z domu (no dobra- bywałem czasami w garażu)

W planach była dalsza nauka truchtu. Wnioski: wolniej się nie da, bo trucht zamienia się w marsz. Tętno być może da się zbić- biegłem ze szmatą na pysku i zdejmowałem ją tylko okazjonalnie- od razu wtedy BPM spadało.

Mimo ślamazarnego tempa nudno nie było -po takim czasie w domu moje zmysły zaatakowały bodźce od których mój mózg się odzwyczaił: słoneczko, delikatny orzeźwiający wiaterek, ryk silników, zapach spalin w powietrzu, odór padliny zalegającej gdzieś w rowie przy drodze szybkiego ruchu....tak więc to było idealne tempo żeby się delektować ponownym wyjściem na zewnątrz

Nie bardzo mogę sobie wyobrazić jak biegniesz w takim tempie
Sam próbowałem, ale jedyna możliwość by to tempo utrzymać to przeplatanie biegu marszem

Prawie jakbyś się nie poruszał

A dla mnie to tempo marzenie - 10 km w godzinę bym uznała za wielki wyczyn. Dzisiaj ogarnęłam ponad 7 i umieram z dumy. Ot różnica punktu siedzenia:)


Zmieniony przez - Paatik w dniu 2020-04-20 19:26:31

Szajba- jestem niższy od Ciebie, więc mam krótsze kulaski, a co za tym idzie pewnie krótszy krok, więc mi może to trochę lepiej wychodzić:) Druga sprawa że miałem wrażenie że udaję że biegnę i równie dobrze mógłbym przestać wymachiwać łapskami


Figther- No dzięki. Człowiek się stara, siódme poty wylewa....


Paatik- ze względu na różnicę wieku i płci raczej nie jestem dobrym punktem odniesienia.

Dla mnie niestety nikt z Was nie jest żadnym punktem odniesienia, więc na serio się z Wami nie porównuję - ale wieku nie musiałeś mi wyciągać na światło dzienne.. Mogłeś juz lepiej coś o wadze napisać:)

Dzisiaj. Wstałem o 10- tzn bardzo wcześnie. Razem z synem wszamałem omleta z dzemem, zapakowałem rower na auto i pojechałem za miasto. Z tego wszystkiego zapomniałem o czujniku kadencji.

Po 2 tygodniach przerwy od pedałów myślałem że będzie dramat. Nie było jednak źle i się nawet zbytnio nie zmęczyłem. Dobrałem złe soczewki i było trochę za ciemno. Muszę się rozejrzeć za jakimiś fotochromami.


Zaraz załaduje kogla i będę najszczśliwszym człekiem na ziemi

Kogel mogel na propsie!

Paatik

Dla mnie niestety nikt z Was nie jest żadnym punktem odniesienia, więc na serio się z Wami nie porównuję - ale wieku nie musiałeś mi wyciągać na światło dzienne.. Mogłeś juz lepiej coś o wadze napisać:)

Paatik- to nie była żadna docinka Niestety jeśli chodzi o wydolność wiek ma znaczenie kluczowe. Zaczyna się już sypać po 30 r.ż. Po piątej dekadzie ten proces zaczyna dramatycznie przyspieszać. Nasze potencjalne możliwości maksymalne topnieją znacznie szybciej niż w przypadku siły. Oczywiście można biegać przywoicie w piątej dekadzie życia- ale to będzie wymagało dużo większych nakładów pracy niż w trzeciej dekadzie.