choć plecy jednak weszły (o czym przekonałem się kolejnego wieczora), to i tak muszę to zmienić, bo nie ma sensu robić coś na 5 powtórzeń jeśli mowa o podciąganiu.. ;)
piątek, sobota, niedziela - off. Takie życie. Za to wczoraj 15.07.2019 r.
rotatory: 4/ 20*6kg
MP: 3*27,5 kg, 3*37,5 kg, 10*47,5 kg - pasa nie znalazłem, ale pozycja wyjątkowo w miarę się trzymała,
wznosy: 4/ 12*6 kg
wyciskanie hantli: 2/ 15*12 kg, 2/ 15*10 kg
podciąganie nóg na drążku + szrugsy: x35, x35, x20 + 3/ 15*28 kg - 3 serie bo przedramię myślałem, że się rozsypie.
allahy: 15*27,5 kg, 2/ 15*20 kg, 15*25 kg - tu następnym razem 4/ 15*25 kg muszę spróbować.
plank: 4/ 45 sek.
w żołnierzu przerwy były po 3 minuty (2 przerwy między zasadniczymi), cała reszta na minutę z zegarkiem w ręku. Ciężko było, ale może się szybko do tego przyzwyczaję.
Dziś 16.07.2019 r. 5:05 wake up homie! Dżoging tajm :)
15 min rozruchowe, potem 2*(60 sek/60sek)+3*(200m/200m)+3*(90sek/60sek)+dobieg do domu.
Całość 7 km, średnie tempo całości 5:28, 82% odbyło się beztlenowo (sapałem jak parowóz). Pierwsze 15 min w śr. tempie 5:48 (pasy, otwarcie furtki na stadion itd.) więc całkiem przyzwoicie, natomiast przy interwałach wyszło całkiem nieźle! Szybkie tempo między 3:40-4:08, a wolne w granicach 7 min / km. Nie da się ukryć, że było ciężko, a teraz jest wprost rewelacyjnie :)
Wczoraj koniec TCM i wchodzi monohydrat, czyli może trochę łapki urosną :)
Zasadnicza różnica między tymi dwoma jakże różnymi treningami jest taka, że 60 sekund i 60 sekund to dwie wartości dla mojego organizmu.
60 sekund
przerwy między seriami na siłowni mija w moment, tak samo jak te 60 sekund odpoczynku po 90 sekundach szybkiego tempa :o nie zdąży człowiek dojść do siebie, a tu wibracja i lecimy dalej. Zaś 60 sekund jak się biegnie szybki interwał to trwa i trwa.. i nie chce się skończyć :) Mi to pasuje! Tylko, żeby czasem pójść wcześniej spać to będzie jeszcze lepiej. Kolejny trening, to nogi, więc nie wiem jak później będzie z bieganiem. Pożyjemy, zobaczymy.
Pozdrówka, dobrego dnia:)