Jeszcze mam pytanie: jutro wyjeżdżam na święta gdzieś, gdzie raczej internetu nie będzie. Będę jeść intuicyjnie, chociaż wiadomo jaka jest świąteczna kuchnia... Ciasta sobie podaruję na pewno. Ale barszcz (bez uszek), ryby (pieczone, po grecku i w galarecie) to już chyba mogę? Pierogów z kapustą też chyba bezpieczniej nie jeść? A suszone owoce (głównie śliwki, morele?)
I po świętach, w poniedziałek/wtorek wypadają pomiary. Jest sens mierzyć się po świętach? Nie sądziłam, że święta tak mogą wpłynąć na plany redukcyjne (zwłaszcza wyjazdowe, gdzie nie ja będę decydować co i w jaki sposób będzie przyrządzone). Nie chcę robić innym kłopotu, po prostu mogę nie jeść określonych rzeczy i tyle. Byle bym wiedziała co i jak czynić należy...
Na szczęście mam ruchliwe dzieci, na pewno nie pozwolą mi zastygnąć za stołem...