z druzyna harcerska wybralam sie na jakis zlot na nasze lokalne lodowisko. W tym budynku zdejmujemy kurtki, zakladamy lyzwy,a tam w scianie dziura. Patrze w dziure a tam plynie taka mala ukryta rzeczka. I nagle jakis gosc obok mnie zmienia sie w piranie i przegryza jakiejs lasce gardlo po czym wskakuje w ta dziure do tej rzeczki. To ja tez sie zmieniam w piranie zeby go gonic (i wiem ze on jest zly a ja dobra)
I nagle jestem na drewaninym statku kosmicznym i widze ziemie przez okienko. I tak sie wpatruje ze mnie to przenosi do Teksasu w XIX wiek. I stoje sobie na poddaszu jakiejs szopy na siano a tam przychodzi jakas 10cioletnia dziewczynka, stawia lampe naftowa na polce i zaczyna sie bawic. Ja narobilam halasu wiec weszla na gore, zaczela rozmawiac ze mna, nad ranem poszlysmy do jej domu gdzie przedstawila mnie rodzicom. Koniec snu. ALE
sen mi sie snil w marcu/kwietniu 1997
w lipcu 1997 jade na oboz gdzie poznaje kumpele rok ode mnie starsza (ona ma wtedy 18 lat)
zaprzyjazniamy sie i raz jak siedzimy u niej w chacie to zaczynamy ogladac jej albumy ze zdjeciami. Dochodze do zdjec komunijnych a tam.... ta mala 10cioletnia dziewczynka z mojego snu.
Redukcja 2012:http://bit.ly/yQSA4V
Nigdy nie twierdzilam ze jestem normalna!