Na początku podsumowania chciałam z całego serca podziękować
Obli za możliwość wzięcia udziału w projekcie Przemiany 2014 i oczywiście wszystkie z tym idące działania. Po stokorć dziękuję.
Zabrzmi może dziwnie/lizusowsko ale czuję się naprawdę zaszczycona, że mogłam znaleźć się w takim czasie, w takim projekcie i w takim towarzystwie.
Bizu dziękuję za karę :D
Wielkie podziękowania pomysłodawców i twórców Przemian. To rewelacyjnie pomyślane, przemyślane i skomponowane przedsięwzięcie
Cieszę się, że na finiszu spotkałyśmy się w takim samym składzie w jakim startowałyśmy, bez większych kontuzji i myślę, że wszystkie jesteśmy „przemienione” po tych 12 tygodniach – i to nie tylko zewnętrznie.
Gratuluję wszystkim dziewczynom efektów będących combo wytrwałości, ciężkiej pracy i walki z własnymi demonami. Wykonałyście kochane kawał fantastycznej roboty a efekty są potwierdzeniem uczciwej pracy przez te wyjątkowe 12 tygodni.
I tu z tego miejsca chciałam jeszcze baaaardzo bardzo podziękować
Ev – za wsparcie, motywację, dobre słowo i dużo pozytywnej energii, kopniaki, uśmiechy i inne równie znaczące. Oraz
Corum – rozumiemy się chyba bez zbędnych cyregieli.
Były to najlepiej rozplanowane 12 tygodni w moim życiu. Siniaki, pot i łzy ;)
kto:
Ciocia Samo Zło
Wiek:
34
Wzrost:
170 cm
SUPLE:
Cykl 1 - o3, magnez, wapno, cynamon, ALA
Cykl 2 - o3, magnez, wapno, cynamon, ALA, mniszek lekarski
Cykl 3 - magnez, wapno, cynamon, ALA, ZMA, capsi blast ( kilka razy )
Cykl 4 - magnez, wapno, ALA, ZMA, na suchą skórę + olej kokosowy 2 łyżki dogębnie + nierafinowane masło shea nanukowo
Cykl 5 – brak
DIETA
cykl 1 – trochę monotonnie, ale poniekąd zmotywowało mnie to do kombinowania i swoistego wydziwiania ( blender rullezzz )
Powstało kilka ciekawych wynalazków, które z pewnością wykorzystam w przyszłości. Głodna nie chodziłam, większych rewelacji nie stwierdzono. Małe zielone kulki- wpiszą się na stałe do mojego menu.
cykl 2 – dieta niespodziankowa- pyszna, smoothie było fantastyczne przepyszne. Ale żeby nie było tak cukierkowo - mniszek lekarski – skrzyżowanie wody z bagien z wywarem ze zgnitych ziemniaków. Z tego cyklu na pewno będę wdrażać sobie w miarę możliwości boski koktajl.
cykl 3 – łąka – cóż.. z początku myślałam, że będzie gorzej ( dużo wykluczeń ), siła bardzo szybko spadała na tej misce, pojawiło się zmęczenie i trochę doskwierało zimno, ale nic czego nie dało by się przeżyć i ogarnąć. Pomimo wielu ograniczeń dało się wyczarować wiele fajnych i smacznych potraw. Dużą pomocą były różne przeróżne blogi z przepisami, które przy odrobinie fantazji ( a tejże mi nie brak ) można było dostosować do swoich potrzeb. Było smacznie choć daleko do wypasów. Pierwszy raz sięgnęłam po przedtrenigówkę.
Cykl 4 – I tu zaczęły się schody. Z początku trochę problematycznie. Pierwszy dzień pod znakiem … agresywnego karharsis - galopującej biegunki
i właściwie prawie cały tydzień zajęło mi wprowadzanie kluczowych produktów, które musiałam wyeliminować w cyklu 3cim. O myślałam, że na wysokich węglach będzie gorzej, w sensie ze mnie będzie zalewać – ale o dziwo nie. Coraz bardziej doskwierało zmęczenie.
Cykl 5 – płukanie. Płukanie które robiłam w maju było „ łatwiejsze”. Psychicznie. Ale – dałam radę ;) Głodno, słabo, zimno, źle.
TRENINGI
Słowem wstępu: coś co napisałam wcześniej.
z treningami przemianowymi jest jak z robieniem sobie tatuażu W trakcie, masz dość, chcesz żeby już się skończyło... ale po zakończeniu - już z niecierpliwością myślisz o następnym.
Pierwszy raz w życiu trenowałam w taki sposób. Tak dużo, tak intensywnie. Jestem pod wrażeniem tego, jak te wszystkie treningi zostały skonstruowane.
Cykl 1 – jak dla mnie najlepszy z najlepszych! Z początku podchodziłam do niego z bardzo dużym dystansem, ze względu na bardzo wiele nowości, i elementów z którymi wcześniej się nie spotkałam. Dodatkowo nowością dla mnie był fakt, że treningi były rozplanowane na 5 dni. ( dotychczas trenowałam 3xtyg ). Po pierwszym tygodniu, zakwasy w całym ciele. Później zakwasy ustąpiły – a raczej ewoluowały do pulsowania i mrowienia. Generalnie sprawdza się stwierdzenie – im masz więcej do ogarnięcia – tym lepiej gospodarujesz swoim czasem.
Samopoczucie: power, euforia pomimo pojawiającego się z czasem zmęczenia, w DT oczekiwanie DNT, w DNT oczekiwanie na DT
Cykl 2 – ten trening chciałabym powtórzyć raz jeszcze, tak sama dla siebie. Strasznie mi się podobał – choć dał w kość niemiłosiernie!
Samopoczucie: ciekawość, radocha – że już drugi etap, sporo lekcji asertywności ( akurat termin tego cyklu zbiegł się z majówką ), zmęczenie ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Cykl 3 – Po pierwszym rzucie oka – pomyślałam że to godzinne aeło przed częścią siłową to jakaś pomyłka. Po pierwszym treningu – miałam tego cyklu święcie dość. Ale z czasem dało się to jakoś oswoić. Nawet to monotonne bieżniowanie. Fakt faktem – nudy, Panie sakramenckie. Część siłowa bardzo mi się podobała. Oswoiłam bieganie.
Samopoczucie – Trochę frustracji: Głowa chciała – ciało mówiło „basta”. od tego cyklu zaczęła się walka. W głowie, z samym sobą, z otoczeniem ( ciężko było tłumaczyć pewnym osobom pewne kwestie, więc nawet nie tłumaczyłam czasem, bo nie warto ) Dał się we znaki brak wsparcia i zrozumienia ze strony osób, bliskich, od których tego zrozumienia po cichu oczekiwałam. Trochę to frustrowało, ale żadna to nowość iść pod wiatr. Żadna nowość być kosmitą
Cykl 4 – miska dała kopa, areło przed nie było, więc powolutku z treningu na trening mogłam dodawać do obciążenia. Zadanie domowe wykańczające. Bałam się, że mogę popełniać błędy przy „oswojonych” już ćwiczeniach – stąd może brak jakiegoś szalonego progresu.
Samopoczucie – dobre. Z jednej strony cieszyłam się, że niebawem finisz, z drugiej trochę żal że to już koniec. Wkręciłam się okrutnie w treningi. Mimo kosmicznego ściorania, chodziłam z uśmiechem, bo byłam z siebie zadowolona
Cykl 5 - zrobiłam 3 z 3 odwodnieniowcyh + domowego ile się dało, Dawało się różnie,
Samopoczucie – zmęczenie. Wiedziałam, że trzeba zagryźć wargi i wykrzesać z siebie, z oparów tyle, żeby minąć metę. Czułam się jak z krzyża zdjęta, z tym, że przy zdejmowaniu ktoś mi najpierw uwolnił ręce, i rąbnęłam na twarz. Tak słaba, nie byłam nigdy. NIGDY! Zero koncentracji w pracy, rozdrażnienie, zmęczenie, ból głowy, zimno!
Maxy
WL 40kg -
48 kg
DL 75 kg -
80 kg
Wyciskanie na barki 30 kg -
33 kg
Przysiad tylni 60kg -
65 kg
Podciąganie 0 -
0
POMIARY
ZDJĘCIA
I tu mam największy problem.
Od znajomych słyszę, że mnie mniej, ciuchy leżą lepiej, trochę ciuchów do wymiany. Panowie chwalą pupę, tylko kompletnie tego na zdjęciach nie widać, bo chyba nie potrafię się ustawić ( jak zwykle selfie )
Niestety, po zdjęciach nie widać ŻADNYCH zmian.
start:
koniec:
CO DALEJ?? czyli życie po życiu
Dziś pierwszy dzień poPrzemianowy, i chyba dopadł mnie jakiś syndrom odrzucenia, odstawienia ( :P ) gorączka + galopująca bieguna.
W planach rege – i dalszy ciąg walki.
Mam nadzieję, że to nie będzie „never ending story”
THE END
& ciąg dalszy zdecydowanie nastąpi jak tylko "se dychnę"
Zmieniony przez - CiociaSamoZlo w dniu 2014-06-21 20:15:49