I tak ciąłem te węgle zwiększając nieco tłuszcz i leciutko białko (2.5/kg). I nie było różowo. Siły raczej mniej, cały czas ociężały itd. Brzuch lekko podlany, woda zatrzymana jakby cały czas. I w momencie gdy z dnia na dzień postanowiłem wprowadzić zmiany obserwacyjne i obciąłem tłuszcze do max 1g/kg, węgle skoczyły mniej więcej na 5g/kg i zmniejszyłem białko do 1.5/kg - na oko wszystko. Jakość życia, energia, woda zeszła w dwa dni, lekkość i również można powiedzieć, że strzał w 10
Mimo obaw, że jak z dnia na dzień przeskoczę tak drastycznie na wysokie węgle to będzie dramat. NIC! Widocznie organizm tego właśnie chciał i do tego jest stworzony i się nie zbuntował. A przyjął do siebie jak niemowlak matyczynego cyca