Swoją przygodę z siłownią zacząłem bodajże w 2009 r. podczas gdy na wakacjach z kolegami w Egipcie rosyjskie dziewczyny zaczęły nas zaczepiać śmiejąc się, że fajne z nas chłopaki, tylko co to za facet jak nie ma mięśni? Po czym szły do swoich całkiem dobrze zbudowanych Rosjan, a nam nie pozostało nic innego jak delektować się chłodnymi drinkami i słońcem. Tak oto przy jednym z wieczorów postanowiliśmy, że po powrocie zajmiemy się sobą, co też się stało. Zakupiliśmy i wypożyczyliśmy od niećwiczących już znajomych sprzęt w postaci ławki ze stojakami, hantli do skręcania przy każdorazowej zmianie obciążenia oraz modlitewnik połączony z kolejną ławką do wyciskania leżąc.
Tak przez dwa lata ćwiczyliśmy w poniedziałki, środy i piątki po 1,5 h w piwnicy, bez jakiejkolwiek diety, suplementacji i z regularnie zakrapianymi weekendami.. Efekty może i jakieś były, ale znikome. Najbardziej wspominam pierwsze zakwasy po ciężkim (tak mi się wtedy wydawało) treningu i wieczornym całonocnym piciu. Progres przez dwa lata był praktycznie niewidoczny. Ćwiczyliśmy chyba tylko, żeby móc powiedzieć, że ćwiczymy..
W moim przypadku wszystko zmieniło się z początkiem 2012 roku, gdzie po dwóch miesiącach w nowej, wielozmianowej pracy zacząłem chodzić na siłownię, na której musiałem już kupić karnet :) Tu trafiłem na wieloletnich wyjadaczy i stopniowo instruowali mnie jak wykonywać dane ćwiczenia, kolega rozpisywał mi plan, którego zawsze starałem się rzetelnie trzymać i efekty - jak na moją osobę - były ogromne. Jednak w dalszym ciągu często udawałem się na zakrapiane imprezy, diety nie było, jednak we Wrześniu 2013 r. zostałem wysłany na 3 miesięczne szkolenie, gdzie regularnie o godzinie 22:00 chodziłem spać, o 7:00 rano wstawałem, 7:30 jadłem śniadanie i brałem pierwszą w życiu kreatynę (monohydrat), 10:30 pierwszy w życiu gainer, o 13:00 jadłem obiad, o 15:00 brałem kolejną porcję kreatyny i piłem węglowodany, po czym o 16:00 chodziłem na siłownię z wcześniej rozpisanym przez kolegę planem. Dodam, że nie spożywałem tam alkoholu. Po powrocie usłyszałem wiele pozytywnych komentarzy, co do zmiany mojego wyglądu na plus :) Jednak szybko się tym zachłysnąłem, zacząłem ponownie pracować przez okres 4 miesięcy po 8 h od poniedziałku do piątku i nie było już czasu iść z kolegami na siłownię. Rzecz jasna szybko straciłem wizualne efekty i jak ponownie wróciłem do systemu wielozmianowego, to i ponownie zacząłem chodzić na siłownię z kolegami z pracy. Tak mijały miesiące, a ja stopniowo zacząłem sobie zdawać sprawę, że za dużo mi to wszystko nie daje. Ciągłe wytłumaczenia, żeby nie robić przysiadów, bo podczas treningów, czy też meczy w piłkę nożną nie ma się już tej samej mocy w nogach, bo wiecznie są zakwasy, to stagnacja w tak poważnym ćwiczeniu jak wyciskanie sztangi leżąc i moja psychika zaczęła się buntować.. Jednak wspomniany wcześniej kolega od rozpisanych planów, ponownie wziął mnie pod skrzydła i ćwiczyliśmy wytrwale i ciągle wpajał mi, że żeby zrobić większy wynik, to trzeba i zejść z ciężarów maksymalnych, czego kompletnie nie rozumiałem. Jednak efekt przyszedł szybko i w wakacje 2014 r. wycisnąłem pierwsze 100 kg !! Tak jest.. całe pięć lat zajęło mi dojście do 100 kg :) Dodam jeszcze, że w mojej rodzinie nie ma nikogo, kto uprawiał jakikolwiek sport, więc tak sobie tłumaczyłem moje "słabe" geny;)
Od tego czasu wiele więcej nie osiągnąłem , gdyż chyba ponownie się zachłysnąłem, chodziłem nieregularnie i tak oto doszedłem w okolicach Kwietnia 2015 r. do wyciśnięcia 100 kg w 3 powtórzeniach i jednorazowym wyciśnięciu 105 kg.
Od tego czasu ćwiczyłem regularnie do połowy Września 2015 r. gdzie przeprowadziłem się "na swoje", z początku Października wyrwałem zęba i tak oto znajdowałem sobie kolejne powody, żeby nie iść na siłownię paradoksalnie tęskniąc za tego rodzaju wysiłkiem, ponieważ na piłkę chodzę regularnie od prawdopodobnie 25 lat :)
Wszystko zmieniło się w Grudniu 2015 r. gdzie zmieniłem pracę i tym razem już zacząłem systematycznie pracować po 8 h dziennie od poniedziałku do piątku. 1 Grudnia wykupiłem karnet i zacząłem tygodniowy trening obiegowy, po czym dowiedziałem się, że raz w roku w zakładzie pracy odbywają się zawody w wyciskaniu sztangi leżąc połową swojej masy ciała. Zainteresowało mnie to znacznie, gdyż zeszłoroczne wyniki podium były następujące:
1 miejsce - 90 powtórzeń,
2 miejsce - 79 powtórzeń,
3 miejsce - 63 powtórzenia.
Więc stwierdziłem, że chyba jest szansa chociażby na te 3 miejsce. Zawody mają się odbyć w okolicach Czerwiec / Lipiec, także jest czas na przygotowanie. Pierwsze wielokrotne wyciskanie zrobiłem bodajże 8 Grudnia i mój wynik był następujący - całe 35 powtórzeń..
Kolega zaproponował, żebym wszystkie inne ćwiczenia wykonywał dokładnie, ale nigdy nie dochodził do swojego maksa i zawsze trenował z rezerwą, a połowę masy
ćwiczył co czwarty dzień w następującym schemacie:
1 dzień treningowy WL: dojść do 80 % maksa, po czym zrobić 50% masy ciała x 20 powtórzeń
2 dzień treningowy WL: dojść do 80 % maksa, po czym zrobić 50% masy ciała x 25 powtórzeń
3 dzień treningowy WL: dojść do 80 % maksa, po czym zrobić 50% masy ciała x 30 powtórzeń
4 dzień treningowy WL: dojść do 80 % maksa, po czym zrobić 50% masy ciała x 35 powtórzeń
5 dzień treningowy WL: dojść do 80 % maksa, po czym zrobić 50% masy ciała x 25 powtórzeń
.....
8 dzień treningowy WL (6 Styczeń 2016 r.): dojść do 80 % maksa, po czym zrobić 50% masy ciała x 40 powtórzeń - i tu się zdziwiłem.
Stopniowo 80 % maksa zacząłem zwiększać i na tym treningu zrobiłem następująco:
WL: 12 x 40 kg, 6 x 60 kg, 6 x 70 kg, 4 x 80 kg i 2 x 85 kg, po czym zrobiłem połowę masy w ilości 40 x 42,5 kg i udało się to zrobić bez jakiejkolwiek
przerwy. Byłem bardzo zdziwiony, bo czułem, że mogę zrobić jeszcze spokojnie 10 powtórzeń więcej, ale.. twardo trzymałem się planu :)
Na wczorajszym treningu wpierw zrobiłem - przysiady: 12 x 40 kg, 12x 50 kg, 12 x 60 kg, 8 x 70 kg,
- WL: 12 x 40 kg, 6 x 60 kg, 6 x 70 kg, 3 x 80 kg,
- połowa masy 30 x 42,5 kg.
Tu kolega stwierdził, że chyba się wkręciłem z powrotem na obroty, pamięć mięśniowa powoli wraca i powinienem zwiększyć powtórzenia i robić co czwarty dzień i zwiększać o 3 powtórzenia poczynając od 40 powtórzeń. Dlatego postanowiłem poprowadzić dla siebie mały blog, gdzie będę wpisywał codzienną suplementację, treningi, może nawet i żywność, no i zobaczymy czy cel w ilości 90 powtórzeń uda się zrealizować do Czerwca.
Oczywiście wszelkie komentarze przede wszystkim te krytykujące jak najmilej widziane.
Życzcie powodzenia,
pozdrawiam,
Michał.
Zmieniony przez - Gacio w dniu 2016-01-10 13:04:41