Jako że znalazłem chwilę wolnego czasu, postanowiłem napisać krótki tekst, który moim zdaniem na forum może się przydać. Chciałbym poruszyć sprawę motywacji, czyli czynnika zapalnego, detonatora, który powoduje że w ogóle idziemy na siłownię, człapiemy się do niej, wręcz lecimy, czy też nie idziemy wcale. Właśnie, co nas ciągnie na tą "żelazną mordownię"? Gdzie nie ma wygód ani przyjemności, gdzie jest tylko ból? Dobrze by było, aby każdy z początkujących, jak również tych bardziej doświadczonych, udzielił sobie odpowiedzi na to pytanie, co pomoże przełożyć się na lepsze efekty bądź wybrać lepszą ścieżkę, możliwe, że wcale niezwiązaną ze sportami siłowymi.
Przechodzimy do sedna - kobiety. Powiedzmy, że to dla nich pragniesz wyglądać lepiej, chcesz być "jak ten grecki bóg". Robisz wszystko żeby mieć potężniejszą klatkę, większego bica i lepszy sześciopak na brzuchu. Czy taki trening ma sens? Według mnie, jak najbardziej dobra jest chęć zaimponowania kobiecie, tylko że mimo popularnego powiedzenia, cel wcale środków nie uświęca. Zapominamy bowiem o tym, co najważniejsze - nogach: "gram przecież w piłkę dużo" no i oczywiście zdrowiu: "100 tabletek metki mnie przecież nie zabije". Tak oto powstaje błędne koło, skupiamy się na partiach, które są najbardziej widoczne, czyli popularny zestaw dyskotekowy, zaniedbujemy nogi, plecy - bo je mniej widać. Zamiast robić postępy, taki zawodnik z czasem nabiera wad postawy, jest coraz słabszy, bo jak można skutecznie operować muskularnym ciałem na cienkich nóżkach? Nie można. Barki i plecy dźwigają ciężar, a nogi sprawiają że ten ciężar Cię nie zabije. Podobnie ma się rzecz ze zdrowiem - zastanów się młody kulturysto, czy warto niszczyć sobie organizm, który ma się przecież jeden na całe życie, żeby spowodować uśmiech na twarzy tej jednej dziewczyny? Czy ona jest tego warta? Jeśli jest, to czy myślisz że polubi Cię/pokocha, bo masz wielkiego bica? Absurd. Wierz mi lub nie, ale dla kobiet liczy się to jaki jesteś wewnątrz. Wygląd fizyczny może pomóc, ale naprawdę wiele nie zmienia. Zresztą, jeśli jakaś kobieta jest z chłopakiem tylko dlatego że ma fajne ciało, to nie jest to żaden związek tylko dobry dowcip, a takie panny trzeba omijać szerokim łukiem, bo są puste w środku. Zastanów się więc, jeśli ćwiczysz dla podziwu wśród płci pięknej, to jak wiele jesteś w stanie poświęcić dla miernego efektu? Mimo wszystko jest to powód dla którego warto ćwiczyć, ważne tylko w jaki sposób.
Drugim powodem, dla którego można uprawiać żelazny sport, a który to mi się nasuwa na myśl, jest respekt ze strony płci własnej. Nie chcesz żeby Tobą pomiatano, chcesz żeby koledzy bardziej Cię szanowali, pragniesz wzbudzać postrach na ulicach i imprezach. Teraz po kolei - co jest bez sensu a co sens posiada. Kiedy ktoś pragnie szacunku od środowiska w którym żyje - to jak najbardziej normalne. Od zawsze tak było, że człowiek dąży do coraz to większej pozycji w stadzie, chce być zauważany. Bardzo w tym pomaga potężna muskulatura, zbudowana dzięki ciężkiej pracy i wyrzeczeniom. O takim człowieku mówi się że jest fajnie zbudowany, czasem ktoś podejdzie, spyta się o poradę jak poprawić swoją sylwetkę - dla takich chwil warto żyć. Dojść do czegoś, a później móc część swojej wiedzy i doświadczenia przekazać komuś innemu naprawdę sprawia przyjemność i niezmiernie nas dowartościowuje. Niestety, są też ciemnej strony zdobywania szacunku i uznania poprzez ćwiczenia na siłowni. Mowa oczywiście o typowych twardzielach, którzy obrażają się za każde krzywe spojrzenie i zawsze są gotowi do przekazania w sposób fizyczny, ile wyciskają na klatkę pomimo braku sztangi i ławki w pobliżu. Takich ludzi społeczeństwo się boi, ale strach nie oznacza szacunku, to jest pogarda z grzecznym uśmiechem na twarzy. Zastanów się więc, którym z nich chcesz być? Jeśli interesuje Cię pierwszy przypadek - wal na siłownię, czytaj forum, myśl, działaj, kształć się a doświadczysz samych korzyści. Jeśli jednak mięśnie są Ci potrzebne żeby ludzie się Ciebie bali, żebyś mógł się lepiej bić (akurat tutaj - sporty walki), to lepiej od razu daj sobie spokój z tym sportem, nie jest on dla Ciebie, stracisz czas, męcząc się i dysząc, w zamian otrzymując tylko pogardę.
Można ćwiczyć dla kobiet, można dla szacunku - można również dla samego siebie. Taki był powód, dla którego ja sam zacząłem się tym sportem interesować - powodem byłem ja sam. Słaby, bez życia. To nie była jednak słabość fizyczna, bo nie twierdzę że wiele osiągnąłem od tamtego czasu kiedy wróciłem do domu i postanowiłem ćwiczyć. O nie! Byłem słaby w tym względzie, że nie potrafiłem po prostu robić czegoś czego zawsze pragnąłem. Bałem się że się nie nadaję, że nigdy nic nie osiągnę. Siłownia pomaga przezwyciężać własne słabości, jest jak olbrzymie pole walki, w którym bój toczą ból, lenistwo, niemoc - z Twoją siłą charakteru. Dla takich pobudek warto wylewać z siebie pot litrami, nie oszczędzając się, udowodnić sobie samemu że: "Tak! Ja to potrafię". Jeśli więc czegoś Ci w życiu brakuje, czujesz że w pewnym sensie jesteś słaby, ale bardzo chciałbyś z tym walczyć - to jest dobry powód, dla którego warto zmagać się ze sztangą, z samym sobą.
Jaka może być ostatnia kategoria motywacji do chodzenia i ćwiczenia na siłowni? Są to pieniądze. Niewiele mam w tej kwestii do powiedzenia. Człowiek który ćwiczy bo jest ochroniarzem - dobrze robi, aktor przygotowujący się do roli w filmie - jak najbardziej tak. Ciężko tu jednak mówić o motywacji, jest to często bardziej przymus, żeby zarobić na życie (albo nowego mercedesa). Bodybuilding dla pieniędzy, to już prawdziwe
zawodostwo, wymagające najwięcej zaangażowania i środków, związany z bardzo wieloma wyrzeczeniami. Jest to coś, co początkującego interesować nie powinno, droga o której myśleć na wczesnym etapie jest bezcelowe. Na decyzję o uprawianiu BB zawodowo, przyjdzie jeszcze czas, zanim to jednak nastąpi może wiele się jeszcze wydarzyć.
Podsumowując - żelazny sport, bodybuilding, czyli sztuka kształtowania ciała nie jest dla każdego, przynajmniej w moim pojęciu. Są dobre powody żeby się nią zająć, ale machanie ciężarami i szpikowanie się chemią żeby dobić do 50 cm w bicepsie "dla bajeru" jest niedorzeczne i głupie, podobnie jak wykorzystywanie zdobytej na siłowni (i, najczęściej, w strzykawkach) siły fizycznej. Jeśli nie widzisz realnego sensu żeby zająć się tym sportem, to go zostaw w spokoju dla tych, którzy na prawdę go potrzebują. Szukaj innej drogi na wyrażenie siebie, jeśli nie znajdujesz powodu większego niż: "bo wszyscy ćwiczą". Ten sport to nie zajmowacz czasu, do tego lepsza jest telewizja, internet, muzyka - ale do bodybuildingu potrzeba dużo głębszego zaangażowania, wbrew obiegowym stereotypom.
Pozdrawiam
Alu
Zmieniony przez - Alucard666 w dniu 2008-12-07 00:49:12
"In the end, everybody bleeds the same"