Dziennik biegowy Nadine

A więc należy życzyć powodzonka

W poniedziałek wieczorem wpadł mini trening stabilizacyjny. Bird dog, dead bug, planki na łokciach i i przechodzone z łokci na ramiona, spidermany i pompki. Zakwasy są.
Wtorkowa zabawa biegowa- 12*1'30"/1'30"
Miało być po 4:45 ale wyszło jakoś mi szybciej.

Nieustająco podziwiam za te biegi w aktualnej aurze zimowej.

Jeżeli jest w miarę dobra droga, to można biegać

Paatik przecież Ty robisz ładne kilometry w lesie że Szczeniara :)

Mi chyba zimno tak nie przeszkadza jak ten śnieg i lód.
Zresztą zawsze mówiłam, że łatwiej mi wyjść na trening zimą niż latem.

Fighter jak jest dobra droga to fakt, można biegać. Wczoraj glebie zaliczyłam. Ale to w sumie przez psy. Są takie trzy, paskudne kundle co od razu do nogi biegną. I tym razem brama była otwarta i za mną poleciały. Chciałam się zatrzymać by zdjąć saszetkę by mieć się czym bronić i się wywlilam. I tylko czekałam aż któryś mnie ugryzie. A one wystraszyły się mojego upadku i uciekły :D więc w sumie na dobre wyszło. A są też takie psy, gdzie muszę się zatrzymać i je pogłaskać albo chcą biec że mną.

Ooo. Podziwiam za wytrwałość w bieganiu.

Sama lubię biegać, ale aura zimowa nie sprzyja. Zresztą pies zjadł mi słuchawki jbl, a ja nie lubię biegać bez słuchawek.

Nadine współczuję, ja nie lubię psów jak biegam. Podobno urządzenie Dazzer sprawdza się, szczególnie na te mniejsze psy, choć duże też podobno trzymają się z daleka. No i w ostateczności dobrze mieć przy sobie gaz, zawsze to głowa spokojniejsza. Niestety nieodpowiedzialnych właścicieli nie brakuje.

Lubię biegać po śniegu, gorzej jak jest lód. Dziś musiałam uważać bo miejscami było lodowisko, przyjemność z biegania w takich warunkach żadna.

Witaj domi, fajny psiak :)

Viki coś kiedyś o tym czytałam. Już chyba od dwóch lat kupuję gaz pieprzowy i nie mogę kupić...
A z tym lodem to masz rację, przyjemność żadna.


Na szczęście u nas od kilku dni wiosenne. Naprawdę fajnie się biega.

Czwartkowe luźne bieganie -14 km

Przez tydzień trzymałam się ładnie. W sobotę goście, w ndz urodziny pierworodnego i poległam. Ale waga dziś 62,2 więc coś spadło.

W ndz od razu po robocie rano poszłam biegać, później nie miałabym kiedy. Bez śniadania ale miałam ładowanie wieczor wcześniej więc wyszedł spoko trening.
Troszkę skróciłam o 1km przed i po ciągłym ale wyszło naprawdę ok.

Nie pochwaliłam się , że w ndz było morsowanie. Po dwóch tygodniach przerwy. Samotne. Nawet sobie sama przerębel siekierą zrobiłam.
I jeszcze updejt dotyczący wilków. W zeszłym tygodniu dwa osobniki o 9 rano po wsi się szwendaly...

Poniedziałkowe rozbieganie, miło i przyjemnie.











Zmieniony przez - nadine 21 w dniu 2021-02-24 19:13:11