DT Krychy

Nie wiem czy to cię w jakiś sposób pocieszy ale mój szwagier 2tyg składał siostrze biurko i komodę a swoją szafę to prawie 3tyg wiec przez 3tyg miałam na przedpokoju milion worków z rzeczami i wyglądało jakbym się dopiero co wprowadziła (wiaodmo szafa i komoda to nie jest kuchnia która jest bardzo potrzebna no ale moja siostra to chyba go przez te tygodnie setki razy chciała zabić :) ) i też zmęczony po pracy albo czasu nie miał albo co innego musiał zrobić . Niestety z niektórzy już tacy są , że jak same czegoś nie zrobimy to będziemy czekać miesiącami

Tylko że ja nie mogę sama tego zrobić, bo mieszkanie nie jest moje :( Żeby to jeszcze był problem z pieniędzmi, ale nie, mam oszczędności i stać mnie, by z miejsca zamówić wszystkie niezbędne sprzęty. A sklep dowiezie nawet jutro. Ale tak samo ze sprzątaniem. Byliśmy umówieni, że we wtorek jedziemy na miejsce posprzątać przed przeprowadzką. To w końcu stwierdził, że pojedzie sam i "trochę ogarnie", a resztę po przeprowadzce. Miałam kupę roboty to się zgodziłam i co? I gucio zrobił, parę kartonów przesunął na bok, wszędzie syf, a na to postawiliśmy rzeczy i weź to teraz posprzątaj. Ale oczywiście nie mogę tego wytknąć, bo będzie, że mu matkuję i mówię, co ma robić. Ręce opadają.

Czasami jednak niektóre rzeczy trzeba wytknąć jak nie potrafi się ogarnąć sam to może kilka słów mu w tym pomoże. To taka konstruktywna krytyka, a nie matkowanie.

też uważam że trzeba wytknąć - i mówię to z mojego punktu widzenia. ja tam mówię zawsze co mi nie pasuje - żona mi tak samo. Klarowne sytuacje są najlepsze.

Z drugiej strony są też niestety takie nierefomorwalne typy :P Pewnie ma inne zalety a to może być jego słabą stroną. Co nie zmienia faktu, że k*****cy można dostać :P

A tak abstrah**ąc to obserwowałam takiego dietetyka, który robił projekt rok bez lodówki. Wiem, że roku tego nie pociągnął ale kilka miesięcy pokazywał jak sobie radzi ale to była dieta wege więc w sumie łatwiej jak nie masz mięsa czy nabiału który musi być w lodówce.
W każdym razie współczuję i na pewno warto to przegadac

Już sobie wyjaśniliśmy sprawy i jest dobrze między nami, ale uspokoję się, gdy już faktycznie zamówimy te sprzęty, bo z nim nigdy nie wiadomo, czy zaraz nie usłyszę "ale to już jutro". No niestety mój facet to dobry i kochany człowiek, ale odporność na stres to on ma ujemną i straszny z niego prokrastynator. Ja też bywam nieogarnięta, ale jak są ważne rzeczy to biorę, robię i tyle.

W każdym razie czuję, że brakuje mi odprężającego ruchu, już mi tęskno do ketli i biegania. Może chociaż rolki wyciągnę, bo przypadkiem znalazłam do nich imbusa i mogę wreszcie przeczyścić :D Oby jeszcze ten weekend przeżyć i już będzie z górki.

Wreszcie weszło bieganko! Wczoraj już udało się odgruzować mieszkanie i mogłam rozłożyć matę, porozciągać obolałe od bezustannego sprzątania członki :) A dzisiaj rano 2 km na czczo. Biegło się całkiem spoko, chociaż nogi jeszcze sztywne. Za to potem czułam wreszcie lekkość, dotleniły się porządnie. Będzie dobrze, ale na razie delikatnie, bo od tej przeprowadzki jestem cała obolała.

Zważyłam się rano i całe szczęście wygląda na to, że nie przytyłam: 69.9.
Z dietą wracam na dobre tory, ale na razie nie liczę. We wtorek będzie lodówka ;)

Krycha - a po czym biegałaś? Lasek czy asfalt?

Chodnik + asfalt. Mam blisko domu zalesiony teren starego fortu, ale jeszcze nie odkryłam, jak się tam wchodzi, bo wszędzie jakieś ogrodzenia.