05.10.2019 r.
Wystartowałem w Biegu
o Nóż Komandosa. Nie było mi dane w ostatnim czasie pobiegać, więc kompletnie nieprzygotowany poszedłem ale i z nastawieniem, że nie lecę po wynik, tylko dla zasady. Pewnie nie jeden by mnie tu hejtował za moje podejście, bo przecież biegnie się żeby zwyciężyć lub przynajmniej pokonać swój ostatni rekord. Otóż mam to głęboko gdzieś. Mi to sprawia wielką frajdę, że w ogóle się coś ruszam, a ten bieg jest moim ulubionym, 10 km po lesie w butach taktycznych i mundurze. Podbiegi o takim przewyższeniu, że nogi kamienieją. Atmosfera niepowtarzalna, pogoda zawsze październikowa, grochówka zawsze wojskowa! Każdemu polecam, za rok pobiegnę z psem! :) Czasem nie ma się co szczycić, ale skoro mam to głęboko gdzieś, to napiszę żebym pamiętał ;) 1 h 07 min
obym rok w rok miał możliwość tam biegać!
06.10.2019 r.
żeby nie było za miło na nogach, to zakwasy postanowiłem potraktować brutalnie, wręcz frontalnie :P
FSQ: 8*20,30,40,50 5*67,5 5*77,5 5*85 - nie było mocy na więcej
wypychanie nóg: 12*90 2*12*100 12*110
4+2 maszyna 3/12*25 12*35 + 2/12*20 2/12*25
07.10.2019 r.
poranny drążek: 6,9,6,6,11 (38)
Zmieniony przez - Gacio w dniu 2019-10-07 12:43:58