Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Zmieniony przez - CrossArmy w dniu 2016-08-03 20:01:29
Zmieniony przez - CrossArmy w dniu 2016-08-03 21:48:30
Zmieniony przez - CrossArmy w dniu 2016-08-03 21:49:37
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Ku waszej pamięci, Żołnierze Wyklęci!
Co do kosztów to jeszcze dokładnie nie liczyłem, ale myślę że jeśli wszystko było by obliczone dokładnie to w takiej samej cenie wyszło by jeżdżenie samymi busami niż takie ciągłe zmiany. W niektórych momentach było tanio, jak np. Serbia, w innych ceny były wysokie jak na studencki budżet, np. Kotor. Jeszcze nie mam stałej pracy, więc każdy koszt boli, bo jest oszczędzamy w ciągu roku. Gdzie mogę to płacę za zakupy kartą, bo wychodzi korzystnie, bo dużo gotówki nie lubię nosić. Jak wrócę do naszego kraju to wszystko podlicze i napiszę jak wyszło, ale mega ekstremalnie nie wyszło jak u ludzi na yt, gdzie kilka tygodni żyją za 1000 zł. Nie chcę przesadzać w żadną ze stron.
Zmieniony przez - CrossArmy w dniu 2016-08-04 17:20:03
Zmieniony przez - CrossArmy w dniu 2016-08-04 17:21:20
Zmieniony przez - CrossArmy w dniu 2016-08-04 17:30:50
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Moja podróż po Balkanach dobiegła końca. Poniżej znajduję się krótki opis każdego dnia i krótkie podsumowanie.
Dzień 1, 25.07.16
Budzę się wcześnie rano, zabieram ze sobą ciężki plecak i jadę metrem na stację Młociny. Do budapesztu jadę z Warszawy polskim busem za 2zł. W hostelu jestem o godzinie 21 i postanawiam jeszcze krótko pobiegać po centrum stolicy Węgier, która robi niesamowite wrażenie.
Dzień 2, 26.07.16
Cały dzień spędzam na chodzeniu po mieście. Jest jednak zdecydowanie za krótko, żeby zobaczyć większość rzeczy jakie to miasto ma do zaoferowania. Całe szczeście, że jeszcze na koniec uda mi się w tym samym miejscu zakończyć tą podróż. Tamtego dnia stwierdzam, że Budapeszt jest piękniejszy i bardziej klimatyczny nawet od czeskiej Pragi. Szkoda, że zmienie za dwa tygodnie moje zdanie.
Dzień 3, 27.07.16
Rano jadę łapać swojego pierwszego stopa poza granicami Polski. Nie idzie tak szybko jak u Nas w kraju, jednak do Szeged jadę z bardzo miłą Węgierką, która cały czas opowiada mi o rządach Orbana. Wysiadam na stacji MOP w Szeged i mam nadzieję jeszcze dziś jechać do Serbii, jednak po całym popołudniu spędzonym na stacji nie udaję mi się wydostać i spędzam noc w namiocie, wcześniej rozmawiając długo z polskim kierowcą ciężarówki, który jednak jedzie w innym kierunku.
Dzień 4, 28.07.16
Spędzając cały poranek na stacji postanawiam dostać się na dworzec autobusowy w Szeged i jechać do Belgradu autobusem. Na stację zabiera mnie starszy Węgier. Nie znajduję bezpośredniego transportu do stolicy Serbii, więc jadę do Nowego Sadu. Tam na stacji kupuję szybko bilet do Belgradu i szybko wbiegam na peron przed samym odjazdem autobusu. Granica węgiersko-serbska to jedyna granica gdzie musimy wyjść z pojazdu. Wieczorem jestem na miejscu. Pierwsze wrażenie jest dość słabe.
Dzień 5, 29.07.16
Cały dzień zwiedzam Belgrad. To miasto ma mniej do zaoferowania niż węgierska stolica, ale ma swój urok. Mimo ogólnego brudu, czuję się tu dość komfortowo. Pierwszy raz próbuję popularnego burka. Serbia okażę się najtańszym krajem ze wszystkich pozostałych.
Dzień 6, 30.07.16
Nadszedł czas, żeby trochę odpocząć. Po kilku intensywnych dniach ładuję baterię i szykuję dalszy plan.
Dzień 7, 31.07.16
Siedzimy w hostelu i rozmawiamy z innymi osobami. Jeden z nich wyruszył z Australii i chcę wrócić do kraju okążając glob autostopem. Drugi natomiast zwiedza całą Europę na swoim rowerze. W dalszej podróży spotkam jeszcze wielu ludzi, którzy postanowili spędzić w podróży dość długi czas. Wieczorem jadę autobusem do małej wioski Gacko w Bośni i Hercegowinie. Tam zamierzam łapać stopa do Mostaru.
Dzień 8, 1.08.16
Jeszcze nie wiem, ale będzie to najdłuższy dzień mojego życia. Pierwszy odcinek przejeżdżam ze starszym Chorwatem, który niestety nie mówi po angielsku, więc ta droga jest dość mało ekscytująca. Poruszamy się po górach w bardzo wolnym tempie z racji niebezpieczeństwa wjechania w stado krów, których nie brakuje na ulicach. Później udaję się złapać Bośniaka, z którym jadę do Mostaru. Mówi trochę po polsku dlatego, że 3 lata pracował w Gdańsku. W Mostarze spędzam tylko parę godzin i postanawiam nie spędzać tu nocy. Łapię bardzo krótkiego stopa na lepsze miejsce. Później po długim czasie jadę w kierunku miasteczka Stolac. Myśląc, że jestem w tym miesteczku okazuję się, że mam do przejścia jeszcze 20km w strasznym upalę. Dochodzę późnym wieczorem do miasteczka i chcąc rozbijać namiot na pobliskim polu słyszę krzyki jednego z miejscowych. Jak się okazało to pole nie jest rozminowane. Pokazuję mi on swój dom. Po krótkiej rozmowie oferuję nocleg w swoim ogrodzie.
Dzień 9, 2.08.16
Po obudzeniu przez koguta, biorę prysznic z butelki i idę do miasta w poszukiwaniu autobusów to Trebinje. Jak się okazuję po dojściu dworzec jest w ruinie i jedyna opcja to łapanie stopa do tego miasta. Postanawiam łapać na środku miasteczka. Po 30minutach udaję się zatrzymać Chorwata. Opowiada mi on o sytuacji w BiH. Mówi o podzialę na Chorwatów, Serbów i Bośniaków. Opowiada o wojnie, którą przeżył będąc dzieckiem. W Trebinje łapię stopa na Montenegro. Udaję się pojechać z parą Serbów. Spełniam swoję marzenie o pojechaniu do innego kraju autostopem. Przekraczam z nimi granicę i wysiadam w Niksic. Tam biorę autobus do Kotor. Gdzie spedzam pół dnia. Jest niemiłosiernie drogo w porównaniu z innymi miejscami.
Dzień 10, 3.08.16
Rano opuszczam drogi Kotor i jadę również drogim busem do Tirany w Albanii za 29 euro. Popołudniu chodzimy z dwójką Holendrów z hostelu po mieście. Pierwsze wrażenia jak najbardziej pozytywne. Jest trochę dziko, znajomi opowiadają mi, że kojarzy im się to z zeszłoroczną wyprawą do Indii. Jest mi trochę szkoda, że wiele ludzi słucha kilku ,,podrabiańców”, którzy prawdopodobnie nigdy nie byli w Albanii i reszta myśli, że w 10 minut po przybyciu zostaniesz porwany dla okupu. Nie jest tak bezpiecznie jak u Nas w kraju, ale nie przesadzajmy. Wracając do hostelu dostajemy od starszej pani po mandarynce za darmo. Powiedzmy, że było to nabycie klientów, bo następnego dnia robimy u niej duże zakupy. Ciekawe jest to, że w sklepach i marketach nie znalazłem owoców i warzyw, bo chyba takie rzeczy kupuję się na ulicy od handlarzy.
Dzień 11, 4.08.16
Cały dzień odpoczywam. Pogoda w Albanii strasznie daję w kość. W dodatku momentami brakuje wody w kranach przez panującą tutaj suszę. Jak widać technologicznie ten kraj trochę odstaję od świata, który znamy. Jest pięknie.
Dzień 12, 5.08.16
Jadę popołudniu teoretycznie do miasta Gostivar w Macedonii. Chcę się tylko wydostać z Albanii, a nie wiedziałem, że ten bus jedzie do samych Skopje. Prawdziwa Albania- na postoju wchodzi do autobusu handlarz i sprzedaję banany. 4 sztuki za 1 euro. Na granicy Albanii siedzimy ponad pół godziny, wszystko jest dokładnie sprawdzane. Dwie kobiety nie dostają zgody na wjazd do Macedonii. Przed granicą kierowca autobusu nie przejmując się nikim chowa sobie 3 reklamówki papierosów w miejscach bagażowych nad siedzeniami i przykrywa je ubraniami. Wesoły autobus. Na postoju w Macedonii rozmawiam z drugim kierowcą, aby mnie wysadzili na jakiejś stacji benzynowej, bo chcę łapać na Skopje. Po 10 minutach rozmowy z kierowcą mówi mi, że z Gostivaru cieżko coś znaleźć w nocy i mogę z nimi jechać za darmo do samych Skopji. Kolejny przykład łamania stereotypów. Ludzką życzliwość można znaleźć wszędzie.
Dzień 13, 6.08.16
Po pierwszej w nocy jestem w Skopje i idę 12km na wylotówkę. Tam udaję mi się szybko złapać stopa miłego Macedończyka, który mieszka w Kumanovo około 10km od granicy, ale postanawia mnie tam zawieść. Pierwszy raz przekraczam granicę pieszo. Na granicy serbskiej dostaję od celnika małego batonika. Zdecydowanie jeden z bardziej kolorowych momentów w całej wyprawie. Cięzko coś złapać na granicy, ale udaję mi się złapać parę Słoweńców do samego Belgradu. Z czego znana jest Polska za granicą. Warszawa, Kraków? Okazuję się, że trafiłem na zapalowych graczy i Polska kojarzy im się z Witcherem. Z Belgradu jadę autobusem do Budapesztu.
Dzień 14, 7.08.16
Zostaję na dzień w Budapeszcie, bo chciałem jeszcze kilka rzeczy zobaczyć. Zobaczyłem masę bezdomnych. Jest ich ogromna ilość. Budapeszt też zostanie w pamięci jako miasto kanarów. Ja jadąc do innego miasta kupuję zawsze bilety, bo mam dość zmartwień, żeby dokładać do nich jeszcze brak biletów, ale tam na każdej stacji jest człowiek, który sprawdza bilety, więc lepiej się nie zapomnieć.
Dzień 15, 8.08.16
Rano jadę polskim busem do Radomia. Łapię ekspresowo stopa do Ostrowca i kończę ten trip.
Podsumowanie:
15 – dni w podróży
3800 – pokonane km
1045 – koszt wyprawy w zł
9 – liczba kierowców złapanych na stopa
∞ - liczba pozytywnych emocji
Orlen Warsaw Marathon 2014- Pierwszy maraton
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s20.html
Relacja 36. PZU Maraton Warszawski
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s38.html
Orlen Warsaw Marathon 2015- Moja mała porażka ;)
http://www.sfd.pl/Dziennik_CrossArmy-t983792-s63.html
Mój blog
http://thepositivemess.pl/
Choroba nerek a odżywki
- 1
- 2
- ...
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90