evelineNa początek przejrzyj swój dziennik i to co było Ci podpowiadane wcześniej. Wyciągnij wnioski (szczerze) ile z tego wprowadziłaś a ile było niewygodne i ominęłaś. Dodatkowo ciężko doradzać jak nie ma regularnych wypisek. Na pierwszej stronie masz 2000 potem piszesz o 3000 a wrzucasz miskę na 1400. Na kilku stronach deklarujesz ograniczenie pieczywa a później wrzucasz miskę z samym chlebem tłumacząc się, że wyjadasz to co zostało.. czyli rozumiem że zrobiłaś zapas chleba i twarogu na dwa miesiące?
Nie na dwa miesiące - wcześniej mieszkałam w mieście studenckim, w czwartek wróciłam do domu i zastałam to, co było kupowane przez kogoś innego, mającego wywalone na jakiekolwiek zasady żywieniowe - chleb jem o czystym składzie, twaróg jem, bo poza tym do dyspozycji miałam jakiś gotowy makaron noodle z jakimiś ustrojstwami (nie wiem nawet, co to było dokładnie, wystarczyło mi rzucić okiem na opakowanie, żeby to odrzucić).
3000 - tak, to możliwe. Przez ostatni miesiąc piłam codziennie (tak, codziennie) sporo alko, podjadałam nocami na imprezach chipsy, pizze itd (to już może nie codziennie, ale kilka piw z syropami na noc + inne trunki robią swoje), jadłam duuużo słodyczy, zero aktywności fizycznej. Tak, wiem, co zrobiłam swojemu organizmowi, nikt nie musi mi tego tłumaczyć, cieszę się, że wyszłam z tego ciągu i wreszcie mam siłę, żeby to zmienić.
Wiem, że chodzi o jakość jedzenia, dlatego staram się jak mogę wykorzystać to, co mam dostępne, powoli próbując przemycić coraz lepsze jedzenie - jestem uzależniona od ojca, jestem na jego utrzymaniu, w jego domu, więc niestety nie zawsze mogę robić wszystko po swojemu. Na przykład jutro na obiad będę robić makaron - nic na to nie poradzę, ale zamiast gotowego sosu zrobię go z tuńczykiem w sosie własnym na czosnku.