Moje treningi nie są jakoś zabójczo obciążające mięśnie, może trochę czasem piszczele z boku bolą, zwłaszcza jak narzucę tempo, ale nie w tym jest problem. Cały szkopuł tkwi w wytrzymałości. Jak idę na ~godzinny spacer, rozkładam siły na dłuższy czas. Jak zacznę mega intensywnie, to później ból piszczeli i często również kręgosłupa jest tak dokuczliwy, że muszę szybciej skończyć trening, a i niejednokrotnie wyleczyć później kontuzję przez parę dni. Dlatego właśnie w ramach rozgrzewki z początku nie obciążam się, idę normalnym spacerkiem, a później, po kilometrze, kiedy organizm jest już fajnie rozgrzany, lecę z pędem i bujam się jak Lebron pod koszem ;) Największy problem sprawia mi osłabienie, ogólne zmęczenie po paru km, jest mi dość ciężko, jeśli do tego dojdzie słoneczna pogoda i wyższa temperatura powietrza, jest ze mną źle, topie się, sapie i czuje lekkie zawroty głowy, ale idę dalej. Żeby nie wyzionąć ducha, na najcięższe treningi wybieram godziny wieczorne, to najlepsze rozwiązanie. Po pierwsze jest chłodno, a po drugie nikt mi nie przeszkadza i też nie krępuję się dać z siebie więcej niż 100%. Mam swoje ulubione miejsce do
treningów, dość specyficzne, hehe... Chodzę na cmentarz. Od mojego domu mam tam 1km. Jakiś czas temu jeszcze samo dotarcie tam i powrót stanowiło dla mnie porządny trening, teraz kiedy dochodzę na miejsce, robię na placu wokół, wyłożonym kostką, parę rundek (500m okrążenie) i dopiero wracam, trochę dłuższą trasą, tak że jakieś ~3,5km zrobię. Dlaczego cmentarz mi tak pasuje? Jest cicho i spokojnie, dystans mi pasuje i jest równe podłoże, kostka, co dla Was może być zabawne, ale każda nierówność terenu dla mnie, to okropne obciążenie, i nie mam tutaj na myśli wzrostu intensywności treninngu, tylko zwiększenie ryzyka kontuzji. Do domu wracam mokry i wykończony, satysfakcja jest zawsze ;) Przy takim marszu robię jakieś 6 tysięcy kroków. Dla porównania, ostatni tydzień to średnio ~15 000 kroków dziennie, poprzedni ~12 000, więc intensywność dzienna była dla mnie ogromna, stąd zdziwienie dzisiaj na wadze, że tak słabo :) Ale czasami tak mam zauważyłem... Teraz słabo, a za 2 tygodnie poleci więcej niż bym oczekiwał. No zobaczymy...
A tyle wtrząsłem dzisiaj przez cały dzień (Rozpiska na 02.08.2015 bo znowu źle zaznaczyłem dane...)
Zmieniony przez - Ciężki91 w dniu 2015-08-03 02:06:00