Zaglądam tu codziennie od trzech dni i chyba wreszcie zdecyduję się odkopać na jakiś czas ten dziennik. Zobaczymy jak tym razem pójdzie z regularnością, ale powinno być lepiej. Od trzech dni, bo dokładnie tyle czasu ćwiczę wg planu
A prawda jest taka, że ze spisywaniem tego wszystkiego jest dużo przyjemniej
Ten rok był bardzo skromny jeśli chodzi o sport. Pokrótce pisałam o tym na samym początku. Wówczas wróciłam z wyjazdu, po to by znowu wyjechać. Pod kątem bycia fit te 12 m-cy można wypunktować wręcz
1. Kontuzja kolana.
2. Wyjazd i 0 białka, kiepskie węgle i tragiczny tłuszcz.
3. Wyjazd i owszem mięso, ale do tego sztuczna, hotelowa jajecznica i chleb tostowy.
2+3=1/3 całego roku.
4. Powrót bez mięśni
I to bez żartów. Jestem w domu od września i wtedy chciałam wrócić do planu, ale rezultat mnie przeraził
Nic a nic nie czułam tych
treningów.To było takie machanie bez celu. Na pewno nie to co pamiętałam, żadna możliwość napięcia mięśniowego i w ogóle jakiegokolwiek wyczucia pracy. Beznadzieja. Zaczęłam wtedy robić jakieś hopki-galopki przeplatane burpee itd. Generalnie wszystko z użyciem ciężaru ciała i dopiero trzy dni temu uznałam, że jestem gotowa na powrót do treningu. Ok, do siłowania na dużych ciężarach to mi już zawsze będzie daleko, ale zdecydowanie czuję, że trenuję. Pewnych rzeczy się nie zapomina
Zamierzam trzymać się założeń z pierwszej strony, czyli miska 100-120B/60T/150W i trening wg Martuccy od samego początku. Mój ulubiony zresztą
Fotki za kilka m-cy
, ale motywacji, siły umysłu i cierpliwości mam pokłady
Także witam serdecznie i bawmy się wspólnie
Później dodam swoje wypiski