Trening 11 marca:
bieg,4,6 km 32 minuty.
Wolniutko truchtałem w zakresie tlenowym, z powodu z ciasnych butów skaleczyłem sobie paznokciem palec i zakrwawiłem skarpetę. Chyba już się zagoiło.
Trening 12 marca, środa, siłownia 6:30-7:30:
- sztanga płasko 4 serie
- rozpiętki płaska 4 serie
- hantle wycisk skos dodatni 3 serie
- wznosy barków stojąc 4 serie
- wyciskanie hantli siedząc 4 serie
- wznosy barków w opadzie tułowia 3 serie
- spięcia brzucha na maszynie 4 serie
Wiedziałem, że w czwartek nie dam rady rano na siłownię to przesunąłem trening dzień wcześniej.
Czasu mało niestety, netto 60 minut, nie jestem przyzwyczajony do porannego wstawania. Klatka spompowana, domsy do piątku. Barków za to nie czułem, jakbym ich w ogóle nie ruszał.
Czwartek 13 marca:
abwheel 3x12
tabata: pajacyki i przysiady
Trening 14 marca, piątek:
- suwnica 4 serie z progresją
- przysiady na maszynie Smitha 4 serie
- łydki na maszynie Smitha 4 serie
- wyciskanie hantli stojąc 4 serie z progresją
- wznosy barków 3 serie
- podciąganie na przeciwwadze szeroko 4 serie
-
wiosłowanie sztangą w opadzie szeroko 4 serie
- uginanie nóg na maszynie 4 serie z progresją
- pompki odwrotne z progresją obciążenia 4 serie (zapomniałem, że na siłowni są poręcze do dipsów
)
- biceps sztanga na modlitewniku 4 serie
- nawijanie 3 serie
- spięcia brzucha na maszynie 4 serie
- orbitrek 40 minut w tlenie
W piątek na siłownię poszedłem po pracy i byłam dobre 2 godziny. Dużo więcej ludzi w porównaniu z porannymi treningami, kolejność ćwiczeń nie taka jak być powinna ale nie zawsze były wolne stanowiska. Jak przyjechałem do domu to tylko białko i kimka dopadła.
Dzisiejsze ważenie:
15 marca:
91,0 kg
Zrzuciłem to co nabrałem tydzień temu. Fałdki na brzuchu jakby mniejsze.
Na dzisiejsze bieganie musze podjechać samochodem na skraj lasu bo dmucha strasznie. Wieczorem może basen.
Zamierzone makra:
DT
B 160
WW 200
T 110
DNT
B 150
WW 160
T 100
Suple: BCAA przed treningiem, kreatyna, whey C6 do zamykania bilansu.
Masy dużo nie nabiorę ale żeby ten bebzon jeszcze zmniejszyć to byłoby super.
Dycham ciągle, szału nie ma ale nie popuszczam