Nieco mi się rozsypał plan dnia. W sobotę moja mama miała imprezkę a ja robiłem jako kierowca. Miałem iść spać koło 3-4, wyszło że dopiero przed 6 byłem w domu. Cały dzień lekka zamuła i mało zjadłem na śniadanie. Planowałem dzisiaj zrobić koło 10-12km ale jestem młody oraz głupi i mnie to zabiło. Pierwsze 4km elegancko, tempo odpowiednie. Później uznałem, że czuję się za dobrze i zwiększyłem prędkość. Jakoś szło, aż na 7km musiałem zatrzymać się na światłach i wtedy ładnie mną zakręciło. Musiałem sobie dać chwilę wytchnienia (jakieś 20-30s) Dałem radę dobiec do sklepu (bo miałem iść na zakupy po treningu) chociaż ostatni kilometr to walka z samym sobą (jeszcze mi się pod górę trafiło na koniec ).
Dystans: 8,5km
Czasu nie liczyłem. Teraz lecę podbić kalorie bo słabo z tym dzisiaj.
Zmieniony przez - ZombieHunter w dniu 2014-01-26 18:33:05
"Jeśli mam dziś zginąć, to zginę podczas wymiany ognia."
http://www.sfd.pl/ZombieHunter__wytrzymałość_przede_wszystkim-t989306.html