Nie mogłam iść rano na trening, przed chwilą wróciłam. Siłownia pełna ludzi ma swoje zalety, ale jednak wolę ćwiczyć sama.
Trening A.
Rozgrzewka i rozciąganie jak zawsze.
Sprawdziłam sztangę - 10 kg
A. Przysiad ze sztanga na plecach
I- 11x 20 kg II-13x20kg III-14x20kg
(mogłam wziąć więcej w ostatniej serii, ale nie było dostępnych talerzy małych, piątek wieczorem siłownia zapchana po brzegi i każdy walczy o swoje, taka ilość powtórzeń jednak nie była łatwa do zrobienia, w ostatniej serii ledwo co ją zdjęłam z barków ze zmęczenia )
B1. wyciskanie sztangi skos góra
I- 12x 15 kg II-8x20kg III-9x20kg
(przeskok między 15 a 20 kg mocno odczuwam, dziś byłam asekurowana, bo ma zalety, ale facet strasznie się nade mną cackał i za bardzo mi pomagał, mówię później do niego, że ja muszę solidnie poczuć co wyciskam, a ten: a potem będzie wszystko bolało i co?)
B2. przyciąganie drążka dolnego siedząc do brzucha
I- 12x 4sztabki II-12x5szt. III-12x6szt
(dorwałam się do bramy, ale takie macanie było, w ostatniej serii wyczułam ćwiczenie, mogę brać więcej, następnym razem zacznę od 6 )
C1. prostowanie nóg w siedzeniu
I- 10x 25 kg II-12x25kg III-9x30kg
(gorzej niż ostatnio, walczyłam bardzo, ale zmęczenie mnie pokonało)
C2. wznosy tułowia z opadu
I- 14x 10 kg II-12x12,5kg III-13x12,5kg
(nowe obciążenie, nowe wyzwanie , trzecia seria była straszna ! )
D. plank 35 sekund
Na koniec orbi - 20 minut, a po orbim trochę brzuch, ale bez szału, ledwo dychałam.
Ponadto dowiedziałam się, że:
- schudłam i to wcale nie znaczy, że jest dobrze
- kobiety nie powinny tyle i TAK ćwiczyć
- tylko czekać aż wylezą ze mnie te wszystkie mięśnie, a kto to widział
Jejaaaa no krzywda mi się dzieje, a ja nie reaguję, idę to przemyśleć, bo mi się światopogląd wali
2. Miska
Kolacja jeszcze przede mną. Trochę improwizowałam dziś , ale jak podliczyłam to tragedii nie ma.