A obiecuję sobie codziennie, że nie będę się łamać i grzeszyć. I nic z tych moich obietnic nie wynika
Jestem oporna na silną wolę.. i to strasznie.
Niewyspana jestem i wymęczona weekendowym zjazdem na uczelni, ale na trening poszłam. I znowu NIEMOC.
TRENING na dzisiaj:
1. MC przy maksymalnym obciążeniu bardzo ciężko było utrzymać proste plecy, w ostatnim powtórzeniu zrobiłam kota
2. Po MC nie miałam w ogóle siły wyciskać tych hantli, chciałam uciec i się rozpłakać. No i najgorsze bolały mnie plecy na zmianę z brzuchem. Może się przedźwignęłam?
3. Zamiast progresu regres, zero siły.
4. Uginanie to błagałam żeby się skończyło.
5. Wykroki, właściwie, spacer wzdłuż siłowni, niewiele brakowało, żebym się wywaliła, ciężary mnie pokonały, gibałam się na lewo i prawo.
6. Z pompek jestem dumna, widzę postępy.
Po treningu się dopieściłam rozciąganiem i mam nadzieję, że jutro nie umrę.
Heheh, a najlepiej to miałam jakiś tydzień temu, położyłam się spać i mówię do mojego, że chyba będę mieć zawał serca, bo mnie boli w klacie jak stąd do Łeby i kłuje i naprawdę się wystraszyłam. Nakręciłam się [ i jego], że się nie obudzę... ale jakoś zasnęłam. Następnego dnia to samo, ale już z prawej strony, więc zawał wykluczyłam [jestem mądra], Misiek cała noc poprzednia nieprzespana, czuwał. Po dwóch dniach przestało, tylko szkoda, że nikt nie wpadł na zakwasy, ale co się najedliśmy strachu to poezja Ale jak się całe życie klaty nie ćwiczyło, to efekty.
Zmieniony przez - Gesti w dniu 2013-01-13 20:55:51
Zmieniony przez - Gesti w dniu 2013-01-13 21:04:30
Stop boring me and think. It's the new sexy...