A tutaj się nie zgodzę kompletnie. Statystyki widziałem, jednak mimo wszystko zwycięstwo dałbym Adamkowi, a najchętniej remis.
To co robił Chambers to był śmiech na sali, gdyby nie Adamek, nie padł by żaden cios, chował się za podwójną gardą, nie napierał i kontrował.
W taką stronę boks nie może iść i postawa
ala Chambers powinna być piętnowana. Można mówić że miał kontuzje ręki, ale gdyby jej nie miał to może łaskawie by się cześciej otwierał a nie bawił się w żółwia.
Arreole pięknie sprał, ale Arreola chciał walczyć. Do tanga trzeba dwojga.
Choć to nie usprawiedliwia Adamka, który muskał zamiast bić.
Co do drugiego, Adamek walczył z kozakami, dopiero w USA zakochał się w tym Rogerze i się stacza, ale jego wcześniejszej kariery będę bronić zawsze.
Po pierwsze dwie wygrane wojny ze świetny Briggsem w półciężkiej. Przegrana z Dawsonem, ale nie miał Gmitruka w narożniku, faktycznie był chory, przez to że nie miał Gmitruka jego taktyka ssała, bo nie była nastawiona na leworęcznych. Poza tym pod koniec go rozgryzł o czym świadczy dominacja w ostatnich dwóch rundach i knockdown. Jestem pewien że z Gmitrukiem i bez choroby rozwaliłby go.
Kolejna walka, absolutnie genialna wygrana z PRIME Cunninghamem. Cunnigham był wtedy cholernie szybki, nie to co dziś. Przed walką z Adamkiem był NIEPOKONANY, nie licząc wałka z Diablo. Tuż przed bojem z Adamkiem jako jedyny rozprawił się z Marco Huckiem przed końcem!
Tak, z tym Marco Huckiem, z którym Povietkin tańczył parę razy.
Co dalej, jako jedyny znokautował i wygrał z Banksem, piękne zwycięsto z Bobby Gunnem i ostatnia dobra walka to z Arreolą (prowadził go wtedy Ronnie Shields)
Adamek był wielki a LHW i CW, i w tym jedynym boju z Arreolą w hw. Tak jak to mówił Vitek-"To wielki mistrz, ale nie w HW"
Tyle ode mnie, oddajmy cesarzowi co cesarskie.
Zmieniony przez - Dremor w dniu 2012-08-26 23:03:00