W MMA spam legendarny, każdy zimny i surowy jak klimat polarny

@Puar gdyby tak było to by o tym opowiadali więc wątpię...

wiem, który to Bobola, ale nie powołuj się na takie wypadki tylko jak mówimy o ogóle to mówimy o ogóle a nie np. Kostce..
99% ludzi gdybyś poddał torturom (wierzących) i mieli by się wyprzeć swojego Boga i go obrazić czy nawet oddać życie za bliźniego by tego nie zrobili

Uradowani Kozacy zdarli najpierw z Boboli suknię kapłańską i na pół obnażonego zaprowadzili go pod płot. Przywiązanego do słupa zaczęli bić nahajami. Namowami i groźbami starali się zmusić o. Andrzeja, by się wyparł wiary katolickiej. Kiedy ten stanowczo odmówił, oprawcy ucięli gałęzie wierzbowe, upletli z nich koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na głowę kapłana, ściskając ją coraz mocniej, tak jednak, by nie pękła czaszka. Potem zaczęto Świętego policzkować, aż wybito mu zęby. Wyrywano mu paznokcie i zdarto skórę z górnej części jego ręki. Po tych mękach Kozacy odwiązali od płotu ofiarę, okręcili go sznurem, który przywiązali do koni i popędzając zwierzęta wlekli kapłana po drodze, kłując go lancami." W tym stanie święty miał nadal nawoływać Kozaków do nawrócenia, ci jednak okazali się zatwardziali. "Zawleczono Bobole do pobliskiej, miejskiej rzeźni, rozłożono go na stole i zaczęto palić jego ciało ogniem. Oprawcy następnie wycięli kapłanowi tonsurę na głowie do kości

na plecach wycięli mu skórę w formie ornatu. Rany posypywali sieczką. Potem odcięto mu nos i wargi, wykłuto jedno oko. Kiedy zaś z bólu stale wzywał imienia Jezusa, w karku zrobiono otwór nożem i wycięto mu język. Wreszcie Męczennika powieszono nogami do góry i uderzeniem szabli zakończono jego katusze.

chrumczaka2

To ja mam tu problem, bo nie znam innego "ja" niż to, o którym mówisz, że jest fałszywym ego. "ja" to właśnie te wszystkie zmienne składowe, które są dynamicznym procesem i uczestniczą w dynamicznych procesach - moje lubienia i nielubienia to "ja" właśnie. Czy takie "ja" podlega cyklowi, kręci się na kole samsary, o ile dobrze nazywam? Powinno, bo skoro uwarunkowania karmiczne pojawiają się z uwagi na to, że pragnę i czynię jako ego fałszywe, by zadość swym pragnieniom uczynić, to niby dlaczego nie na mnie a na jakieś nieznane mi bliżej coś ( a nie wiem zresztą czego pragnie moje prawdziwe ego, ani czy jest w ogóle nawet... ) na czym ja, czyli ego fałszywe, niby pasożyt tkwię, spaść mają skutki moich poczynań? A przecież to właśnie, co pisze teraz, ma zniknąć być może bezpowrotnie, a wciela się to śpiące niby coś, w dodatku w rozrachunku za czyny znikającego... No i nie wiem :)

No karma działa podobno tak że możesz znowu urodzić się w jakimś ciele które będzie miało podobne predyspozycje co poprzednie, ale już nie jako chrumczaka2 :) Nie z tym zasobem pamięci i tożsamością więc ta sama osoba to nie będzie, najwyżej podobna. Jak będziesz oświecony to wtedy podobno można sobie przypomnieć. Albo jak się dobrze medytuje czy podda sesji regresji :P

ze mną też by tortury wygrały - nie złamały by mnie tylko wtedy gdybym doznał objawienia - wówczas byłbym pewny. Swoją drogą to też jeśli to byłaby prawda, że niektórzy ludzie doznali objawienia a inni nie - przecież gdyby mi się objawił Bóg to bym na kolanach teraz do tego kościoła wparował.. a tak jestem niewierzący a Ci co doznali tego objawienia jeśli doznali rzeczywiście to przecież NIE mogą nie wierzyć musieliby być chorzy psychicznie

no właśnie to jest ciekawa rzecz- bo jeśli narodzę się w innej osobie - tzn jako inna osoba z tą samą duszą tylko wymazaną pamięcią więc w sumie tu może być podobieństwo - bo mogę mieć inną rodzinę - zostać inaczej wychowany, mieć innych znajomych i inne poglądy...

ja uważam tylko, że lepiej w coś wierzyć(niekoniecznie ortodyksyjna religijność, w cokolwiek np bede lepszy niż Cain) niz nie wierzyc w nic zupełnie

Swoja drogą, kwasy jadłem kiedyś i czytałem tybetańską księgę umarłych, a to jakoś niedługo po tym, jak mnie kwas przekręcił, bo sam nasączałem kartoniki na imprezie, nie wiedziałem ile dawałem... w efekcie pochłonąłem potężnie i ...zatracałem się kilka h później, czyli w sumie umierałem, niknąłem... po czym wracałem... aż się w końcu zły trip wkradł, bo byłem bardzo młody i u rodziców zlądowałem wtedy nad ranem .... bałem się, że taka roślina będzie rodzicom ciężarem, bo się spodziewałem, że po którymś odłączeniu nie wrócę...
No ale jakoś koniec końców nijak się nie wkręciłem po takich peregrynacjach duchowych na kolejnych w dodatku kwasach w to wszystko co w księdze wyczytałem, ot - czytałem jak coś ciekawego z dawką wiedzy o świecie...

Steven0

@Puar gdyby tak było to by o tym opowiadali więc wątpię...

A pamiętasz jak byłeś bobasem? Ja też nie. Albo w czasie snu jestem świadomy a nagle jak budzik yebnie to zapominam że w ogóle miałem sen po kilku sekundach