Jeśli ćwiczysz na siłowni, powinna tam być podłoga wyłożona gumą, albo specjalną taką "matą" - jest to po to, żebyś w wypadku errora mógł spokojnie upuścić ciężar. Jeśli cwiczysz w domowej siłowni, skołuj coś takiego, albo wyłóż podwójną wykładzinę przynajmniej.
W przysiadzie nie dajesz rady wstać - odrzucasz sztangę za siebie i po wszystkim.
W wyciskaniu na klatkę miałem podobne problemy i w podobny sposób się z takich tarapatów wydostawałem - czyli 90 kg turlu turlu po żebrkach. To bolesna metoda, ale jeśli nabierzesz powietrza, zepniesz klatę i brzuch, nic nie powinno Ci się stać. Nie czekaj aż przygniecie Ci jajka, tylko siadaj jak tylko sztanga zjedzie Ci z miednicy.
Jest też inny sposób - brak zacisków na sztandze. Jeśli tylko coś jest nie tak, kładziesz sztangę na klacie i przechylasz na bok - obciążniki spadają i wtedy druga strona przeciąża i wyrywa Ci sztangę z łapy, ale jesteś bezpieczny.
Jeśli masz nisko widełki, to możesz odrzucić też sztangę za siebie.
A teraz te rady, które pewno Ci się nie spodobają:
Nie ćwicz do końca, jeśli ćwiczysz sam. Zostaw sobie zawsze na oko te dwa powtórzenia zapasu. A jeśli czujesz się niedotrenowany, to po ostatniej serii, jak tylko odłożysz sztangę, bez odpoczynku bierzesz (wcześniej przygotowane) sztangielki i się nimi kosisz do końca, albo walisz
pompki na krzesłach/poręczach. Gwarantuję Ci efekt i uczucie "spinki" lepszej niż po wymuszonym ostatnim powtórzeniu wyciskania sztangi.
Ps. Niecałe 2 tygodnie temu, mój kumpel stracił przytomność przy wyciskaniu maksa na ławeczce w 10-tkach, w HST. Źle oddychał,dwa ostatnie wymuszał na bezdechu. Z moja asekuracją zrobił i odłożysz tangę. Siadł, odetchnął dwa razy i zapiął dzwona łbem w drzwi. Zhiperwentylował się i odpłynął. Skończyło się na pogotowiu, szyciu i kupie śmiechu, ale w tym momencie kiedy go szarpałem, ze łba mu leciała krew strumieniem a on przez kilka długich sekund leżał jak trup, nie było mi wesoło. Tym bardziej, ze nie widziałem rany i w pierwszym momencie myślałem, że to z z ucha i wydygałem, że to może wylew, albo coś...
To taka dygresja, żeby nie przeginać. Siłownia jest dla nas, a nie na odwrót.